39

10.2K 273 40
                                    

Budzą mnie ciepłe pocałunki na brzuchu i przyjemne łaskotanie zarostu. Przecieram zaspane oczy, dłonią. Podnoszę głowę do góry, a na mojej twarzy od razu gości zadziorni uśmiech, kiedy widzę głowę Williama jak powoli schodzi coraz bardziej w dół. Podnosi na mnie swój czekoladowy wzrok, ale nie przerywa swoich czynności. Całuje moje kości biodrowe. Wypycham lekko do przodu biodra. William zdejmuje moje satynowe spodenki i rzuca je w kąt. Podpieram się na łokciach i zatapiam rękę w jego włosach i przygryzam wargę, obserwuje jego czynności. William odchyla rąbek moich czarnych fig i całuje mą skórę. Całuje moją cipkę przez materiał majtek. Odchylam głowę do tyłu. Will mocniej napiera ustami na moją małą, ale nadal nie zdjął majtek. Czuje jak mam coraz bardziej mokro. Po chwili pieszczenia przez bieliznę, Will w końcu zdejmuje mi te cholerne figi i rozkłada mi szerzej nogi, raz składa pocałunek na wzgórku.

- O tak - mój oddech przyśpiesza. Masuje swoją pierś, a po chwili zdejmuje koszulkę. Gdy jestem cała naga opadam na łóżko. Will intensywnie całuje moją małą oraz lizę, palcem drażni moje wejście. - O kurwa.. - dyszę kiedy czuję tam mocną przyjemność, moje jęki przybierają na sile.

- Dobrze ci ? - pyta William, ale on bardzo dobrze wie, że jest mi cholernie dobrze.

- Taak.. - ciągnę go za włosy. - Nie przestawaj - jęczę błagalnie. Przyjemność jest niewyobrażalnie wielka, aż moje ciało nie daje sobie z tym rady. Nagle wsadza we mnie od razu dwa palce i energicznie nimi zaczyna ruszać, nie przestając lizać i całować cipki.

O ja pierdole!

Gdy już jestem cholernie blisko, Will podnosi się ze swojej pozycji, daje mi klapsa w moją małą, która nie osiągnęła orgazmu.

- Wracaj tu! - krzyczę zirytowana. Byłam tak cholernie blisko. Co on w ogóle sobie wyobraża? Dupek jeden!

- Nina, mówiłem ci wczoraj, że pożałujesz - mówiąc to, uśmiecha się do mnie głupio i zakłada na siebie czarną koszulkę i wychodzi z naszej sypialni przymykając drzwi. Opadam na łóżko i głośno wzdycham. 

- Cholera.

---------------

Godzinę później.

Właśnie skończyłam zmieniać pościel na nową, a Will w tym czasie pojechał do sklepu po świrze bułki by zrobić śniadanko. Otwieram okno, by wpadło trochę świeżego powietrza i zapalam trzy świeczki o zapachu mango. Na sam koniec chowam rzeczy, które są na wierzchu w odpowiednie miejsca. Gdy już wykonałam wszystkie czynności, zaczynam się ubierać, dziś postanowiłam, że założę czarne skórzane spodnie, białą bluzkę i na to żakiet w szarą kratę, który na razie kładę na łóżku. Założę go dopiero wtedy kiedy będziemy jechać, by móc obejrzeć nasz nowy dom. Zakładam naszyjnik, który dostałam od niego. Gotowa schodzę na dół.

- Pięknie dziś wyglądasz - przyznaje William.

- Nie podlizuje się i tak jestem na ciebie kurewsko wkurwiona - siadam do stołu i nalewam sobie soku pomarańczowego.

- No patrz, co za pech - rozkłada ręce i wzrusza ramionami, tym samym przypominając mi scenę z poprzedniego wieczora.

- Oj przestań - wywracam oczami i parskam śmiechem.

- Jak zjemy śniadanie to jedziemy obejrzeć dom - Will nakłada jajecznicę mi, a potem sobie.

- Dziękuję, w porządku możemy jechać - od razu zabieram się za jedzenie.

 - A jutro czeka cię pracowity dzień, miał być dzisiaj, ale dzisiejszy dzień przeznaczymy na to by oglądać ten dom w sumie to kilka domów.

- Mam się bać jutrzejszego dnia?

Bardziej się boje tego co te wszystkie lafiryndy będą gadać na mój temat.

- Przekonasz się jutro, skarbie - odpowiada i zabieramy się za jedzenie.

________

- To tutaj? - pytam, gdy Will zatrzymuje samochód w pobliżu domu. Ten jest ostatni. Poprzednio byliśmy już w czterech domach, ale żaden nam się nie spodobał, nie miał tego czegoś, co by nas przyciągnęło i przytuliło.

- Tak - odpowiada krótko i obojem w tym samym czasie wychodzimy z luksusowego samochodu. Dom postawiony jest w cichym miejscu, właśnie o to nam chodzi.Cisza spokój. Dom jest bardzo nowoczesny i nie ma pięter, a tego właśnie chcemy, w sumie to chyba ja bo Williamowi jest to obojętnie, ale schodzenie i wchodzenie z tych schodów kilka razy w ciągu dnia jest męczące, tym bardziej, że są wąskie, ale w cholerę ich dużo.

Wchodzimy na posesję domu. Wokół domu jest mnóstwo miejsca, ale nie do przesady. Od razu czuje, że ten dom będzie tym jedynym spośród wielu domów, ale nie chwalmy dani przed zachodem słońca, zobaczymy jak jest w środku.

Przed dom wychodzi blond kobieta, która będzie nas oprowadzała i zachęcała do kupna, w końcu to jej praca. Ma na sobie czarny kobiecy garnitur i czerwone wysokie szpilki. Gdy nas widzi uśmiecha się w naszą stronę w sumie to w stronę Williama.

Zapomnij flądro! On jest mój!

Jesteśmy już na przeciwko siebie. Widać, że usta ma robione.

- Dzień dob... - zaczynam pierwsza, by zakończyć ciszę.

- Boże, Williamku, jak ty się zmieniłeś od naszego spotkania!




-

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz