Leniuchuje w salonie na dużej kanapie koloru kości słoniowej i oglądam mój ulubiony serial na Netflix. Leżę już tak ponad 3 godziny nic nie robiąc oprócz tego,że opycham się różnorodnymi przekąskami. Będę gruba. Jest godzina 17;54 a William nadal siedzi w swoim gabinecie wraz z Jonem i kilkoma innymi mężczyznami ubranych w drogie garnitury oraz w złotych wysadzanych zegarkach, które idealnie się prezentowały na nadgarstkach. Ten wieczór miał być przeznaczony dla nas, ale William powiedział, że to pilna sprawa i zwołał ludzi, którym najbardziej ufa.
Nie, już nie mogę, moje plecy zaraz mi odpadną jak tak dalej będę leżeć. Wykopuje się z cieplutkiego koca i wstaje na nogi. Wyłączam telewizor i kieruje się do łazienki. Przynajmniej William nie będzie musiał na mnie czekać, aż się wyszykuje...O ile tak naprawdę wyjdziemy.
Mozolnie stawiam stopy, pokonując kolejne schody na górę. W końcu docieram do łazienki, gdzie przeglądam się w lustrze. Wyglądam o-kro-pnie. Mój makijaż nie wygląda już tak ładnie jak rano, starł mi się na policzkach na nosie, a pod czami mam pandzie oczy od czarnego tuszu. Związuje moje włosy gumkę w wysokiego koka i myje twarz żelem do demakijażu a potem nakładam krem na twarz i pod oczy. Po wykonanej pielęgnacji twarzy po raz drugi staje przed wielką białą szafą w której znajdują się moje rzeczy przyniesione przez jego goryli i rzeczy które musowo musiałam kupić za jago pieniądze.
W związku z tym, że będziemy przechadzać się po plaży, postanowiłam, że ubiorę zwiewną sukienkę, a na wszelki wypadek, kiedy zrobi się chłodniej wezmę czarną ramoneskę. Wróciłam do wielkiej łazienki od której, aż oczy bolą, ponieważ jest tam wszystko białe pomijając niektóre elementy wystroju.
Wchodzę do przestronnej kabiny prysznicowej i odkręcam wodę. Z góry leci na mnie przyjemna woda, która nie jest ani za zimna ani za gorąca, jest idealna. Myje swoje ciało żelem o zapachu owoców egzotycznych, po czym zmywam dużą ilość obfitej piany, która nagromadziła się na moim ciele.
****
Zdziwiłam się kiedy z długiej szafki pod umywalką znalazłam lokówkę, która nie była moja. William coś wspominał, kupił wiele rzeczy które kobiecie się pewnie przyda. Oprócz tej lokówki z rozmaitymi końcówkami znalazłam także niezbędne dla kobiety podpaski, maszynki i wile innych. Skorzystam z tej lokówki i zrobię sobie takie luźne loki, które będą fantastycznie prezentowały się z sukienką. Ukradkiem spojrzałam się na zegar, wskazywał na godzinę 18:20 a księcia nadal nie ma. Może wejdę to jego gabinetu i spytam się czy wspólne wyjście na plaże jest jeszcze aktualne, ale nie chciałam im przeszkadzać, ale również nie chciałam się na marne szykować.
Po nakręcanie loków założyłam sukienkę i czarne espadryle, całość naprawdę prezentowała się nieziemsko. Do ręki wzięłam ramoneskę i wyszłam z sypialni kierując się do jego gabinetu z którego wychodzili ci mężczyźni, a za nimi Jon, który posłał mi lekki uśmiech, kiedy się właśnie mijaliśmy. Czyli spotkanie dobiegło już końca, ale nie widzę Williama, których ich odprowadza do drzwi jak wypada, czyżby nie poszło coś po jego myśli?
Drzwi od gabinetu są uchylone przez które mogę dostrzec Williama stojącego tyłem do mnie patrzącego się w okno, które zastępuje ścianę. Ręce ma wsunięte w spodnie od garnituru i na górnej części ciała ma koszule. Nawet w swoim własnym domu musi chodzić w garniturze? Rozumiem, że odbyło się to spotkanie, ale nie musiał chyba być tak odpicowany. Powoli otwieram dębowe drzwi i wchodzę do pomieszczenia. W powietrzu unosi się drażniący zapach dymu papierosowego, który miesza się z zapachem drogich męskich perfum. Giorgio Armani?
- Um... to spacer po plaży jest nadal aktualny ? - zapytałam wprost pochodząc do jego biurka i opierając się na nim jedną ręką, ale William nie odpowiedział na moje pytanie. Za to przybliżył naczynie z cieczą, prawdopodobnie whisky i wypił to wszystko za jednym razem.
- Nie - odpowiedział szorstko. Odwrócił się w moją stronę nawet na mnie nie spoglądając i usiadł na czarnym krześle biurowym nalewając sobie trunku do szklanki.
- Obiecałeś, że ... - nie dał mi dokończyć tylko wszedł mi w połowie zdania.
- Nic ci kurwa nie obiecałem - powiedział niskim tonem. Otworzyłam szerzej oczy przez to co powiedział. Co go ugryzło?
- Czyli nie wychodzimy na spacer po plaży ? - w sumie to jest pytanie retoryczne bo widziałam już po nim, że z dzisiejszego spaceru nici.
- Czego kurwa nie rozumiesz? Nigdzie dziś nie wychodzimy, a teraz spieprzaj z mojego gabinetu! - krzyknął na mnie i spojrzał na mnie gniewnie. Jego oczy stały się groźnie jak by chciał mnie zabić samym wzrokiem. Zrobiło mi się przykro, nie z tego powodu, że jednak nie wyjdziemy na spacer po plaży, ale z tego jak mnie potraktował. Nie umiał mi powiedzieć tego w normalny sposób np '' Przepraszam Nina, ale z dzisiaj nie uda na się wyjść''
Wystarczyło tylko to powiedzieć, a zrozumiałabym to.
Zrezygnowana wyszłam z jego gabinetu i udałam się do sypialni, aby przebrać się w wygodniejsze ciuchy i zająć się czymś. Nie zajęło mi to długo, a już byłam ubrana w czarne leginsy i szarą bluzę, które była na mnie o wile, wiele za duża, ale za to była jakże wygodna. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbatki z cytryną, po czym poszłam z nią na kanapę w salonie i wróciłam do oglądania serialu.
Myślałam, czy może nie pójść do niego i zapytać co się stało, czy mogę jakoś mu pomóc czy chociażby wysłuchać, ale najlepiej będzie jak zostawię go dziś samego i poczekam, aż William ochłonie. Wyjdzie nam to obojgu na dobre.
TAK NASZYKOWANA BYŁA NINA.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...