XIV "Machina wojenna"

420 25 8
                                    


    Przygotowania do wyprawy na Karak trwały w najlepsze. Baldwin zażądał trzech tysięcy konnych i tyle samo pieszych rycerzy. Salomea pewnego dnia znalazła punkt na jednym z tarasów, z którego całkiem dobrze było słychać posiedzenia baronów, zapamiętała dobrze tamto miejsce, wiedząc, że w przyszłości może się jej przydać.
    Na dworze zupełnie nagle często zaczął przebywać szlachcic imieniem Balian i był panem na Ibelinie. Dziewczyna zauważyła, że Baldwin szanuje go tak samo jak Rajmunda i Wilhelma z Tyru, musiał być zatem utalentowany i mądry.
    Któregoś dnia po ich rozmowie, kiedy królowa dreptała wesoło za królem, opowiadając mu, jak jeździła na wyprawy z ojcem podczas wojny z Danią (liczyła, że pozwoli jej dzięki temu uczestniczyć w wyprawie), natrafili właśnie na Baliana.
    - Panie...- wypowiedział i ukłonił się, po czym zwrócił się do Salomei. - Pani. - I znów się pokłonił. Para królewska kiwnęła głowami.
    - Jak idzie gromadzenie zapasów? - Spytał Baldwin, wystrojony w białą tunikę z wysokim kołnierzem, grawerowaną maskę i również biały turban. Salomea dopasowała się outfitem, przywdziewając białą suknię z granatowym pasem i zwężanymi rękawami o również granatowych bransoletach.
    - Całkiem dobrze. Cały czas dokładamy suszonego mięsa oraz baniaki z wodą. Mam rozumieć, że nie bierzemy machin oblężniczych? - Balian nie uczestniczył we wszystkich radach i wciąż nie był wszystkiego pewien.
    - A co macie zamiar oblegać, równinę? - Prychnęła niezbyt miło Salomea i oparła dłonie na biodrach. Dopiero po chwili doszło do niej, że spojrzenie obu mężczyzn wylądowało na niej ciężko. - W sensie...tak wywnioskowałam z opisów Rajmunda. Wątpię, żeby Renald w jakikolwiek sposób się przed wami bronił.
    - Racja, pani. - Zgodził się Balian i pomyślał, że mógłby ją polubić. Gdy zobaczył ją pierwszy raz, z lekko zmarszczonymi, ciemnymi brwiami, poważną, surową twarzą i błyszczącymi oczami, uznał, że kiedyś jeszcze odegra w tym królestwie ważną rolę. Potem się odezwała i czar prysł. Balian modlił się, żeby młoda królowa nauczyła się panować nad językiem, bo według niego naprawdę miała zadatki na władczynię.
    - Nie będziemy oblegać Keraku. - Powiedział spokojnie Baldwin. - Renald wpuści nas tam jak gości. Nigdy nie uważał, że to co robi, jest złe, lub szkodliwe.
    - Z punktu widzenia saracenów, jest zły. Tak sądzę. Z naszego punktu widzenia, jest szkodliwy, chociaż nie można tego tak do końca stwierdzić. Sam mówiłeś, że jego ataki sieją chaos wśród muzułmanów i nie mogą się przez to zjednoczyć. To jest nam na rękę. Gorzej, że koleś to psychopata i morduje dosłownie wszystko co się rusza. - Opowiedziała Salomea, ponownie opierając ręce na biodrach i robiąc minę znawczyni. To wcale nie było tak, że pod nieobecność króla przeglądnęła jego korespondencję polityczną i dowiedziała się wielu ciekawych faktów. Chociażby, że miał przyrodnią siostrę.
  

    - Ma małą siostrę, a jego doradcy i tak kazali mu się ożenić, żeby zrobić dziedzica. Jakby nie mógł jej ogłosić nową królową. - Sarknęła cicho w stronę Cecyla, siedząc przy mahoniowym biurku i z niezadowoleniem czytając list do jakiegoś Onufrego, w którym Baldwin aranżował jego zaręczyny z ośmioletnią Izabelą.

    Baldwin i Balian pokiwali z uznaniem głowami. Ten drugi uśmiechnął się w duchu. Liczył, że na dworze w końcu pojawi się ktoś potężny, kto poprze pokojową politykę jego raz Rajmunda. Salomea była na dobrej drodze.

    Od jakiegoś czasu, gdy ogłoszono wyprawę zbrojną, po pałacu zaczęło pałętać się pełno ludzi. Salomea ograniczyła znacznie ilość dwórek i teraz chadzała tylko z trzema. Było to i tak dobre osiągnięcie w walce z Wilhelmem, który za punkt honoru obrał sobie moralizowanie i ustawianie jej po kątach. Dziewczynie bardzo przeszkadzał fakt, że mężczyzna ma tak ogromne wpływy, ale czytając jego dzieła, dochodziła do wniosku, że nie zdobył ich bez powodu.
   Był jebanym geniuszem.
   Baldwina widywała jeszcze rzadziej, cały czas zajmował się sprawowaniem pieczy nad przygotowaniami. Ustalał z Rajmundem i Balianem możliwe scenariusze bitwy oraz dalszych losów wojny. Salomea została zepchnięta na trzeci, jak nie czwarty plan i czuła się z tego powodu wściekła.
    Kilka dni przed planowanym wyruszeniem z wojskami z miasta, poszła do części zamku, gdzie mieszkali Templariusze. Miała na sobie rycerską, błękitną tunikę z wyszywanymi czarnymi gryfami, oraz ulubione skórzane spodnie. Nie uważała, że wiecznie musi chodzić w sukniach. Na Pomorzu bywało, że miesiącami wyglądała jak chłopak.
    - Przyszłam pooglądać jak walczycie. - Oznajmiła, gdy weszła na dziedziniec a kilkoro zgromadzonych rycerzy się ukłoniło. Pierre od razu się uśmiechnął. Salomea czuła, że mogą się zaprzyjaźnić. Mężczyźni kontynuowali ćwiczenia, gdy królowa zasiadła na czymś w rodzaju niewielkiej, drewnianej widowni.
    - Organizujecie tu widowiska? - Spytała Pierra, gdy ten znalazł się niedaleko niej, by napić się wody. Chłopak kiwnął głową.
    - Bywają tu pojedynki i konne gonitwy. - Odrzekł z uśmiechem na okrągłej twarzy.
    - Gonitwy? Ten dziedziniec jest za mały. - Zauważyła trzeźwo dziewczyna. Chłopak speszył się i omal nie upuścił chochelki z wodą na ziemię.
    - Mam na myśli, że w zakonie ogólnie organizuje się takie gonitwy. Zwykle odbywają się one na Dużym Padoku, za stajniami. Król udostępnia nam swoje najlepsze konie. - Wyjaśnił, jąkając się lekko. Salomea uśmiechnęła się. Fakt, że wzbudzała w kimkolwiek nerwowość był dla niej zupełnie nowy. Nie chciała nikogo peszyć.
    - Rozumiem. Chciałabym kiedyś taką obejrzeć...ale teraz idziecie na wojnę. - Powiedziała z przekąsem. Naprawdę chciała w tym wszystkim uczestniczyć, ale Baldwin był nieprzejednany.
    - Tak, pani. Ale niektórzy tu zostają. Mi nie pozwolono uczestniczyć w wyprawie ze względu na niepełne przeszkolenie.
    Dziewczyna przyjrzała mu się, marszcząc brwi.
    - Ilu takich tu zostaje? - Spytała, zastanawiając się nad czymś głęboko.
    - Kilkudziesięciu.
    - Miasto zostaje bez obrony? - Nie mogła w to uwierzyć. Jej ojciec nigdy nie opuszczał Szczecina, nie powierzając Raciborowi i Walpurdze przynajmniej tysiąca zbrojnych.
    - Tak to tutaj wygląda. Saladyn nigdy, od czasu wielkiego zwycięstwa króla, nie ośmielił się zaatakować Jerozolimy. - Wytłumaczył młody rycerz. Salomea pokiwała powoli głową. Następnie wstała i udała się do komnat królewskich, żeby pomolestować Baldwina.

   

KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz