Jesteśmy już po całej ceremonii odnowienia przysięgi małżeńskiej rodziców Margot. Oczywiście nie obyło się bez łez wzruszenia. Uroczystość była piękna, staliśmy w drugim rzędzie, gdzie wszystko widziałam. To prawda, o czym mówił William. Margot w ogóle nie jest do nich podobna z wyglądu, a tym bardziej z charakteru. To naprawdę przemili ludzie, miałam przyjemność ich poznać przed ceremonią, i tak na prawdę to nie wiem po kim Margot ma te geny. Cała ceremonia odnowienia przysięgi odbyła się dwie godziny temu, jesteśmy już po kolacji. Niektórzy tańczą na podświetlanej płycie, rozmawiają, siedzą przy swoich stolikach, no i jestem też ja. Ja siedzę sama, Eva wyszła bo dostała ważny telefon. A William? Znów poszedł załatwiać sprawy mafijne na bankiecie i znów zostawił mnie samą. Nienawidzę jak to robi. Dopijam kieliszek wina. Biorę głęboki wdech i wstaje od stołu, muszę znaleźć Williama. W idę do wyjścia, ale nagle ktoś staje przede mną, podnoszę wzrok.... Och to Pan Evans.
- Przepraszam, że cię zatrzymuje Nino, ale chciałabyś ze mną zatańczyć? - w sumie to czemu nie. Mężczyzna jest sympatyczny.
- Oczywiście - odpowiadam z uśmiechem i podaje mu dłoń. Prowadzi mnie na środek parkietu. Obejmuje mnie w pasie, a moja dłoń jest położona na dłoni Pana Evansa. Poruszamy się w rytmie spokojnej muzyki.
- Cieszę się, że William spotkał tak piękną i mądrą kobietę - mówi wprost i uśmiecha się do mnie.
- Dziękuje, miło jest mi to słyszeć.
- Nie masz za co Nino, William promienieje kiedy jest przy tobie, widzę to. Kiedy był z Margot nigdy tak nie wyglądał, widać było,że miał do niej dystans. Przy tobie tego nie ma, jest sobą, powinien pilnować cię jak oczka w głowie - śmieje się Evans, ja również reaguje tak samo. - A tak w ogóle to, gdzie on się podziewa? - Och... też chciałabym to wiedzieć, na pewno jest z Margot, a to mnie przeraża, a zarazem doprowadza do szału.
- Nie wiem, właśnie mam zamiar go szukać - przełykam gule w garde. Rozglądam się po wielkiej sali i nigdzie wpośród goście nie widać mojego Williama. Moje serce przyśpiesza, gdy przez moje ciała przebiega niepokój. Williama nie ma już od dłuższego czasu.
- Ach, rozumiem sprawy mafijnie, nawet teraz nie mogą sobie odpuścić. Z tego co pamiętam są w pokoju na górze wraz z innymi szefami, pokój 100 ma czwartym piętrzę - podaje mi informacje, które są mi na chwile obecną bardzo potrzebne. W końcu piosenka dobiega końca, Pan Evans składa pocałunek na grzbiecie mojej dłoni, a ja dziękuje mu za taniec po czym szybkim krokiem idę w stronę wyjścia.
Na holu słychać jest tylko stukot moich obcasów. Setny pokój na czwartym piętrze. Wchodzę do windy i wciskam odpowiednie przyciski. Zaciskam wargi w wąską linie. Bardzo się denerwuje. Po minucie wychodzę z metalowej puszki. Drzwi za mną się zmykają, stoję pośrodku długiego holu, cisza jest ogłuszająca. Spoglądam w prawo, numer pokoi maleje, odwracam się w lewo, liczby rosną. Idę powolnym krokiem...96...97...98...99...100...Biorę głęboki wdech. Nie rozumiem czemu moje ciało czuje niepokój, po kręgosłupie przebiega mnie zimny dreszcz. Cholera, może przesadziłam z tym winem? Stoję przed drzwiami i wyciągam dłoń do klamki, jednak od razu zatrzymuje ten ruch. Powinnam zapukać. Unoszę dłoń wyżej i pukam do drzwi. Jednak po kilku sekundach nikt mnie nie otwiera. Chwytam klamkę by zobaczyć, czy na pewno są w tym pokoju. Naciskam klamkę i powili otwieram i zaglądam do środka.
Zamieram. Stoję wbita w ziemie. Serce mi przestaje bić. Świat zatrzymuje się w miejscu. Na stole leży roznegliżowana Marogt, a William stoi pomiędzy jej nogami bez marynarki i zsuniętymi spodniami. Ręka Willa ląduje na jej piersi i dobitnie ja ściska po czym ją całuje.
- Wiliam.... tak.
- Kurwa - warczy. Margot podnosi głowę ze stołu, a jej oczy przepełnione pożądaniem i ekstazą lądują na mnie. William spowalnia ruchy i odwraca się w moją stronę...
- Nina....
Koniec.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...