LXXVII. Albert i Charles

139 25 171
                                    

Londyn, 1814

Eleonora właściwie za każdym razem towarzyszyła Elliotowi w drodze do Londynu. Większość czasu w stolicy spędzała na tej samej ławce w parku, gdyż nigdy nie starczyło jej odwagi, by zapukać do drzwi. Tym bardziej że coraz częściej dostrzegała młodą kobietę oraz starszą damę, odwiedzające dom. Księżna ku swojemu niezadowoleniu musiała przyznać, że panna jest niezwykle urodziwa.

Do Charlesa także nie udało jej się dotrzeć, wolała z nim korespondować, zapewniając, że nie ma możliwości opuszczenia Rutland. To było łatwiejsze niż ponowne spotkanie z nim. Nie ufała sobie, a wiedziała, że Landon będzie ją uwodził na wszelkie sposoby.

Penelope przybyła do Londynu razem z ciotką Lydią. Dama nie mogła puścić jej samej, a poza tym marzyła, by być na ślubie pary. W końcu udało jej się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i ożenić Alberta ze swoją podopieczną.

Panie wniosły mnóstwo chaosu w poukładane życie Beamounta. Penny z typową dla siebie energią, wypełniała cały dom, sprawiając, że nie zdawał się tak pusty. Małą Elizabeth pokochała od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko zobaczyła jej ciemne włoski i uśmiechnięte usteczka, okrzyknęła ją najładniejszą dziewczynką pod słońcem. Ciotka Lydia w pełni zgadzała się z Penelope, a po cichu liczyła, że Albert pewnego dnia wyśle Lizzy do niej na wychowanie.

Pani Houghton była zdziwiona, gdy zastała Beamounta z dzieckiem, ale ten opowiedział jej historyjkę z kuzynką, w którą ciotka nawet przez chwilę nie wątpiła. Zbyt była pochłonięta szukaniem odpowiedniej krawcowej i wybieraniem drogich koronek, by skojarzyć, że dziewczynka nosi imię po zmarłej matce Alberta, a jego ojciec nie miał żadnego rodzeństwa.

Ponowne pojawienie się Penny w życiu kapitana spełniło jego oczekiwania, ale tylko częściowo. Uczucie nie wygasło, jednak okazało się nie równać temu, co czuł do Eleonory. Ich spotkanie w czerwcu ożywiło wszystkie uśpione wspomnienia i tłumione w sobie emocje. Oczywiście wciąż pragnął ślubu z Penelope, ale zrozumiał, że nigdy nie zastąpi ona arystokratki, która wciąż miała miejsce w jego sercu. Szczęśliwie Lydia umyśliła sobie odnowić stare znajomości i od rana do wieczora składała wizyty w towarzystwie Penny i Alberta, którymi musiała się pochwalić, gdyż w swojej opinii osiągnęła upragniony sukces.

Beamount nie był tym zachwycony. Nigdy wcześniej nie rozstawał się z córeczką na tak wiele godzin, ale ciotka i tak miała wyjechać zaraz po ślubie i nie chciał psuć jej przyjemności, a przynajmniej nie miał czasu na rozmyślania o Eleonorze. Hiszpanka także nie lubiła brylować wśród londyńskiej socjety. W sztywnej, brytyjskiej etykiecie nie było miejsca dla choćby odrobiny szaleństwa. Mogła zapomnieć o loczkach swobodnie wymykających się spod upięcia, czy wygniecionej sukni. Brakowało jej też wszechobecnego słońca i ciepłego wiatru smagającego jej twarz.

Albert bardzo martwił się, widząc, że Penny jest umęczona obecną sytuacją. Z całych sił starała się dopasować. Damy krzywo spoglądały na ciemniejszą karnację Hiszpanki, przez to ta czuła się jak odmieniec. Eleonora świetnie sobie radziła z przekraczaniem kolejnych granic. Niestety Hiszpance nie przychodziło to tak łatwo, co podkreślało przepaść, jaka dzieliła obie panie.

Po kolejnym dniu pełnym wrażeń cała trójka wróciła do domu Beamounta. Gdy tylko przekroczyli próg, zmęczony Albert nabrał nowej energii, widząc córeczkę trzymaną przez nianię na rękach. Ciotka krzywiła się na ten zwyczaj, gdyż uważała, że dziecko powinno spędzać czas w swoim pokoju i czekać, aż opiekun do niego przyjdzie, a nie wychodzić mu naprzeciw. Pani Smith, niania dziewczynki, zdawała się nie słyszeć karcących szeptów ze strony damy. Wolała spełniać życzenia pracodawcy, który nie miał nic przeciwko, by bawiła się z Lizzy w innych częściach domu.

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz