Rozdział 8

10.7K 293 49
                                    

Tamtego wieczora doszłam jeszcze pięć razy, czyli ogółem rzecz biorąc William doprowadził mnie na szczyt, aż sześć razy. Skutkiem tego jest dziś moje strasznie obolałe ciało, które jęczy z bólu przy niemalże każdym ruchu. Delikatnie odwracam się na drugi bok. Zaspanymi oczyma widzę Williama, który leży na boku, a pod policzkiem ułożone ma płasko dwie dłonie. Nie śpi, lecz obserwuje mnie.

- Długo się tak na mnie patrzysz? – mówię nieco ochrypłym głosem, a potem ziewam.

- Jeszcze nie - kącik jego ust wędruje do góry, a ja lekko parskam śmiechem. Układam się twarzą do niego. Oboje patrzymy sobie w oczy.

- Nie żałujesz tego co się wczoraj stało? – te pytanie wywiera na mnie duże zaskoczenie, choć z drugiej strony to się mu nie dziwię. Przez chwilę się zastanawiam . Owszem, może nie powinnam tak szybko doprowadzać do seksu, ale czy żałuję? Nie, zdecydowanie nie.

- Nie, nie żałuje – unoszę się lekko na łokciach i składam lekkiego całusa na jego ustach. Kładę głowę na jego ramieniu, a dłoń płasko na jego piersi, dodatkowo swoją nogę przekładam mu przez biodra. Will jedną ręką obejmuje mnie przyciskając tym samym mocniej do swojego ciała, a drugą zaś głaszcze mi udo, które spoczywa na jego biodrach. Następnie składa dużego buziaka na moich włosach. Oboje przytuleni do swoich ciał milczymy przez dłuższą chwilę. Do mojej głowy powracają zdarzenia z minionego dnia. Margot miała obsesję na moim punkcie. William wiedział, że tam stoję i się na niech patrzę. Zabił na życzenia Margot swojego ojca. Kurwa, aż zrobiło mi się słabo.

- William? – wypowiadam jego imię ze stoickim spokojem.

- Hm? – palcami głaszcze moje nagie ramię. Zadzieram głowę do góry, by móc mu spojrzeć w jego czekoladowe i jakże hipnotyzujące oczy.

- Co teraz będzie ?

- No jak to co? Jesteś tu przy mnie i tak już zostanie – oho! A nie mówiłam? Że William włączy tryb dominacji w naszym życiu, po tych wszystkich zdarzeniach. Jednakże jego odpowiedź wcale mnie nie usatysfakcjonowała.

- William, pytam poważnie, jak ty sobie to teraz wyobrażasz? Mam mieszkanie na Florydzie studia... - wzdycham ciężko – Nie mogę porzucić  tego co mam, ty też nie. Masz tu dwie firmy, jesteś szefem mafii, nie możesz tego wszystkiego zostawić.

- Nie wiem, Nino – wzrusza ramionami – Naprawdę nie wiem, ale jedyną dobrą opcją będzie to jak, przeprowadzisz się tutaj z powrotem, załatwię ci studia medyczne i nie będziesz musiała zaczynać roku od początku. – to co powiedział mi przed chwilą Will wydaję się być najrozsądniejszą opcją w tym wszystkim.

- Masz rację – muskam ustami jego pierś.

- Za parę dni polecimy na Florydę, spakujesz wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i wrócimy tutaj.

- Tak, to będzie najlepsze wyjście – podnoszę się na łokciach i patrzę w jego oczy – Kocham cię.

- Ja ciebie też – całujemy się przez krótką chwilę, po czym odrywamy się od siebie.

- Chciałabym Ci powiedzieć, mój drogi Williamie, że nie mam nic do ubrania się prócz tej sukienki – wskazuje palcem na fotel, na którym ona się znajduje.

- O to się nie martw – daje mi pstryczek w nos – Masz nowo zakupione ciuchy w naszej garderobie – och, jaki on dobroczynny, nadal patrzę się w jego oczy, w tym czasie William sięga po telefon - Chciałbym ci powiedzieć moja droga Nino, że jest już godzina 12:34 i należało by w końcu wstać. – nie możliwie, że już ta godzina... Leniwie podnoszę się z ciała Williama. Schodzę z łóżka i wykonuje kilka kroków zupełnie naga. Schylam się, tym samym eksponując mój nagi tyłek przed moim mężczyzną. Zakładam na siebie jego błękitną koszulę i zapinam guziczki. Odwracam się przodem do niego, Will patrzy na mnie intensywnie i oblizuje usta.

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz