Niech mnie Bóg chroni przed złem, które z miłą chęcią wyrządziłabym Williamowi. Mój kochany mężczyzna obudził mnie o siódmej rano, gdzie tak cholernie dobrze mi się spało i oznajmił, oczywiście już po fakcie niemal dokonanym, że już dziś, tak dziś lecimy na Florydę, aby móc zabrać moje rzeczy no i przy okazji będę oczywiście musiała iść do dziekanatu, by odebrać papiery.
- Nie marudź, tylko wstawaj. - podnoszę się do siadu i patrzę na niego beznamiętnie szeroko otwartymi oczami z lekko rozchylonymi ustami.
- Jak bardzo cię kocham, tak teraz bardzo cię nienawidzę - wzdycham i opadam na poduszki przykrywając się po sam czubek nosa kołdrą. Cieszę się ciepłem, które zawdzięczam kołdrze, mija kilka sekund, a moja największa miłość – kołdra, zostaje ze mnie zerwana przez moją drugą miłość, którą aktualnie bardzo nienawidzę.- William, proszę jeszcze kilka minut. – jęczę błagalnie, modląc się w duchu, że to coś zdziała, ale nic z tego.
Dupek!...
William łapie mnie za kostki i ściąga do połowy z łóżka, zaparcie trzymam się dłońmi prześcieradła, ale jak wiecie, on jest zbyt silny.
- Wstajesz? – pyta z nutką chrypy.
- Nie? – patrzę się w jego oczy, po czym moja głowa znów opada na łóżko. Czuje jak materac pod ciężarem William się ugina. Mam zamknięte oczy, które tak bardzo chcą znów pójść spać. Ręce Williama delikatnie masują moje piersi, a usta muskają dekolt. Przeciągam się leniwie. William okrakiem wchodzi na moje biodra, bierze moje ręce i kładzie je nad głową. Moje mięśnie są jeszcze zbyt wiotkie po spaniu, żeby w jakikolwiek sposób stawiać opór. Całuje moje ramiona i szyję, a swoje dłonie trzyma na moich biodrach. Jego język przejeżdża po mojej szyi, następni leniwie całuje usta, policzki i brodę w czasie kiedy jego dłonie delikatnie i w bardzo przyjemny sposób nadal ugniatają moje piersi.
- Chcesz mnie bzyknąć na wpół śpiącą?- lekko parskam śmiechem na samą myśl.
- Czemu nie, spełnię moją fantazję – William wzrusza ramionami. – Muszę cię jakoś ściągnąć z tego cholernego łóżka. – Delikatnie ściąga mi ramiączka mojej jedwabnej koszuli, tym samym odsłaniając mi nagie piersi, które sutki od razu stają się twarde. William bierze jednego w usta i przyjemnie go pieści. Przygryzam wargę lekko wyginając moje plecy w łuk, jego dłoń zaciska się na mojej szyi. To samo robi z drugą piersią, następnie całuje mój brzuch zostawiając mokre ślady, oraz gęsią skórę wywołaną przez jego diabelski dotyk. Moja ręka wtopiona jest w jego włosy, którymi się bawię. Rozszerzam bardziej nogi kiedy schodzi w dół. Otwieram oczy, które już nie są zaspane, tylko zamglone przez budującą się przyjemność. Czuje jak w dolnych partiach robi mi się coraz to goręcej, a moja cipka robi się wilgotna. Dłoń Williama zaczyna masować moją małą przez materiał spodenek.
- William... – unoszę biodra do góry. Mężczyzna szybkim ruchem ściąga ze mnie spodenki, po chwili moja cipka jest naga i skazana na jego łaskę. Will rozszerza mi jeszcze bardziej nogi i składa pocałunek na wzgórku łonowym. Poruszam się nie spokojnie na łóżku. William przejeżdża po niej delikatnie swoim językiem. Muska ją tak samo delikatnie jak robił to językiem, czuje jak jestem mokra, a napięcie coraz to bardziej rośnie w górę.
- Mocniej - wzdycham. William nie zwraca w ogóle uwagi na moją prośbę, a wręcz robi to jeszcze delikatniej, że prawie nic nie czuję. Szamoczę się nerwowo na łóżku, pragnąc tej przyjemności jeszcze bardziej i mocniej. Niespodziewanie William przerywa i odsuwa się od mojej spragnionej jego dotyku przyjaciółki. Podpieram się na łokciach patrząc na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Co ty do chuja robisz? – patrzę na niego zaskoczona. Jak on śmiał przestać, kiedy zaczęłam być tak cholernie podniecona.
- Jak wstaniesz w samolocie dostaniesz więcej – mówi William po czym zapina guziczki białej koszuli.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
Roman d'amourZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...