- Nie będzie problemem zrobieniem tutaj ażurowej ścianki działowej? Mogłabym za nią trzymać wszystkie dokumenty na regale. - zadaje pytanie jednemu z ekipy, Will w tym czasie rozmawia z jego szefem o szacowanych kosztach do zapłaty za wykonaną pracę.
- Żadnego Panno Fox - uśmiecha się w moją stronę, to starszy Pan, ale jak na swój wiek wykonuje solidnie swoją robotę - Jednak prosiłbym, żeby do jutrzejszego popołudnia ścianka już dotarła tutaj do nas, da Pani radę?
- Postaram się, jeżeli coś pójdzie nie tak zawiadomię pana - on tylko kiwa głową i odchodzi z uśmiechem.
- Podoba Ci się? - podskakuje na jego głos, myślałam, że jeszcze rozmawia z szefem ekipy, jednak się myliłam. William obejmuje mnie od tyłu i opiera głowę na moim ramieniu.
- Tak, bardzo. Już się nie mogę doczekać, kiedy będę mogła usiąść na fotelu za biurkiem - na samą myśl, mam motylki w brzuchu.
- Pani prezes Nina Fox - całuje mnie w szyje - Ale jeszcze dużo pracy przed tobą, aby dostać to stanowisko. - kąsa mnie w szyje. - Skoro już tu jesteśmy, to przejrzę jeszcze kilka dokumentów, które mi jeszcze zostały.
- W porządku, ja pójdę zrobić nam kawę, pomogę Ci.
- Wiesz, że może nam to zrobić sekretarka? - podnosi brew i obraca mnie twarzą do siebie.
- Wiem, ale mam od tego rączki i bez problemu mogę to zrobić - pocieram jego policzek kciukiem - Nie traktuj mnie jak próżnej panienki, Turner. - William marszczy brwi.
- Nie traktuje cie tak - mówi spokojnie.
- Wiem, ale... - wzdycham - pójdę zrobić nam kawy - uśmiecham się i całuje go przelotnie w usta.
Odwracam się na pięcie i wychodzę z mojego jeszcze nie skończonego gabinetu. Podążam po długim białym korytarzu. Mijam różnych pracowników, niosących teczki z dokumentami. Rozglądam się dookoła na pracujących ludzi. Tak się zamyśliłam, że nawet nie wiem, gdzie idę, w sumie to ja nawet nie wiem gdzie ja mam iść pff to jest najlepsze. Na szczęście zauważam tą samą dziewczynę, która zatrzymała nas idących do jego gabinetu, przypominając Williamowi o spotkaniu tamtejszego dnia, które kazał przełożyć na inny termin. Zapamiętałam ją przez jej czerwone wrzucające się w oczy włosy. Przyśpieszam kroku i podchodzę do nie bliżej. Dziewczyna pochłonięta przez sterty papierów.
- Hej, przepraszam, wies... - dziewczyna podskakuje słysząc mój głos.
- Boże! - kładzie dłoń na piersi i uspokaja oddech, po czym praska śmiechem i odwraca się do mnie. - O! To Pani, przepraszam -widać, że jest zakłopotana, przez to, że widziała mnie w towarzystwie Turnera.
- Nie mów mi Pani, jestem Nina Fox, miło mi ciebie poznać - wyciągam w jej kierunki dłoń.
- Stacy Medelson - podaje mi swoją dłoń - Będziesz tu pracowała?
- Tak, właśnie szykujemy dla mnie gabinet, powiesz mi gdzie,mogę zrobić kawę? Nie orientuje się jeszcze gdzie co jest, chcesz mi pokazać ? - uśmiecham się ciepło.
- Tak, pewnie - jej uśmiech jest szeroki - Chodźmy, mi też przyda się kawa, mam dosyć tych papierów - wskazuje dłonią na stosy dokumentów - Ciebie też to czeka - szturcha mnie lekko w ramię.
- Już się boje - wyznaje sarkastycznie, obie parskamy śmiechem. Stacy idzie pierwsza, a ja dorównuje jej kroku. - Od dawna tu pracujesz?
- Od pół roku, na początku było ciężko, ale Pan William był wyrozumiały, praca sekretarki nie jest taka wcale łatwa.
- Rozumiem.
- Wybacz, że pytam ale na jakim stanowisku będziesz -Stacy lekko się krepuje, kiedy zadaje mi to pytanie.
- Jak sobie poradzę, to zostanę prezesem - mówię cicho, nie chciałbym aby sobie pomyślała o czymś co nie jest prawdą.
- No nie gadaj! - wchodzimy do pomieszczenia w którym możemy zrobić sobie kawę.
- Ale to jeszcze nic pewnego, chcę mu pomóc w jakikolwiek sposób, bo widząc ile ma pracy, przeraża mnie to.
- Ach tak, Pan Turner ma jeszcze jedną firmę - dziewczyna wzdycha.
- Wiesz, że nie musisz mówić przy mnie tak oficjalnie co do niego?
- Wiem, Nino, ale to mój szef i mam do niego szacunek.
- Stacy, przecież mu nie nie powiem, a po drugie na ma go tu - uśmiecham się ciepło.
- Chyba masz racje - wzajemnie się do siebie uśmiechamy.
Po kilku kilkunastu minutach idę z dwoma filiżankami kawy do gabinetu Williama. Na szczęście William zostawił drzwi otwarte. Wchodzę do dużego pokoju. Nogo zamykam drzwi i podchdzę do biurka, gdzie odstawiam czarną aromatyczną ciecz.
- Dość długo cię nie było, tęskniłem - mówi i patrzy się na mnie swoim czekoladowym wzrokiem, pod którym stale się rozpływam.
- Nie było mnie tylko... - odwracam się do zegarka - Pół godziny?! - piszczę
Już nigdy w życiu nie pójdę z nią zrobić kawy!
- Otóż to maleńka, mam tu jeszcze dwa dokumenty, które muszę sprawdzić w tym czasie jeszcze zdążymy wypić kawę i zbieramy się zakupić meble do naszego nowego domu.
______________________
- Długo? - pyta poirytowany William, ale ja milczę, nadal głęboko zastanawiam się nad tym czy dać do salonu biały czy może jasno szary dywan. - Ja pierdole, wybrać się z babą do sklepu to jak iść do piekła nie wiedząc czy się wróci.
- Oj, William nie marudź dobrze -karcę go, a on przekręca oczami. - Już wybrałam.
- To jaki w końcu? - pyta zadowolony William, wiedząc, że jest to już ostatnia rzecz jaką dziś kupujemy.
- Żaden - odchodzę od niego i podążam w stronę wyjścia. Po chwili dogania mnie William.
- Dobrze, że już wszystko mamy, dodatki kupi się potem, a no i jutro dostarczą do twojego gabinetu ażurową ściankę działową - informuje mnie o tym William, kiedy jesteśmy już w samochodzie.
- Dobrze, a teraz jedźmy po kreacje na sobotnie bankiet.
C.D.N
Czy coś powinnam zmienić w książce? Macie jakieś uwagi? Piszcie w komentarzach, a ja życzę Wam spokojnej nocy :)
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...