- Wstawaj skarbie - szturcha mnie William, nie wiem o co mu chodzi, ale ja nie wstaje. Nakrywam się jeszcze bardziej kołdrą i odwracam się na drugi bok. Tak mi ciepło i tak mi się dobrze śpi. - Nina, wstawaj dziś wtorek i idziemy do pracy, za pięć minut widzę Cię na dole - mówi ostrzegawczym głosem, a po chwili wychodzi z naszej sypialni.
No chyba go pojebało, ja nigdzie nie wstaje, a tym bardziej po wczorajszym.
Ale z drugiej strony to czuje jak mi się żołądek przewraca ze szczęścia na samą myśl, że w końcu wyrwę się z tego domu i nie będę się nudziła przez cały dzień, czekając na powrót Willa. Podniosłam się do pozycji siedzącej, spojrzałam na zegarek. 6:51.
Świetnie.
Odkrywam się spod kołdry i od razu żałuje swojej decyzji, w pomieszczeniu jest chłodno, ale po chwili sięgam po mój satynowy szlafrok i zanim wyjdę spod cieplutkiej kołdry zakładam go na siebie. Od razu wychodzę z sypialni i kieruje się na dół. Gdy schodzę po schodach do moich nozdrzy dobiega zapach świeżo mielonej kawy oraz usmażony bekon.
- Jak się spało ? -pyta William kiedy wchodzę do kuchni z zaspanymi oczami. On dobrze wie, że bardzo dobrze mi się spało, tym bardziej po wczorajszej upojnej nocy. Patrzę na niego z przymrużonymi oczami.
- Oj bardzo dobrze kochanie, tylko że ktoś musiał mnie powiedzieć - William przerwał nalewanie soku i odstawił karton z cieczą na blat, a teraz uważnie mi się przygląda z cwanym uśmieszkiem.
Ugh, nienawidzę, gdy tak robi...
A może jednak uwielbiam?
- Dlaczego tak się na mnie gapisz? - kładę świeżo pokrojony chleb i dzbanek z sokiem na stół.
- Po raz pierwszy odkąd jesteśmy razem powiedziałaś do mnie kochanie - uśmiecha się w moją stronę, a na moje policzki wkrada się rumieniec.
Naprawdę nigdy tak do niego powiedziałam?
- Prawda kochanie, od teraz będę tak się do ciebie cały czas zwracała - podeszłam jeszcze bliżej niego i objęłam go w pasie, a następnie zadarłam głowę do góry by spojrzeć Willowi w oczy.
- Cieszy mnie to skarbie, chcę żebyś tak zawsze do mnie mówiła - dwoma rękoma zakłada mi kosmyki włosów za uszy,a potem daje mi buziaka w czoło.
Uwielbiam jak tak robi, to jest naprawdę słodkie.
- Tak będzie - zapewniam go, po czym od razu zabieramy się za wspólne śniadanie, które zajmuje nam trzydzieści minut razem z posprzątaniem wszystkiego.
Po ogarnięciu kuchni, poszliśmy do łazienki gdzie się umyliśmy, na szczęście obyło się bez seksu. Po wczorajszym naprawdę nie mam siły na kolejną dawkę wykańczających orgazmów pod rząd.
- Stresujesz się? - pyta Will, kiedy jeszcze jesteśmy w łazience. On zajmuje się goleniem brody, a ja prostuje włosy.
- Nie - odpowiadam szybko, jednak po krótkim namyśle troszkę zmieniam zdanie - No może troszkę, ale z drugiej strony bardzo się cieszę, że w końcu czymś się zajmę.
- Dziś będziesz ze mną, wszystko ci pokażę i wytłumaczę. Nie mam dzisiaj, żadnego spotkania, więc na spokojnie się tobą zajmę, a potem pójdziemy na lunch, co ty na to ?
- Nie mogę się doczekać - uśmiecham sie szeroko, a w brzuchu mam motylki.
- Tylko muszę cię mieć na oku - mówi bez powodu Will, na co marszczę brwi.
- Dlaczego niby? - pytam odłączając prostownice, odwracam się do niego bokiem i jednym biodrem podpieram się blatu.
- Jest tam dużo mężczyzn, na pewnie nie jeden zawiesi na ciebie oko i będzie mail myśli erotycznie z tobą w roli głównej, a tego bym nie chciał - przekręcam oczami, William zawiesza na mnie swój wzrok.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
Roman d'amourZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...