LVI. Chemik

148 24 51
                                    

West Sussex, 1813

Goodwood House zaczynało przypominać nawiedzone zamczysko. Pełno w nim było duchów przeszłości. Pan Brown słyszał stukot pantofelków Eleonory, widział Thomasa dostojnie kroczącego po swojej rezydencji, choć niezliczone korytarze świeciły pustkami. Służba, która nie miała komu służyć, znikała gdzieś wieczorami lub tłoczyła się w jednym pomieszczeniu. Nikt nie oglądał pięknych pejzaży w złotych ramach w żółtej bawialni, bystre spojrzenia uchwycone przez wybitnych malarzy nie miały ani odrobiny zabawy. Na cóż patrzeć, skoro wszędzie było pusto? Tylko jedna sofa zdawała się być w użytku. Drobna, kobieca postać przerzuciła nogi przez oparcie i w najlepsze drzemała.

– Mary! Na Boga! Nie możesz spać w pokojach książęcej pary!

– A widzisz tu jakąś książęcą parę? – warknęła, wyrwana z objęć Morfeusza.

Wally westchnął ciężko i przysiadł przy głowie panny Kirby. Wyciągnął swoją szorstką dłoń i zaczął gładzić ją po włosach.

– Tęsknię za nimi.

– Za tym diabłem też? – Oburzyła się Mary.

– Darzył mnie zaufaniem i jak mniemam przyjaźnią. Z księciem zawsze miałem pełne ręce roboty.

Od wyjazdu Eleonory Wally czuł się zwyczajnie niepotrzebny. Mógł krzyczeć na niesforne pokojówki i wycierać kurz z obrazów, ale po cóż to? W rezydencji nie było nikogo, kto doceniłby jego pracę.

– Nie boisz się reakcji księcia, gdy dowie się, że jego żona gościła tu innych mężczyzn, a na koniec wyjechała?

– Z listu od jego wysokości wynikało, że całkiem jest zadowolony z chęci Eleonory, by poprawić jej płodność. Zresztą... – machnął ręką. – Nie dbam o to. Już dawno bym odszedł, gdyby nie księżna. Będzie nas potrzebowała, kiedy wróci.

– Martwię się o nią.

Mary posmutniała. Ona także dotkliwie odczuwała nieobecność swojej pani. Zaczynała żałować, że nie wyjechała razem z nią.

– Na pewno świetnie sobie radzi. – Wallace próbował pocieszyć pannę Kirby, choć i on był niespokojny o los Eleonory.

Nagle drzwi do żółtej bawialni z impetem otworzyły się. Młody mężczyzna, który wyglądał niczym oszalały, wdarł się do pomieszczenia, a za nim przybiegł wystraszony lokaj. Wally od razu rozpoznał w nieproszonym gościu Charlesa Landona.

– Wicehrabia nie chciał mi uwierzyć... – jąkał się służący.

– Gdzie jest księżna? – przerwał mu zniecierpliwiony Charles.

Pan Brown szybko poderwał się z sofy, by wyjść naprzeciw gościowi.

– Przykro mi, jej wysokość wyjechała do jednego z alpejskich kurortów.

Landon musiał dać wiarę w słowa pana Browna. Idąc tutaj, nie zauważył nigdzie śladów bytności Eleonory. Wicehrabia nie mógł pojąć, dlaczego księżna wyjechała, nic mu o tym nie wspominając.

Ostatnimi czasy pojął, że mimo zapewnień, iż jest inaczej, nie może bez niej żyć. Chciał wrócić do Goodwood House i wykrzyczeć to Eleonorze prosto w twarz. Może wówczas by się nad nim zlitowała? Ona też musiała coś do niego czuć. Być może nie był to gorący afekt, ale ciepłe uczucie.

Charles nie mógł się pogodzić z wyjazdem księżnej. Nie rozumiał, czemu to zrobiła. Życia wicehrabiego po raz kolejny rozsypało się na drobne kawałki, mimo że dopiero co posklejał swoje serce po jakże niefortunnym ślubie.

MistyfikacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz