26

11.7K 303 6
                                    

Dłubie widelcem w talerzu, przekładając z boku na bok kawałek mięsa. Po tym wszystkim straciłam apetyt na to wszystko. Podpieram ręką głowę i spoglądam na zegar jest 21:39, a jego nadal nie ma i nie wiem gdzie się podziewa. Nie ma go już prawie 3 godzinę i zaczynam się o niego martwić.

Tak, martwię się o niego. Martwię się o Williama Turnera.

Na prawdę nie wiem co we mnie wstąpiło, aby tak mu powiedzieć. Na prawdę nie wiem, ale przecież nie powiedziałam tego specjalnie, aby go zdenerwować. Na samym końcu przed wyjściem w jego oczach już nie było złości tylko smutek i zawiedzenie. Ten wieczór naprawdę miał być udany, miałam dziś niezmierną ochotę zjeść kolacje z lampką wina w jego towarzystwie. A tym czasem jem kolacje sama.

A jeżeli poszedł do jakiejś lafiryndy?

Zależmy mi na nim, tak zależy mi, więc sięgam po telefon i szukam numeru do Jona. To przecież najlepszy jego przyjaciel, może siedzi u niego, albo może domyśla się gdzie on teraz jest. Niemal od razu znajduje jego numer i czekam na to, aż odbierze.

- Hej Nina, coś się stało, że dzwonisz o tej godzinie?

- Nie.. właściwie to tak - trzymam telefon przyciśnięty do ucha ramieniem, a w dłonie łapie szklankę po soku i talerz po mojej kolacji. Tego czego nie zjadłam wyrzucam do kosza. - William jest u ciebie?

- Nie, nie ma go, a co się stało? - Jon najwidoczniej też się zmartwił.

- Po prostu powiedziałam coś na żarty, a William wziął to na poważnie i wyszedł trzaskając drzwiami - nie wspomniałam mu o tym o co poszło, ani to co usłyszałam od Williama, czułabym się z tym niezręcznie.

- Cholera, a dzwoniłaś do niego?

- Nie wziął telefonu - gdyby go wziął miałby ze sto połączeń, aczkolwiek jest to nie możliwe ,gdyż jego telefon leży sobie na blacie.  - Nie wiesz, gdzie on może teraz być?

- William przesiaduje często w Barze u Mary - mówi, a ja słyszę, że ktoś wchodzi do domu i zamyka drzwi, wychylam się za ściany i widzę Williama.

- Dobra już nie ważne, bo teraz przyszedł - mówię z ulgą w głosie.

- O to dobrze, trzymaj się .

- Dzięki, pa - żegnam się z nim.

Odkładam telefon na stół w jadalni i idę do korytarza. William siedzi na schodach i ma złożone ręce, oraz trzyma głowę w dole, czuć od niego woń alkoholu.

- Z kim rozmawiałaś? - mówi leniwie. Podchodzę do niego, jest ubrany w garnitur i chyba nie jest mu za wygodnie, próbuje mu zdjąć marynarkę, ale mi to nie umożliwia, bo złapał moje nadgarstki.

- Z Jonem, puść mnie - mówię spokojnie. Serio on wziął to na poważnie to co powiedziałam, bo jest w takim stanie jakbym go zdradziła, a on się za to najebał. William puszcza moje nadgarstki, a ja pomagam mu wstać i zaprowadzam sypialni. Sadzam go na łóżko, a on się przechyla do tyłu. Wchodzę na łóżko i staram się zdjąć z niego to nie wygodne ubranie.

- Mmm skarbie - mruczy William i uśmiecha się cwaniacko, oczy ma wpół przymrużone. - Dobierasz się do mnie.

- Nie, nie dobieram się do ciebie, na pewno nie do najebanego - przeciągam marynarkę spod jego pleców i kładę na ramę łóżka.

- Nie jestem najebany misiaczku - podnosi się i spogląda na mnie słodko. Ma oczy jak szklanki. Obejmuje mnie w biodra i przyciąga do siebie jeszcze bliżej oraz przytula się do mojego brzucha.- Nie mów tak więcej, dobra? - powiem wam, że jak jest najebany to wygląda słodko, a tym bardziej uroczy ma głos.

- Przepraszam - jeżeli ma tak przychodzić napruty, nigdy w życiu. William dłońmi schodzi na moje pośladki i je miętoli w swoich dłoniach, ja za to trzymam dłonie na jego barkach.

- Mogę Ci wybaczyć jeśli - przeciąga ostatni wyraz.

- Jeśli co? - przerywam mu. Mężczyzna odrywa się od mojego brzucha i spogląda na mnie z cwaniacki uśmiechem potem zjeżdża wzrokiem na swoje krocze i porusza brwiami.

- Zboczeniec -wzdycham i odchodzę od niego.

- I tak niedługo będziesz się do niego dobierała i ssała - na moje policzki wkrada się rumieniec. Przekręcam oczami, William z powrotem opada na łóżko i wkłada ręce pod głowę. Biorę jego marynarkę i kieruję się do garderoby i ją tam zostawiam. Wracam do naszej sypialni, a William najebany książę rozwalił się w poprzek na całym łóżku.

Przecież ja go nie dam rady go przesunąć.

Biorę głęboki wdech i schodzę na dół. Wchodzę do kuchni w poszukiwaniu jakiś tabletek na ból głowy. Po obszukaniu kilku szafek znajduje tabletki na ból głowy, przy okazji znajduje też elektrolity. Wyjmuje butelkę wody z zgrzewki i z całym ekwipunkiem powracam do sypialni. Kładę to na szafce nocnej. Nie mam siły już na kąpiel, dlatego przebieram się w piżamę i schodzę do salonu. Pomimo tylu sypialń ile posiada William w swoim domu, ja wole spać w salonie, gdzie wręcz zajebiście mi się śpi. Biorę koc, układam poduszki i kładę się na kanapie, po niedługiej chwili zasypiam.

Następny jutro.



MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz