POV William.
Kurwa mać! Dostałem pilny telefon on Jona, że jeden z naszych więźniów, który gwałcił kobiety, ale też również dzieci tak po prostu sobie uciekł! Jak to kurwa możliwe?! Tam cały czas krążą moi ludzie, to nie możliwe... Prędzej możliwe jest znalezienie igły w stogu siania niż ucieczka z mojego więzienie. Mieliśmy tego typa oddać w ręce policji jutro wieczorem i dostać pół miliona, ale jak go do jutra nie znajdziemy to nic nie dostaniemy, dlatego natychmiast rozkazałem znalezienie tego człowieka. Na dodatek naskoczyłem na Ninę, która niczemu nie jest winna. Przyszła do mojego gabinetu ubrana w zwiewną biała sukienkę, która bardzo dobrze podkreślała jej talie i uwydatniała biust. Pluje sobie w brodę, że tak się zachowałem.
Widziałem jak Nina opuszcza mój gabinet ze spuszczoną głową.
Bo ją wygoniłeś palancie!
Pragnę, aby Nina została ze mną na dłużej, ale takim sposobem ją przy sobie na zatrzymam tylko wystraszę i sprawię, aby mnie nienawidziła, a do tego dopuścić nie mogę. Wstałem ze swojego biurowego krzesła i wyszedłem z pomieszczenia. Idę do sypialni, może tam jest i leży sobie w łóżku? Idę to naszej sypialni, ale jej tam nie ma w łazienkach również.
A może uciekła od Ciebie, co ?
Nie, nie mogła ode mnie uciec. W końcu do czegoś mi dała te 3 miesiące, więc nie mogła sobie tak ode mnie po prostu uciec. Biegiem schodzę po schodach. Moje serce bije niemiłosiernie szybko. Kieruje się pierw do salonu i w tym momencie spada mi kamień z serca.
Nina, leży sobie pod kocem i głową opartą na poduszkach z miską popcornu na brzuchu. Wygląda słodko. Usta ma lekko rozchylone, a jej oddech jest spokojny i cichy. Koc ją otula pod samą szyją. Delikatnie wyjmuje jej z dłoni pilot, którą swoja drogą mocno go ściska, następnie zdejmuje jej miskę z popcornem i zdejmuje z niej koc. Wkładam swoje ręce pod nią i biorę ją w stylu panny młodej. Niosę ją do naszej sypialni i nakrywam kołdrą. Na sam koniec składam delikatny pocałunek na jej czole i odchodzę do łazienki wziąć prysznic i kładę się obok niej. Wkrótce dopada mnie sen.
POV Nina.
Otwieram moje zaspane oczy, które jeszcze domagają się snu i uporczywie mi się one zamykają. Udaje się moim oczom nie zamykać i przyzwyczaić do jasnego światła. Rozglądam się po pokoju i nie jestem tam, gdzie wczoraj zasnęłam. William mnie tu przyniósł, a teraz leży sobie obok mnie trzymając rękę na mojej talii. Jest bez koszulki, a na dodatek kołdrę ma na biodrach. Boże, jakie on ma ciało... idealnie wyrzeźbiony tors, który jest opalony. Ideał.
Jednakże, muszę przerwać tą chwilę podziwiania jego ciała, bo muszę siku. Biorę jego rękę z zrzucam ją ze swojej talii. Odkrywam się z kołdry i wstaje, po tym kieruje się do łazienki. Do moich myśli powraca sytuacja z wczorajszego wieczoru. Nie wiem co w niego wstąpiło i nie zamierzam się dowiedzieć niech się do mnie nie odzywa dupek jeden.
Po zrobionej potrzebie, wyszłam z łazienki schodząc do kuchni. Wstawiłam wodę w czajniku elektrycznym, czekając, aż będzie gotowa patrzyłam się w okno. Dziś jest pochmurnie i na drzewach widać wiatr, który porusza gałęziami i liśćmi. Nigdy nie byłam w Los Angeles. Jestem tu już 9 dzień i byłam tylko w restauracji, gdy jechałam było już ciemno, więc trudno było cokolwiek podziwiać. Ale sam fakt, że jestem w Los Angeles sprawia, że na mojej twarzy pojawia się szczery, szczęśliwy uśmiech. Może w trochę inny sposób tu jestem niż bym chciała, ale nie jest najgorzej.
Gdy woda już jest gotowa, wlewam ją do srebrnego kubka dodałam cukru. Miałam już wychodzić z kuchni, ale gdy zobaczyłam Williama stojącego w progu. Spojrzałam się na niego bez żadnych emocji i wyminęłam go trącąc go ramieniem. Udałam się do salonu i rozsiadłam się na fotelu włączając najnowsze wiadomości oraz upijając gorący łyk aromatycznej kawy.
- Nino - zaczął. Ma jeszcze zaspany głos co bardzo dobrze słychać - Nino przepraszam za wczoraj - powiedział w końcu. Ja nie zwracając uwagi na jego przeprosiny, jak by go tu nie było, nadal w najlepsze rozkoszowałam się czarnym napojem. - Nina, słyszysz mnie ? - powiedział głośniej siadając na przeciw mnie. - Nie zachowuj się jakby mnie tu nie było do cholery! - spojrzałam na niego zimnym wzrokiem. Jeszcze teraz ma na mnie czelność krzyczeć?
- W porządku - przerywam ciesze z mojej strony.
- I tylko tyle masz do powiedzenia? Nie zapytasz dlaczego tak się zachowałem ?
- Nie obchodzą mnie twoje brudne interesy. - Na prawdę mnie to nie obchodziło.
- Dzisiaj wyjdziemy obiecuje Ci to - mówi kładąc dłoń na moim piszczelu i lekko go masując.
- A nie mogę sama wyjść? - Czemu ja na to wcześniej nie wpadałam ?
- Nie - odpowiedział jego twardy głos.
- Dlaczego niby? Jestem dorosła i poradzę sobie bez Ciebie nawet w obcym mi mieści- Nie będzie mnie tu trzymał jak jakiegoś ptaszka.
- Ale ja nie chce kurwa żebyś chodziła sama, rozumiesz?! -podniósł ton a ja wstałam i zmierzyłam się z nim twarzą w twarz. - Tylu facetów ślini się na twój widok, nie zdajesz sobie sprawy jak działasz na mężczyzn? Przelecieli by Cię przy pierwszej lepszej okazji.
Stoję osłupiła jego słowami, nie wiedząc co powiedzieć. William łapie moją głowę obu stronach i przyciska swoje usta do moich, zachłannie je pożerając. Na początku chce się wyrwać z jego objęć, ale jest za silny. Łapie mnie za tyłek i mocno go ściska przez moje legginsy z moich ust wydobywa się stłumiony jęk, jego ustami. William cicho pomrukuje. Całujemy się jeszcze przez kilkanaście sekund. Nasze języki walczą o dominacje, którą ostatecznie ma William. Kładę ręce na jego torsie. Czuje jaki jest twardy i napięty. Przyciąga mnie jeszcze bliżej do siebie. Po chwili odrywamy się od siebie głośno oddychając.
- Jesteś moja i nikomu Cię nie oddam.
Jeżeli Wam się spodobał to głosujcie i komentujcie. Może macie jakieś pomysły na dalsze rozdziały? Następny już jutro!^^
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...