I. Proces

1.8K 134 193
                                    

Londyn, 1815

‒ Kapitanie, czy poznaje pan kobietę zasiadającą na ławie oskarżonych? ‒ zapytał chrypliwym głosem sędzia Villers, poprawiając jednocześnie swoją perukę.

Mężczyzna nie wahał się i niemal od razu udzielił odpowiedzi.

‒ Niezupełnie.

Eleonora poczuła, jak pętla zaciska jej się wokół szyi. Zeznania kapitana Beamounta miały być jej kartą przetargową. Odruchowo zacisnęła rękę na brzegu swojej białej, jedwabnej sukni i posłała nerwowe spojrzenie mężczyźnie stojącemu przy drzwich. Mimo że próbował nie zwracać na siebie uwagi, przyciągał wiele ciekawskich spojrzeń.

Był widocznie lepiej ubrany od pozostałych mężczyzn. Mankiety oraz kołnierz jego koszuli zostały wykończone pięknie haftowaną koronką, a kamizelkę wykonano z materiału o niewątpliwie wysokiej jakości. W dodatku obszyto ją złotą nitką.
Na wierzch zarzucony miał aksamitny, granatowy frak. Beżowe spodnie oraz wysokie buty idealnie uzupełniały strój. Również aparycja mężczyzny nie pozostawiała nic do życzenia. Był wysoki i atletycznej budowy. Twarz miał również dość przystojną. Wyraźnie zarysowana żuchwa, jasne oczy wpatrzone w Eleonorę i ciemnobrązowe baczki. Wygląd mężczyzny jednoznacznie wskazywał, że nie był to nikt inny jak książę Norfolk ‒ William, dwudziestopięcioletni arystokrata zaprzyjaźniony z rodziną królewską. Zdaje się, że zeznania kapitana nie zmąciły spokoju księcia. Jego twarz pozostawała niewzruszona.

‒ Czy mógłby pan sprecyzować? ‒ dopytywał sędzia.

‒ Kiedy poznałem hrabinę...

‒ ... Księżną ‒ lord Villers poprawił kapitana z typowym dla siebie umiłowaniem do urzędniczej precyzji. Rzeczywiście miał rację, Eleonora, dopóki nie została skazana, powinna być tytułowana jako księżna.

‒ W istocie ‒ potwierdził Beamount. ‒ Kiedy poznałem jej wysokość... ‒ zawahał się ‒... ubierała się inaczej. Teraz wygląda spokojniej, ale z pewnością to ta sama osoba.

Eleonora odetchnęła z ulgą. Rzeczywiście obecnie wybierała tkaniny o bardziej stonowanych kolorach, co nie znaczy, że ubierała się skromniej. Wręcz przeciwnie, miała więcej pieniędzy niż wtedy, gdy była zwykłą hrabiną. Jednak dzięki eleganckiej, starannej fryzurze i delikatnemu makijażowi można ją było uznać za spokojną i dystyngowaną damę.

Albert Beamount doskonale pamiętał wieczór, kiedy poznał Eleonorę. Cztery lata temu, gdy dopiero zaczynał karierę wojskową, jego pułk stacjonował w hrabstwie Pembrokeshire w Walii. Albert był człowiekiem niezwykle praktycznym, dlatego nigdy nie interesowała go nauka tańca czy sztuki konwersacji. Mimo to nie można było mieć zastrzeżeń do jego manier oraz niewątpliwej inteligencji.

Przyjaciel Beamounta z wojska, George Spencer, namówił go na bal organizowany przez świeżo owdowiałą hrabinę Pembrokeshire. Słynęła z zamiłowania do przyjęć i łamania konwenansów. Jej mąż, spokojny z natury hrabia, oczekiwał równie potulnej żony. Musiał przeżyć ogromny zawód, gdy niedługo po ślubie poznał prawdziwy charakter Eleonory, jedynego dziecka sir Fitzwilliama Coswaya. Hrabia był zbyt nieśmiały, aby walczyć z temperamentem małżonki, dlatego nie oponował, gdy ta wyjeżdżała na długie tygodnie do Londynu, by korzystać z wszystkiego, co duże miasto ma do zaoferowania.

Eleonora poza niezwykłą urodą odznaczała się żywym usposobieniem i dość dobrym wykształceniem. Biegle mówiła po francusku i była niezwykle oczytana. Miała ugruntowane poglądy, którymi chętnie się dzieliła, co było niespotykane dla damy w wieku zaledwie dziewiętnastu lat. Liczne talenty zaskarbiły jej przychylność londyńskiej socjety, a wkrótce stała się jej nieodłącznym elementem.

Jedyną osobą, której na sercu leżało przywołanie hrabiny do porządku, była jej teściowa. Wdowa po ojcu hrabiego Pembrokeshire często słała synowej listy, w których wyrażała głębokie zaniepokojenie jej niemoralnym stylem życia. Każde pojawienie się Eleonory w rezydencji swojego męża było doskonałą okazją dla jego matki do podjęcia próby wpłynięcia na młodą kobietę. Prowadziło to do licznych kłótni między paniami, tym bardziej że hrabina wdowa uważała, iż Eleonora ma zły wpływ także na jej córkę, Georgianę. Szesnastolatka coraz częściej nie chciała się podporządkowywać regułom, które ustaliła jej matka.

Niestety młody hrabia niespodziewanie zachorował i zmarł, nie pozostawiając po sobie potomka. Majątek przejęła jego żona, co zachęciło ją do powrotu do Walii i prowadzenia domu według własnych zasad.

Majątkiem zarządzała dobrze, jednak bale, które zaczęła organizować, przyprawiały jej teściową o ból głowy. Sława, jaką cieszyły się te przyjęcia, przyciągała do rezydencji towarzystwo o wątpliwej reputacji. Hrabina wdowa postanowiła dać za wygraną i przeprowadziła się do wiejskiej posiadłości swojej siostry. Zabrała ze sobą pamiątki rodzinne, srebra i drogocenną biżuterię. Jednak pod opieką synowej pozostawiła swoją jedyną córkę. Uważała, że Georgiana jest już zupełnie zepsuta przez szwagierkę i nie uda się jej sprowadzić na właściwą drogę. Pogardzała nią w równym stopniu, co Eleonorą.

Po wyprowadzce hrabiny wdowy ustały spory, a młode panie mogły żyć tak, jak sobie tego życzyły. Jednak to nie wystarczało ambitnej Eleonorze. Planowała ponownie wyjść za mąż, tym razem za księcia. Był to kolejny szczebel w drodze na szczyt. Zaczynała od córki niewiele znaczącego baroneta, następnie dzięki małżeństwu, które szczęśliwie dla niej trwało zaledwie rok, została hrabiną. Teraz nadeszła najwyższa pora na zdobycie tytułu księżnej, a kilku odpowiednich kandydatów na męża właśnie pojawiło się na horyzoncie.

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz