Stoję osłupiała przed nim z szeroko otwartymi oczami. Naprawdę, nie wiem co mam o tym myśleć. Ba.. nawet nie wiem co o nim mam myśleć. Słuchajcie, miewałam naprawdę dziwne sytuacje, przez ten czas, który tu pracuje w klubie, ale takie coś to jeszcze nigdy mi się nie przytrafiło.
- Słuchaj - mówię pewnie i podchodzę bliżej do niego, jestem zmuszona patrzeć prosto w jego oczy, ale nie przeszkadza mi to, mogłabym robić to cały czas - nie wiem kim ty do cholery jesteś i za kogo się uważasz, ale nie pozwolę sobie na takie głupie teksty, nie jestem twoja, rozumiesz?! A teraz proszę opuścić lokal, bo wezwę ochronę.- grożę mu ostatnim wypowiedzianym zdaniem.
Jestem cholernie dumna z tego co mu powiedziałam, patrzyłam na niego twardym, satysfakcjonującym wzrokiem. Natomiast nieznany mi mężczyzna unosi lekko głowę do góry i mierzy mnie wzrokiem, po czym jeden kącik jego ust unosi się do góry.
- Skarbie, to ja jestem właścicielem tego klubu- że, co? Myślałam, że właścicielem i szefem jest Henry- Więc ochrona mi nic nie zrobi, są dla mnie potulni jak baranki - mówi to z takim spokojem, że mnie to jeszcze bardziej denerwuje.
- Słucham? Nie możesz prosić mnie żebym jeszcze tej nocy zrezygnowała z pracy! Jesteś jakiś nie normalny! - przełykam ślinie, a moje serce bije jak oszalałe, jak on śmie?
- A właśnie, że mogę i nikt mi tego nie zabroni, to jest mój klub i mogę cię stąd wyrzucić w każdej chwili, a po drugie ja nie proszę, tylko rozkazuje- mówi poważnym tonem, a ja czuje jak tracę grunt pod stopami.
- Nie możesz mi tego zrobić, zostanę bez środków do życia, jak ty to sobie wyobrażasz, co? Myślisz, że powiesz tylko jedno słowo abym odeszła z tej pracy, a ja to potulnie zrobię? Pogięło cię koleś - jestem tak wkurwiona, że mu zaraz rozwalę butelkę na głowie.
- Nie wiesz kim jestem i co jeszcze mogę zrobić - mówi pewnie i bierze szklankę z mocnym trunkiem, następnie przechyla szkło do ust i wypija mocną ciecz jednym duszkiem. Od razu widać, że to pewny siebie mężczyzna, że dostaję to co chcę za wszelką cenę.
- Ty nie możesz mnie tak z dnia na dzień zwolnić, gdzie ja w takim szybkim tempie znajdę jakąkolwiek pracę ?-mówię to jednym tchem, przełykam gule w moim gardle. - Po za tym dla mnie szefem i właścicielem tego klubu jest Henry.
- Był nim dopóki nie przyjechałem do Portland, a po drugie nie zostawię Cię bez niczego od dzisiaj jesteś na moim utrzymaniu.
- Jesteś kurwa pojebany - cedzę przez zęby. Nie będę już dłużej słuchać jego bredni. Odwiązuje mały fartuszek, który jest przywiązany do moich bioder. i rzucam go na ladę. Wchodzę do malej szatni. Przebieram buty i zakładam w pośpiechu kurtkę i wychodzę z pomieszczenia.
- Nie uciekniesz przede mną - mężczyzna dogania mnie i łapie mnie za rękę i z całej siły odwraca mnie do siebie. Zaczynam się szarpać i krzyczeć, aby mnie puścił, ale to na nic. Po chwili czuję ukłucie i następuje mrok.
Poprawiony.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...