XXIX. "D"

184 30 62
                                    

Granica hiszpańsko-portugalska, 1812

Po Badajoz Albert czuł się wyzuty z wszelkich zasad moralnych, jak i własnego człowieczeństwa. Ciągle miał przed oczami krwawą rzeź, która budziła w nim wyrzuty sumienia. Chciał zapomnieć o tym wszystkim i znów być w pełni sobą, ale wojna się nie skończyła i trzeba było walczyć dalej.

Beamount nie potrafił traktować kolegów tak samo. Teraz wszyscy ponownie byli zdyscyplinowanymi żołnierzami, ale Albert nie mógł wymazać z pamięci występków, jakich się dopuścili. Szczególną odrazę odczuwał na widok Francisa. Był zawiedziony jego postawą, przez co nie mógł spojrzeć mu w oczy. Redford był zaskoczony nagłym wyobcowaniem Beamounta, ale domyślał się, co może być tego przyczyną.

‒ Albercie, ja nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło ‒ zagadnął Redford pewnego dnia. ‒ Proszę, wybacz mi.

Beamount nie odpowiedział wtedy Francisowi. Popatrzył na niego smutno i odszedł. Jednak doceniał skruchę towarzysza. Od tego dnia ich stosunki zaczęły się stopniowo poprawiać. Na początku Albert jedynie mógł znajdować się w pobliżu Redforda i nie odczuwał dyskomfortu z tego powodu. Później przestało mu przeszkadzać, że Francis do niego mówi, a z czasem sam zaczął mu odpowiadać.

Nierozstrzygnięta pozostawała tylko kwestia Guillermo. Całkowicie odciął się od reszty żołnierzy. Nie zamienił ani słowa z żadnym Anglikiem, a najczęściej posyłał im tylko nienawistne spojrzenia. Mieszkańców wyspy obwinił za śmierć Marisy i Clavio, więc niechęć do tej nacji stała się jak najbardziej zrozumiała. Albert martwił się o Hiszpana. Zaczął się dziwnie zachowywać, krążył wokół obozu i ciągle się rozglądał. Wszyscy uznali, że jego alienacja potrwa tylko chwilę, ale tak się nie stało. Żałoba i gorycz ciągle rozpalały serce Guillermo.

Generał Marmont przeciął szlaki komunikacyjne armii Wellingtona, co zmusiło go do odwrotu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Generał Marmont przeciął szlaki komunikacyjne armii Wellingtona, co zmusiło go do odwrotu. Francuskie wojsko podążało za wrogimi siłami niczym cień.

Przez tydzień żołnierze obu armii maszerowali obok siebie niedaleko Salamanki, w zasięgu bezpośredniego ognia artyleryjskiego. Albertowi chwilami nawet zdawało się, że słyszy szydercze śmiechy Francuzów.

Gdy dotarli na bardziej pofałdowany teren, Marmont stracił z oczu Brytyjczyków i zaczął popełniać błędy. Między jego jednostkami powstała ponad kilometrowa luka, którą natychmiast zauważył Wellington ze wzgórza nieopodal. Ugryzł udko kurczaka i stwierdził, że Marmont już przegrał, co rzeczywiście okazało się prawdą.

Trzecia dywizja uderzyła od prawego skrzydła na niczego niespodziewających się Francuzów. W tym samym czasie również lewe skrzydło wrogiej armii było atakowane. Podczas walki został ranny nawet generał Marmont! Szósta dywizja zaatakowała środek, zmuszając Francuzów do odwrotu do lasu, co przypieczętowało zwycięstwo Wellingtona.

Arthur Wellesley w bitwie pod Salamanką okazał się mistrzem manewrowania. Przegrana zmusiła wroga do zaprzestania oblegania południowych prowincji Hiszpanii i ustąpienie z Madrytu.

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz