LVIII. Druciane potyczki

135 25 66
                                    

Bornel, 1814

Eleonora nerwowo krążyła po bawialni. Jeszcze nigdy tak nie martwiła się przed przyjęciem gości. Kilka razy poprawiła bielusieńki obrus, który jej zdaniem nie leżał na stoliku wystarczająco prosto. Ciasteczka upieczone przez Ivette ustawiła tak, by wyglądały bardziej apetycznie.

Arystokratka była niezwykle wdzięczna gospodyni, która bez słowa sprzeciwu przygotowała wszystko na dzisiejsze spotkanie. Ivette jednak nie zrobiła tego dla Eleonory, a dla siebie samej. Ona również należała do kobiet, które żywo angażowały się w sprawy lokalnej społeczności i nie mogła wyjść przed koleżankami na złą gospodynię.

Sześć rozchichotanych kobiet zostało wprowadzone do bawialni. Wśród nich Eleonora znała jedynie Myrtle. Dama przedstawiła jej pozostałe panie, ale księżna miała wrażenie, że brakuje jej tchu i zaraz zemdleje, więc nie zapamiętała żadnego imienia, co potęgowało niezręczność owej sytuacji.

– Proszę się częstować – jęknęła.

Słowa Eleonory zginęły w wesołym gwarze kobiet, które nie czekając na zaproszenie zasiadły na sofach i wyciągnęły ze swoich koszyków włóczki i druty.

Arystokratka ciężko przełknęła ślinę. Rzadko zdarzało jej się tracić rezon, ale grupka lokalnych kobiecin była znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż dystyngowane damy i panowie. Tutaj Eleonora nie mogła posłużyć się swoim tytułem, by zaznaczyć swoją pozycję. Właściwie była całkowicie sama w obcym miejscu. Christopher, korzystając z ocieplenia, miał spotkać się z mistrzem budowniczym, by omówić dalsze prace przy sierocińcu i rozpocząć kilka z nich wraz z Pawim Oczkiem i Wielkoludem.

Księżna zaczynała żałować, że dała się ponieść emocjom i zaprosiła damy na plebanię. Niepewnie przysiadła przy Myrtle, która szeptała numery kolejnych oczek. Spoglądając na nią, Eleonora zdała sobie sprawę, że nie ma własnych drutów i włóczki.

– ,,Błogosławiony stan nie tylko wpływa na moją figurę, ale i pamięć" – pomyślała. – ,,Bycie dobrym nie popłaca".

Księżna spąsowiała. Jak miała pomóc tym biednym dzieciakom, nie mając ku temu odpowiednich narzędzi?

Myrtle musiała spostrzec jej zakłopotanie. Wyjęła ze swojego koszyka błękitną włóczkę i podała ją Eleonorze. Po chwili do rąk arystokratki trafiły także druty. Ona jednak popatrzyła na nie niepewnie. Zastanawiała się, jak powinna ich użyć. Pozostałe damy wykonywały szybkie ruchy, których Eleonora za nic nie potrafiła powtórzyć. Jedyne co jej się udało, to pokłóć delikatne dłonie.

– Zaczniemy od czegoś prostego. Szalik będzie idealny na pierwszy raz! – Madame de Bouville pochyliła się ku niej. – Na początku zrób pętelkę, o tak!

Myrtle zawinęła nitkę wokół palców i sprawnym ruchem zaplątała ją wokół drutów. Eleonora próbowała powtórzyć tę czynność, ale efekt był zupełnie inny niż u towarzyszki.

Księżna wydęła usta i odrzuciła robótkę na stolik. Wszystko zawsze jej wychodziło. Być może dlatego, że kiedy pojawiały się pierwsze trudności, Eleonora poddawała się, by uchronić się przed porażką.

Arystokratka powiodła spojrzeniem na damy. Szybko dostrzegła, że ma przed sobą reprezentację wszystkich typów wiejskich kobiet. Od grubych do szczupłych, tych wyglądających przyjaźnie, ale i zabijających surowym wzrokiem. Były głośne i w opinii Eleonory kiepsko wychowane. Rozsiadły się, jakby były u siebie, nie oddając należnych honorów gospodyni. Zamiast tego z ciekawością lustrowały każdy kąt pomieszczenia, by później zdać relację paniom, które nie dostąpiły zaszczytu wizytowania plebanii.

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz