Zabije Was, przysięgam. Przez Wasze komentarze nie mogłam się powstrzymać i wstawiam już dziś kolejny rozdział, ale po nim musicie uzbroić się w cierpliwość, bo muszę napisać kolejne kilka rozdziałów no i dopiero będę je Wam wrzucać, a tym czasem miłego czytania rozdziału 4, a ja zmykam do dalszego pisania rozdziału piątego, który pojawi się w przyszłym tygodniu. Pod rozdziałem znajduje się jeszcze notka.
- Czas wrócić do domu, kochanie.
Głos Williama paraliżuje mnie całą. Stoję w miejscu, nie zamierzam się odwrócić. Nie chce go widzieć. Ignoruje jego słowa i szybkim krokiem zmierzam do samochodu. Teraz żałuje, że założyłam tak wysokie buty. Słyszę ciężkie kroki za mną, drżącymi dłońmi wyjmuje pilota do samochodu z torby, kiedy już jestem przy drzwiach wypada mi z rąk, nie zdążyłam ich już podnieść, bo moje ciało zostało odwrócone oraz przyciśnięte do mojego czarnego auta. Moja klatka piersiowa unosi się gwałtownie. Czuje jego ciepłe oraz umięśnione ciało przy moim ciele, które jest całe sparaliżowane przez strach i niedowierzanie, że on tu jest. Odwracam głowę w bok tylko po to, by nie ujrzeć jego brązowych hipnotyzujących oczu.
- Dobrze wiesz, że przede mną nie uciekniesz – łapie mnie za biodra i boleśnie wbija palce. Zaczynam się szarpać brzydząc jego dotykiem. William dociska mnie do auta jeszcze bardziej.
- Puszczaj – warczę przez zęby i spoglądam wprost w jego oczy, które nie wyrażają żadnych emocji.
- Zapomnij, zbyt długo zajęło mi szukanie cię, pozbyłaś się telefonu, a samochód, który mi zabrałaś zostawiłaś w jakiejś pierdolonej ślepej uliczce – mówi szorstko z wyrzutem.
- Nie masz prawa mieć do mnie jakichkolwiek pretensji! – wykrzykuje mu prosto w twarz. – Nie kurwa po tym co mi zrobiłeś, jeżeli mnie teraz nie puścisz zacznę krzyczeć, a dobrze wiesz, że nie daleko jest restauracja i ludzie zapewne usłyszą mój krzyk, jesteś na straconej pozycji.
- Chuj mnie to obchodzi kurwa, wracasz ze mną do domu. Do naszego domu w Los Angeles, rozumiesz? – nie, nie rozumiem.
- Pierdol się William, słyszysz? Pierdol się, nigdzie z tobą nie wracam – warczę wściekle na niego.
Jak on śmie?! Jak on śmie po tym wszystkim co mi zrobił nakazywać mi takie rzeczy? Myśli, że od razu jak potulny baranek do niego wrócę? Nie czuje takiej potrzeby.
- Słuchaj, kotku – oblizuje wargi – Albo wsiądziesz ze mną do samochodu i wrócimy do Los Angeles, albo wpakuje kulkę w łeb twojemu profesorkowi – jego głos przepełniony jest wściekłością i powagą. Nie poznaje go. Grozi mi życiem Dana, jeżeli nie wsiądę z nim do tego pieprzonego auta. Nienawidzę go, tak bardzo go nienawidzę. Z całych sił próbuje się wydostać z jego szponów, ale nic z tego. Jest zbyt silny. Jestem wściekła, a moje ciało już nie wytrzymuje tego napięcia, patrzę na niego, po czym pluje mnie prosto w twarz i się cynicznie uśmiecham. William ściera moją ślinę z twarzy. Patrzy na mnie groźnie.
- Oj kochanie, tak to nie będziemy się bawić – mówi niemal szeptem tuż przy mojej szyi, następnie czuje ukłucie na niej, moje ciało z każdą chwilą staje się wiotkie, a obraz staję się coraz bardziej rozmazany....
Budzę się na miękkim materacu, otwieram powoli oczy, a moja głowa nieprzyjemnie mi pulsuje. W pomieszczeniu panuje mrok, już wiem co to za wnętrze. To nasza sypialnia, a to oznacza, że jestem w los Angeles. Ten dupek uprowadził mnie drugi raz oraz mnie uśpił. Siadam na skraju łóżka i czekam moment, aż znikną mi mroczki przed oczami. Gdy już wszystko mija, podnoszę się i podbiegam do drzwi, ciągnę za klamkę oraz walę pięścią w drzwi, ale nic z tego. Nie biorąc pod uwagę hałas, który sama stwarzam panuje kompletna cisza. Opieram czoło o drewniane drzwi, a pojedyncze łzy suną się po moim policzku.
- Nino – słyszę za plecami głos Williama, odwracam się, a on siedzi na fotelu w rogu blisko drzwi balkonowych. Wściekłość rozpiera mnie na boki, podchodzę do niego szybkim krokiem i łapię go dwoma rękoma za koszule. Patrzę wrogo, na mężczyznę, którego niegdyś kochałam ponad wszystko.
- Chcę wrócić do domu, na Florydę rozumiesz? Nie masz kurwa, żadnego prawa by mnie tu trzymać! Przypomnieć ci jak ładnie pieprzyłeś tą pierdoloną sukę Margot na stole, hm? – puszczam biała koszule i staję na środku pokoju. – Wtedy na pierwszy bankiecie... – mówię ze stoickim spokojem i oblizuje usta. – Wtedy na pierwszym bankiecie, kiedy zostawiłeś mnie samą i poszedłeś niby omawiać sprawy mafijne... wtedy też mnie zdradziłeś? – moje serce bije z niewyobrażalną szybkością, nawet nie jestem do końca pewna, czy chcę usłyszeć wypowiedź
- Nie – odpowiada od razu i rozsiada się wygodnie na fotelu. – Nie zdradziłem cię. – prycham pod nosem.
- I mam ci w to uwierzyć? Zamiast normalnie porozmawiać, wyjaśnić dlaczego do tego doszło? dlaczego to zrobiłeś? – mówię łamiącym się głosem – Przeprosić... - przełykam gulę w sercu. – To ty wybrałeś to, że znowu mnie porwiesz i wywieziesz do Los Angeles, a to wszystko działa na twoją niekorzyść. – Will wstaje i podchodzi do mnie - Nigdy ci tego nie wybaczę co mi zrobiłeś. Dobrze sobie radziłam bez ciebie, wynajęłam mieszkanie, poszłam na studia....
- Przy okazji pierdoliłaś się z profesorkiem - po słowach jakie wypłynęły z jego ust, moja ręka zderza się z jego policzkiem. Głowa William odwraca się na bok. Zaciska szczękę, jego twarz nie wyraża żadnych innych emocji oprócz zdenerwowania, ale to chyba za zbyt mało powiedziane.
- Tak, pierdoliłam się z nim! – wykrzykuje mu to prosto w twarz. – I wiesz, co? I było mi zajebiście dobrze! Powiem nawet więcej – mówię szeptem, kiedy podchodzę do niego, a nasze twarze dzieli tylko parę niewinnych centymetrów – Pieprzył mnie lepiej od ciebie – patrzę w jego oczy i bezczelnie się uśmiecham. Patrząc na dół widzę, jak Will Zaciska pięści. Jest wściekły, a ja już nie panuje nad swoimi słowami – I z przyjemnością bym to powtórzyła, nawet na twoich oczach, Dan z pewnością pokazałby jak prawidłowa zadowolić kobietę! – William nie wytrzymując tego co właśnie usłyszał, gwałtownie łapie mnie za szyje, a moje stopy lekko odrywają się od podłogi. Moje oczy zachodzą łzami, kiedy ledwo co mogę załapać kolejny oddech. Wbijam swoje paznokcie w rękę Williama prawie do krwi, o a on po chwili mnie puszcza, opadam z hukiem na podłogę, próbując uspokoić mój oddech. Łapię się za bolącą szyje, moje oczy zadzieram do góry. Will, którego dotychczas znałam stoi nade mną i patrzy się na mnie wściekłym wzrokiem, jego klatka szybko się porusza. Pośpiesznie idzie w kierunku wyjścia i na koniec mocno trzaska drzwiami. Po jego wyjściu wybucham płaczem, wstaje z podłogi i rzucam wszystko co jest na półkach, zdjęcia, szklane figurki, które jeszcze przed chwilą ładnie ozdabiały półki teraz znajdują się na ziemi, potłuczone na milion kawałeczków. Twarz mam całą mokrą od łez. Dlaczego on nie może dać mi spokoju? Nie rozumie tego, że to co mi zrobił bardzo mnie bolało i musiałam długo dochodzić do siebie? Czy on nie wie ile siły mnie to kosztowało, abym mogła sobie na nowo ułożyć życie? Spoglądam na przezroczysty wazon wypełnionymi świeżymi kwiatami, który stoi na białym stoliku. Szybki krokiem podchodzę do niego i w przypływie wściekłości biorę go w dłonie i rzucam o drzwi, szkło kwiaty oraz woda, to wszystko znajduje się na podłodze, tak jak większość wyposażenia w tym pokoju. Rzucam się na łóżko i układam ciało bokiem, tyłem do wyjścia. Z moich oczu nadał wyciekają łzy i nie mają zamiaru przestać, czuje nie przyjemne ukłucia w klatce piersiowej. To tak bardzo boli. Nie mogę znieść widoku, który cały czas odtwarzany jest w mojej głowie. Margot z rozłożonymi nogami, a pomiędzy nimi William. Mój William. Nienawidzę tego, kiedy te niszczące wspomnienia wracają o mnie. To mnie niszczy. Tak bardzo go nienawidzę, a tak bardzo mi go brakuje. Jego uśmiechu, dotyku, pieszczot, pocałunków. Tak bardzo brakuje mi jego silnych ramion które co noc przytulały mnie do siebie. Tak bardzo bym chciała by mnie objął i przytulił mocno do siebie, mówiąc na dobranoc, że wszystko będzie dobrze......
Z racji tego, że siedzimy w domach ( mam taką nadzieję ) pomyślałam, żeby założyć Snapchata i tam do Was sobie porozmawiać. Słuchajcie musimy utrzymywać jakiś kontakt, a nie cały czas gadać do ścian, albo tych samych osób! No i też zależy mi na super kontakcie z Wami. Napiszcie mi w komentarzu co na ten temat myślicie.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...