6

22K 505 113
                                    

- Pomóc Ci ? – wszedł do sypialni William, kiedy ja układam swoje ubrania.

- Nie, dziękuje – William podchodzi i siada na skraju łóżka bacznie mnie obserwując.

- Czemu się zgodziłaś?

- Bo gdy miną te trzy miesiące wypuścisz mnie bez żadnego ale – powiesiłam moje dwie ulubione sukienki na wieszakach, gdy spojrzałam na niego kątem oka, dostrzegłam, że był zawiedziony moją odpowiedzią

- Tylko dlatego chcesz tu zostać ? - oparł swoje łokcie na kolanach i splótł palce u swoich dłoni.

- Nie. Pomimo tego co mi zrobiłeś, jakimś cudem dostrzegam twoja dobrą stronę – usiadłam obok niego o patrzyłam się w erotyczny obraz, który wisi nad komodą. Pomiędzy nami zapanowała nie zręczna cisza.

- Przepraszam, że tak Cię potraktowałem – William, kładzie dłoń na mojej, na ten gest jestem dość zaskoczona.

- Nie wybaczę Ci tak szybko. Porwałeś mnie wbrew mojej woli, zamiast normalnie do mnie zagadać, ale masz 3 miesiące, aby udowodnić mi, że jesteś inny niż się wydajesz.

2 godziny później.

- Ja pierdole, Nina zostałaś porwana przez szefa mafii, który jest niby dobry i współpracuje z policją, uśpił Cię dwukrotnie, a ty mu dałaś szanse przez 3 miesiące, a po tym czasie Cię wypuści i da spokój ? – Emma siedzi przede mną z otwarta buzią i wymachuje rękoma. Siedzimy teraz w klubie, kiedy ona ma zmianę. Pijemy drinki i rozmawiamy o tym co poprzedniego wieczoru się wydarzyło. Sama w to nie dowierzam dlaczego mu dałam szansę, ale mama zawsze mi powtarzała, że każdy człowiek, nawet ten zły, gdzieś w głębi serca ma uczucia i jest dobry.

- Wiem, ale chcę mu dać szansę – staram się przekonać Emmę do swojej decyzji, ale to chyba na nic.

- Nina, jesteś zbyt naiwna, tacy ludzie nie mają dobrej strony i zawsze będą ranić tych najbliższych – Emma zawsze była, jest i będzie negatywnie nastawiona do takich ludzi i nie wierzyła w zmiany.

- Ale to ja będę ponosiła tego konsekwencje, a nie Ty, więc proszę, odpuść.

- Nina, ja po prostu nie chcę, aby Cię zranił.

- Wiem, rozumiem to i naprawdę to doceniam, ale to jest moja decyzja – i na tym dyskusja się zakończyła. Po spędzeniu z sobą półtorej godziny, William przyjechał po mnie i razem wróciliśmy do Los Angeles, chociaż zostałabym najchętniej w Portland, mam tutaj znajomych no i w znam to miasto, jak własną kieszeń. Po drodze wjechaliśmy do sklepu spożywczego i do galerii, gdzie nalegał, abym kupiła sobie co tylko chcę. Mówiłam mu, że nie chcę, by wydawał swoje pieniądze na mnie, ale pan i władca się uparł i za cholerę nie chciał odpuścić. Jedziemy autostradą w ciszy. William jest bardzo skupiony na prowadzeniu, nawet nie mrugnie. Nie śmiało włączam radio i od razu do moich uszu dobiega moja ulubiona piosenka Gerard Way - Happy Togeheter feat. Ray Toro Na sam refren zaczęłam podśpiewywać pod nosem.

I can't see me lovin' nobody but you
For all my life
When you're with me
Baby the skies'll be blue
For all my life

Me and you
And you and me
No matter how they toss the dice
It had to be
The only one for me is you
And you for me
So happy together

- Pięknie śpiewasz – od razu wróciłam na ziemię słysząc jego głos. Na moje policzki wkradła się mocna czerwień. William to zauważył i zaczął się śmiać i mnie przedrzeźniać w żartobliwy sposób.

- Ej ja tak nie śpiewam! – spojrzałam na niego oburzona i walnęłam go lekko w ramię.

- Tak, wmawiaj sobie – skończył śpiewać i zaczął się po raz kolejny śmiać. Przez całą drogę żartowaliśmy i było naprawdę super i mam nadzieję, że będzie tak częściej.

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz