XIX. Złego złe początki

220 37 123
                                    

West Sussex, 1812

Garderobiana wkroczyła do sypialni Eleonory punktualnie o siódmej. Księżna szczerze nienawidziła zwyczajów panujących w domu jej męża. W Pembrokeshire ani myślała zwlekać się z łoża przed południem.

Służąca wyczekująco spoglądała na kobietę, toteż Eleonora niechętnie opuściła niezwykle wygodne łóżko z ozdobnym baldachimem i podeszła do białej szafy na złotych nóżkach, aby wybrać strój.

‒ Gdzie są moje suknie?! Przecież miały być już rozpakowane! ‒ krzyknęła, gdy zauważyła, że wnętrze szafy wypełnia kilka kreacji zupełnie nieodpowiadających jej stylowi.

Młodziutka dziewczyna, która miała pomóc ubrać się księżnej, stała niczym sparaliżowana ze strachu. Obawiała się gniewu nowej pani.

‒ Lepiej pójdę po pana Browna, on wszystko wyjaśni waszej wysokości ‒ powiedziała, po czym zniknęła za masywnymi drzwiami.

Eleonora ciężko opadła na fotel. Jej zaczerwienione policzki zdradzały, że sytuacja prawdziwie ją oburzyła.

Nie minęła chwila, a starawy kamerdyner pojawił się w sypialni księżnej. Wraz z nim do pomieszczenia wróciła spłoszona służka. Brown stanął przed swoją panią idealnie wyprostowany niczym żołnierz czekający na rozkazy.

‒ Może mi pan wyjaśnić, czemu moje kufry wciąż nie są rozpakowane, mimo że minęło już kilka dni od ślubu? ‒ zapytała wyraźnie niezadowolona Eleonora.

‒ Książę kazał wyrzucić suknie waszej wysokości i na ich miejsce zamówić nowe. Jaśnie pani powinna rozmówić się z mężem w tej sprawie ‒ odpowiedział spokojnie.

Księżna niemal gotowała się ze złości. Gwałtownie poderwała się z fotela i podbiegła do szafy, jeszcze raz przyglądając się ubraniom.

‒ Nożyczki ‒ zwróciła się do garderobianej. Spanikowana dziewczyna podała pani upragniony przedmiot, jednak wcześniej kilka razy prawie go opuściła. Eleonora, widząc niezdarność służącej, przewróciła oczami.

Księżna wyjęła pierwszą suknię, jaka wpadła jej w ręce. Tak się składało, że miała cały dekolt zasłonięty materiałem, dlatego też arystokratka czym prędzej wycięła w jej opinii zbędny fragment. Była pewna, że takim strojem zadziała Thomasowi na nerwy, co niemal natychmiast wprawiło ją w dobry humor.

Pan Brown niezauważenie opuścił pokój, a przestraszona panna pomogła ubrać się księżnej. Teraz obawiała się, że to na nią spadnie wina, gdy Rushworth zobaczy suknię żony.

Eleonora udała się na śniadanie do jadalni, chociaż nie widziała sensu jadać posiłki tylko we dwójkę w tak dużym pomieszczeniu. Gdy dotarła na miejsce, zdziwiona zauważyła, że nie ma tam jej męża.

,,Po co ustala zasady, których sam nie przestrzega" ‒ pomyślała.

Jedną ręką chwyciła talerz, na który nałożyła kilka interesujących ją dań, a drugą podniosła porcelanową filiżankę i opuściła pokój. Postanowiła zjeść w saloniku, który książę oddał do jej prywatnej dyspozycji. Po drodze dopadł ją służący i przekazał epistołę od hrabiny Rutland, która przed chwilą nadeszła.

Eleonora rozsiadła się na eleganckiej sofie, a talerz wraz z filiżanką odstawiła na przylegający do niej stolik.

Salonik był przestronnym pomieszczeniem o jasnozielonych ścianach. Księżna była więcej niż zadowolona z jego wystroju. Piękne damy spoglądały na nią z ogromnych obrazów, a w dużym lustrze umieszczonym nad marmurowym kominkiem mogła podziwiać własne oblicze. Białe meble z geometrycznymi wzorami idealnie dopełniały całości.

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz