Prosiłam Jona, aby mi powiedział, gdzie on jest i dlaczego nie może ze mną jechać z powrotem do domu , ale on był nie ugięty.
Tym samym, wróciłam sama do domu limuzyną. Z pytaniem:Co on tam teraz robi?
Wchodzę do domu i trzaskam drzwiami. Od razu zdejmuje te upiorne szpilki i gnę do barku z alkoholami. Wyciągam burbon i nalewam sobie do szklanki, za jednym zamachem wypijam całą zawartość trunku. Odchylam głowę do tyłu i biorę głęboki wdech.
Jak on mógł?
W klatce piersiowej czuję lekkie ukłucie. Jest mi przykro, że tak mnie zostawił. Po moim policzku spływa jedna łza, ale nadal mam kamienny wyraz twarzy. Byłabym naprawdę spokojna, gdyby nie to, że Margot podniosła mi ciśnienie. Widziałam jak jej oczy się zaświeciły, kiedy zobaczyła Williama.
Dla jej dobra, niech się trzyma od niego z daleka, bo inaczej to jej kudły wyrwę.
Patrzę na zegarek, dochodzi godzina pierwsza w nocy, a moje oczy samoistnie na tą godzinę się zamykają. Odkładam szklankę do zmywarki i wchodzę po schodach zaciągając moją suknie do góry. Wchodzę do naszej sypialni i łatwością ją zdejmuje. Gdy już stoję na środku sypialni w samej bieliźnie, podchodzę do jednej szaf w garderobie i wyciągam czarną satynową piżamę na ramiączkach i czystą bieliznę. Kieruję się do łazienki oraz staje przed lustrem. Mój makijaż nie uległ żadnemu starciu, pomijając smugę na prawym policzku. Wyjmuje wszystkie wsuwki z moich włosów i roztrzepuje je palcami, następnie związuje w koka, który tworzy nieład na mojej głowie. Zmywam odpowiednio makijaż, a następnie zdejmuje bieliznę. Wchodzę do kabiny prysznicowej i nastawiam zimny strumień wody. Muszę ochłonąć. Przecieram zmęczoną twarz dłońmi. Nie obchodzi mnie to, że mam gęsią skórę. Zaczynam myć swoje ciało swoim ulubionym żelem.
William, powinien być tu teraz ze mną.
Pod prysznicem.
W łóżku.
W moim życiu.
Po skończonym prysznicu wychodzę z łazienki. Nakładam na siebie szlafrok i schodzę na dół. Godzina 2:09.
Cholera, głodna jestem.
Otwieram lodówkę na całą jej szerokość i patrzę w nią jak w obrazek. Wyjmuje z niej sałatkę warzywną i nie marnując już czasu, ani talerza jem ją prosto z szklanego półmisku. Opieram się o blat kuchenny i wpatruje się w jeden punkt, dopóki nie słyszę otwierających się drzwi.
Nawet mi się dzisiaj kurwa nie pokazuj, bo cię rozszarpe.
Zaciskam mocniej szczękę, odkładam sałatkę na bok, a widelca wrzucam do zlewu. Wracam do pozycji, kiedy opierałam się o blat i czekam łaskawie, aż ten tu przyjdzie i coś powie sensownego, ale nic takiego się nie dzieje. Wychylam się za kuchni i widzę, jak William wchodzi na górę.
Zapomni skarbie, śpisz na kanapie.
Szybkim krokiem wchodzę po schodach. Otwieram z impetem drzwi, które chamsko zamknął mi przed nosem William. Mężczyzna stoi i odpina guziki i mankiety koszuli. Nawet na mnie nie spojrzy.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zakładam ręce pod piersiami i opieram się o framugę.
- Nie - odpowiada i zdejmuje koszule. Od razu ukazują się jego opalona cera i mięśnie.
- Kpisz sobie kurwa ze mnie? - warczę w jego stronę.
- Nina, przestań - przekręca oczami i zdejmuje spodnie.
- Co tam robiłeś? - pytam się podchodząc bliżej do niego.
- Sprawy biznesowe - wzdycha.
- Pomiędzy nogami niejakiej Margot? - wypalam.
- Kurwa nie! - wykrzykuje i patrzy mi w oczy. - Jedynie jakie mam sprawy to pomiędzy twoimi nogami - mruczy i przyciąga mnie do siebie, ale ja się tak łatwo nie dam i odpycham go od siebie.
- Daruj sobie, jestem na ciebie zła i śpisz na kanapie w salonie, albo na podłodze tutaj, obok mnie na pewno nie śpisz - grożę mu palcem, a po chwili wskakuje pod kołdrę. William patrzy na mnie zamglonymi oczami i głupkowato się uśmiecha.
- Uwielbiam cię taką- wyznaję i kładzie się obok mnie.
- Jaką? - zadaje pytanie. - A po drugie to wypad.
- Taką stanowczą, próbującą mnie usidlić, ale przy twoim 163 cm wzrostu to słodkie i urocze - głaszcze moje udo i spogląda na mnie.
- Żegnam - mówię twardo i odwracam się plecami do niego. Po chwili czuje jego rękę jak mnie przyciąga do swojego torsu i przytula mnie mocno. Gdybym miała siłę to bym go wywlokła z tej sypialni, ale padam z nóg. Ale jutro mu nie odpuszczę, dokończę to co zaczęłam.
Następny już jutro!
Dobrej nocy kwiatuszki!
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...