LXXIX. Karty na stół

123 24 85
                                    

Londyn, 1815

Nadszedł najtrudniejszy dzień w sądowej batalii. Eleonora nienawidziła momentu, kiedy zasiadała na ławie oskarżonych. W każdej innej chwili mogła liczyć na wspierające ramię Williama, jego spojrzenie pełne czułości czy słowa otuchy, jednak gdy przekraczała próg sali sądowej, zostawała sama. Nikt nie mógł jej tu pomóc, tylko ona mogła się obronić. Oczywiście miała za sobą wyśmienitych prawników, ale kiedy sędzia Villers chrypliwym głosem rozpoczynał proces, Eleonora miała wrażenie, że była tu sama z Thomasem, który siedząc po przeciwnej stronie, posyłał jej złowrogie spojrzenia.

Na sali rozległ się stukot kobiecych pantofelków. Księżna przymknęła powieki, by nie dać się przedwcześnie ponieść emocjom na widok świadka.

– Proszę się przedstawić – zaczął sędzia.

Lord Villers, widząc przed sobą około sześćdziesięcioletnią, zniszczoną przez życie kobiecinę, westchnął ciężko. Liczył na przełom w sprawie, ale powątpiewał, że ta dama może mu go dać.

– Lady Lynette Cosway – powiedziała niemal bezgłośnie. – Wdowa po sir Fiztwilliamie Coswayu.

Eleonora wzdrygnęła się, słysząc to imię. Westchnęła ciężko i powoli odwróciła głowę w kierunku świadka. Wystarczyło jedno spojrzenie na damę, by w oczach księżnej zaszkliły się łzy. Zupełnie inaczej zapamiętała Lynette. Jeszcze kilka lat temu była elegancką kobietą w pełni sił. Dziś próżno było szukać tej osoby pod stwardniałą, wysuszoną skórą przeoraną zmarszczkami. Jedynie wzrok lady Cosway się nie zmienił. Był tak surowy, że potrafił namacalnie ranić.

– Czy ma pani dzieci? – dopytywał znudzony Villers.

– Tak, córkę Eleonorę.

Księżna wbijała wzrok w Lynette, zapominając o oddechu. Dama lustrowała ją od stóp do głów. Eleonora miała wrażenie, że nawet zajrzała do jej duszy. Zacisnęła dłonie w piąstki, a na jej czoło wpłynęły kropelki zimnego potu, który spłynął po skroni, zostawiając za sobą mokrą ścieżkę.

Arystokratka omiotła nerwowym spojrzeniem salę. Thomas z podniecenia nie mógł usiedzieć na krześle. Rytmiczne stukał palcami w blat ławy. Usta zacisnął w wąską kreskę, choć jeden kącik unosił się do złośliwego uśmiechu. Eleonora nie to chciała zobaczyć. Odszukała Williama na swoim stałym miejscu. Spokój bijący z jego sylwetki dodawał otuchy księżnej. Tylko dzięki niemu potrafiła jeszcze zebrać się w sobie i zawalczyć.

– Czy kobieta zasiadająca na ławie oskarżonych jest pani córką?

– Nie! – odpowiedziała zdecydowanym tonem Lynette.

Po sali sądowej natychmiast rozeszła się fala pełnych zaskoczenia westchnień, głośnych pomruków i dźwięk piór szybko sunących po kartkach papieru.

– Mamo, nie mów tak – jęknęła Eleonora, czując, że zaraz zemdleje.

Sędzia Villers poprawił się w fotelu. Szerzej otworzył oczy, zdziwiony najnowszym zeznaniem. Dotychczas uważał księcia Richmond za złośliwego, zazdrosnego małżonka, który pragnie utrudniać rozwód, ale być może ta historia kryła w sobie drugie dno.

– Lady Cosway, czy mogłaby pani powiedzieć coś więcej?

– Moja Eleonora tak nie wyglądała! – Dama załkała. – Co jej zrobiłaś? Zabiłaś ją? Kim jesteś?

– To ja, mamo – księżna odpowiedziała, dławiąc się łzami. – Przecież musisz mnie pamiętać. Mamusiu, ja cię tak bardzo przepraszam.

– Nie znam cię! – krzyczała Lynette w szaleńczym amoku. – Moja córeczka nigdy by się ode mnie nie odcięła.

– Mamo, proszę! Przypomnij sobie... Pamiętasz, jak mnie przytulałaś na pożegnanie i kazałaś być dzielną? Ja musiałam tak postąpić!

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz