Ze snu w którym galopowała po zaśnieżonym pustkowiu, wołając Wasyla, wyrwał ją Rajmund.
- Musisz z nami iść, pani. - Szepnął. Przez płótno namiotu wlewało się różowo pomarańczowe światło, a oddech hrabi pozostawiał po sobie pamiątkę w postaci pary. Salomea wiedziała, że jest wyjątkowo wczesny ranek, wyczuła też, że stało się coś złego. Powoli zsunęła z siebie dwie warstwy jedwabnych tkanin i postawiła bose stopy na wilgotnej, lodowatej trawie.
- Daj mi dwie minuty. - Odparła ochryple, a gdy mężczyzna wyszedł z namiotu, przejechała dłońmi po wzburzonych włosach.
Był sam koniec listopada, a oni od czasu zajęcia Jaffy ponosili same klęski w starciach z wojskami Gwidona, strzegącymi Askalonu. Tylko jeden raz udało im się przebić przez obronę, jednak nie wystarczyło to, by dojść do bram miasta. Ich trebusze, wyeksploatowane po wyczerpującym oblężeniu, zostały porzucone wiele kilometrów od ich aktualnego położenia. Patrząc na stan królewskiego wojska Salomea spodziewała się, że tym razem nie uda się jej wygrać z Gwidonem.
"Jakie to zabawne i żałosne równocześnie", pomyślała, wciągając nogawice i obłożone kolczugą buty. "Wydawało mi się, że po pokonaniu Agnieszki i Sybilli będę mogła spać spokojnie, a to Gwidon okazał się najniebezpieczniejszy".
A raczej ludzie, którzy sterują tym głupcem.Na granicy obozu Rajmund już czekał z dwoma końmi. Salomea pogłaskała swojego siwego ogiera po ciepłych, czujnych chrapach i spojrzała wyczekująco na hrabię.
- Reszta za chwilę dołączy. Barisan jest na miejscu. Oszacowują straty.
Dziewczyna wiedziała, że mówi o bitwie, do jakiej doszło ostatniej nocy. Wiedziona radami baronów postanowiła zaryzykować i wydała rozkaz do walki. Teraz czuła, że widok tych wszystkich martwych ludzi może pozbawić ją zmysłów.
- Czy to była wielka klęska? - Spytała, dosiadając konia, gdy Fulko i dwóch pozostałych baronów podjechało do nich stępa.
- Nie wysłaliśmy wielu ludzi, ale z pewnością osłabi morale. - Stwierdził Fulko, żując jakieś źdźbło i drapiąc się po brodzie. - Ludzie Gwidona zostali zwerbowani z Cypru. Jego brat musi za tym stać, ma koneksje.
- Kurwa. - Warknęła królowa. Wszyscy wokół niej uznali za stosowne nie komentować.Pole walki było opustoszałe, nie licząc Barisana i jego rycerzy, którzy przyjechali liczyć zmarłych, gdy wygrani skończyli łupić i wrócili do Askalonu. Salomea zeskoczyła z siodła i od razu zauważyła, że postawiła buty w głębokiej kałuży krwi. Zapomniała o obawach o własne zmysły, przestała czuć cokolwiek, wszystko wyglądało jak we śnie. Rozmowę baronów i Fulka, którzy oceniali rozmiary klęski i jej prawdopodobny wpływ na przebieg dalszych walk, słyszała jakby przez mgłę, jakby mężczyźni stali bardzo daleko od niej i szybko przestała rozumieć cokolwiek. Zaczęła kroczyć, starając się utrzymać równowagę i przy okazji nie wejść w żadne ciało. Bywała już w takich miejscach, ale nigdy nie ponosiła za nie odpowiedzialności.
Przez zachmurzone niebo coraz wyżej wyłaniało się słońce, szron na trawie i suchej ziemi mieszał się z posoką i inną ciemną breją, której dziewczyna nie potrafiła nazwać. Twarze większości rycerzy były zwrócone ku ziemi, jednak nieliczne wpatrywały się w nią, jakby wołając o sprawiedliwość. Czemu im przyszło ginąć za nią, a ona siedziała wtedy w obozie? Jaki król tak postępuje?
"Ja nie jestem królem".
"Ale wkrótce będziesz. Chyba, że wolisz skazać Wasyla na ten los już we wczesnym dzieciństwie."
- Nie powinnaś tu być. - Usłyszała za sobą cichy głos Barisana. Otrząsnęła się lekko i potrzepała głową.
- Niby czemu? - Spytała, unosząc wysoko brodę.
- To nie widok dla twoich oczu.
- Mój ojciec też prowadził wojny. Widziałam pobojowiska już gdy byłam dużo młodsza.
Czarnowłosy mężczyzna pokiwał głową i otarł czoło, po czym odrzucił trzymany dotychczas miecz na ziemię.
- Nie jesteś ranny? - Spytała, uprzytomniając sobie, że on przecież też brał udział w walce. Barisan popatrzył na nią szklistymi oczami, po czym uśmiechnął się w jakiś nieprzyjemny, zimny sposób.
- Oh nie. Też widziałem pobojowiska już gdy byłem dużo młodszy, tylko że zwykle również na nich walczyłem. Nauczyłem się, jak nie zostawać rannym. - Odrzekł, a jego słowa wbiły się ostrymi szpilkami prosto w mózg i serce Salomei. Dziewczyna zmarszczyła brwi i chciała coś powiedzieć, jednak oboje usłyszeli nieopodal jakieś jęki.
Kilka metrów od nich, obok rozpalonego ogniska, czołgał się rycerz wojsk Gwidona. Barisan odruchowo schylił się po swój miecz i zrobił krok.
- Czekaj...! - Zawołała Salomea, chrypiąc i chwytając go za dłoń.
- I tak nie przeżyje do wieczora. Ukrócę mu cierpienia. - Warknął Barisan. Salomea nie lubiła, gdy taki był, ale zdawała sobie sprawę, że horror wojny oddziałuje na każdego, nawet ułożonego i miłego Barisana z Ibelinu. Wbiła mu paznokcie w nadgarstek, nie odrywając oczu od jego twarzy. Mężczyzna zdziwił się i nie zaprotestował, gdy odebrała mu miecz.
- Co ty wyprawiasz? - Spytał a jego twarz zdradziła, że powoli wraca do siebie po koszmarze nocnej walki.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o moich grzechach? Teraz wiem, czemu tak cię to zdenerwowało. Uważasz, że jestem czysta, bo nikogo nie zabiłam, przynajmniej nie własnoręcznie. Prawda jest inna, nie tylko Agnieszka jest moją ofiarą. Teraz idź i zdaj raport na temat bitwy Rajmundowi. - Powiedziała ostro, a zaskoczony mężczyzna kiwnął głową i powoli odwrócił się w stronę, gdzie baronowie wciąż razem rozmawiali. Potem znów spojrzał na królową.
- Salomeo...- zaczął cicho, ale wystraszył się ognia, który zaczął płonąć w jej ciemnych oczach. Zamrugał i odszedł tak szybko, jak mógł, żeby nie zacząć biec. Tymczasem Salomea przez moment stała pośrodku pola, obserwując snującą się nad ziemią mgłę i nasłuchując budzących się do życia ptaków.
Rycerz Gwidona wciął wił się przy ognisku, po chwili zaczął się czołgać. Dziewczyna ścisnęła mocniej miecz i krok na krokiem, zbliżyła się do niego.
- Czołgasz się w złym kierunku. - Powiedziała głosem wypranym z emocji. Pochyliła głowę, a jej falowane włosy spłynęły po ramionach. Następnie kucnęła i spojrzała rycerzowi w oczy.
- Wiatr, który teraz wieje, to bryza znad Cezarei, a być może nawet z samego Tyru. Askalon jest tam. - Kontynuowała i wskazała palcem, gdzie czyhał na nich Gwidon wraz z sojusznikami. Potem westchnęła głęboko, wstała i rozejrzała się po setkach zabitych ciał. Pokręciła głową, czując, że znów wraca do niej to dziwne uczucie, jakby wszystko wokół było snem. Usłyszała, jak Rajmund ją woła. Nie odwróciła się jednak, by do niego dołączyć. Mocno ścisnęła miecz i wbiła go prosto w szyję czołgającego się mężczyzny.
CZYTASZ
Królestwo
Historical FictionXII wiek. Era krucjat, wojen, rycerzy i królów. W Królestwie Jerozolimskim zapanował chaos. Jedyny dziedzic korony ginie, a aktualny młody król choruje na trąd. Baronowie zgodnie stwierdzają, że póki jego choroba nie jest bardzo rozwinięta, należy z...