37

10.2K 263 26
                                    

- Czy możesz z łaski swojej powiedzieć o co do jasnej cholery ci chodzi Nina? - nie jest zdenerwowany. Jest poirytowany tym, że tak długo go trzymam w niepewności.

- Spokojnie, to nic takiego - dłonią dotykam jego klatki piersiowej - Siadaj - mówię po czym oboje kierujemy się do salonu i siadamy. William siada na kanapie, a ja siadam obok na fotelu.

- Więc co takiego masz mi do powiedzenia?

Dobra, Nina mów teraz albo nigdy...

- Więc wpadłam na taki pomysł, że.... - przeciągam ostatnią literę dość długo.

- Kurwa mać Nina no powiedz w końcu, bo zaczynam się denerwować - jego klatka piersiowa unosi się szybko.

- Chodzi o to, że może pomogłabym ci w firmie, podszkoliłbyś mnie trochę, a wtedy mogłabym tam pracować i zajmować się tym wszystkim pod twoją nieobecność. Rzecz w tym, że chciałabym ci pomóc, bo masz za dużo tego wszystkiego mafia i do tego jeszcze dwie wielkie firmy - mówię szybko, a palcami bawię się wiązaniami od bluzki.

- Wiesz, że nie musisz pracować? - opiera się na kanapie, a całe ręce rozkłada na boki kładąc je na zagłówku.

- Wiem, ale ja naprawdę nie potrafię siedzieć cały czas w domu kiedy ty ciężko harujesz, a poza tym to ja już głupoty dostaje siedząc tak cały czas w domu, chciałabym się zająć czymś porządnym, a w dodatku być mniej pracował, bo jedną firmą mogłabym się zająć ja i tak wiem, że nie mam żadnego doświadczenia, ale ja naprawdę szybko się uczę, daj mi szanse. - patrze na niego maślanymi oczami. Naprawdę mi na tym zależy. William patrzy na mnie zszokowany i wcale się mu nie dziwię. Po chwili namysłu nachyla się do mnie.

-  W tydzień chcesz się nauczyć zarządzać firmą, gdzie ja to robiłem przez co najmniej rok? - unosi brew do góry, usta ma ułożone w wąską linie.

Oh, Williamku chyba we mnie nie wierzysz.

- Tak - odpowiadam pewnie.

- W tydzień? - nachyla się nade mną, a ja robię to samo.

- Tak, w tydzień - patrze mu w hipnotyzujące brązowe oczy. 

- Jesteś tego pewna? - jego głos jest niski.

- Tak, jestem - wywracam oczami. Will przez dłuższą chwili lustruje moją twarz.

- W takim razie jutro  po jutrze zaczynamy- unosi głowę lekko do góry wyczekując ode mnie jak najszybszej  i pewnej odpowiedzi. Chciałabym od razu już jutro, ale od razu przypominam sobie, że na jutrzejszy dzień mam już plany.

- Tak! - piszczę uradowana, wstaje z swojego miejsca i rzucam mu się na kolana. Mocno się do niego przytulam, a on głaszcze mnie po plecach. - Dziękuję!  - krzyczę podekscytowana i składam szybkie i niedokładne całusy na twarzy.

- No, już spokojnie skarbie - stara się mnie uspokoić, ale nic to nie daje, nadal go mocno tule do siebie i składam całusy - Chciałbym ci przypomnieć, że jest już 16:38, a Emma ma być tu o 17:00, a ty nadal nie masz nic naszykowane, nawet ciasta nie kupiłaś - podśmiewa się ze mnie William, a ja momentalnie się od niego odklejam. Patrzę na zegarek, który jest nad komodą, a po chwili znów na Williama. Jak na gwizdek schodzę z jego kolan i ruszam do kuchni, a za sobą słyszę śmiech Willa.

- No i z czego się śmiejesz, co ? - patrzę na niego z zażenowaniem.

- Z ciebie - odpowiada krótko.

- To przestań się śmiać, tylko spieprzaj do cukierni, którą mijaliśmy w galerii.

Zajebiście, mijałam tą cukiernie i nawet mi się nie przypomniało o cieście, ale to pewnie dlatego, że taka głodna byłam....

- Dobrze, furiatko już pędzę i lecę zadzieram kiece - żartuje William, a ja uderzam go pięścią w ramie, na co on zaczyna się śmiać jeszcze bardziej.

Trzymajcie mnie.

- Spieprzaj już! - ponaglam go, a ten po chwili już wychodzi. P

Po jego wyjściu na szybkiego wszystko sprzątam. Fakt, faktem jest wszędzie czysto, ale nie zaszkodzi dla świętego spokoju wytrzeć jeszcze raz. Nagle czynność przerywa mi dzwonek telefonu.

- Siemano, będę za jakieś 5 -10 minut i mam na dodatek dobre winko - informuje mnie Emma. Och, tak zdecydowanie brakuje mi tego wspólnie spędzanego czasu. Najczęściej były to piątki, gdzie zazwyczaj miałyśmy wolne. Siadałyśmy wtedy na kanapie z lampką czerwonego winka, a na stole były niskokaloryczne przekąskami. Na same te wspomnienia uśmiechnęłam się szeroko - Ej jesteś?

- Hej, tak jestem, jestem. Masz adres prawda, czy mam ci go znów podać ? - pytam, dlatego, że Emma w ogóle nie ma pamięci do adresów, imion i numerów telefonu.

- Tak, mam. Wpisałam sobie adres w nawigacje, za niedługo będę, kończę do zobaczenia za kilka minut. - Rozłączam się pierwsza. Podchodzę do szafki, gdzie mamy wszystkie kieliszki do wódki i między innymi do wina. Na talerz podaje również rozmaite owoce, niektóre z nich kroje tak jak na przykłada mango, czy ananasa, a resztę daje w całości między innymi truskawki i winogrono. Po domu rozlega się dźwięk dzwonka, odrywam się od owoców i idę w kierunku drzwi. Pociągam z klamkę i...

O kurwa...


MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz