VIII "Idź spać"

552 30 16
                                    


    Część ceremonii, która miała miejsce w bazylice, minęła zadziwiająco szybko. Salomea nawet nie zauważyła kiedy od części z "tak" i ominięciem "możesz pocałować pannę młodą" (z oczywistych względów) przeszli do wepchnięcia jej na głowę korony i oblaniem jej święconą wodą. Nie minęła godzina a już była królową.

    Potem Baldwin się zmył. Już w kościele dziewczynie wydawało się, że źle się czuje, bo bardzo ciężko oddychał a pewnym momencie musiała lekko go przytrzymać, bo zaczął tracić równowagę. Nie smuciła się z tego powodu. Podczas uczty mogła w spokoju pooceniać ludzi w swoim nowym otoczeniu.
    Przy głównym stole, na miejscu honorowym ustawione było tylko jedno krzesło. Dla niej. Dowiedziała się wówczas, że król nigdy nie jada w towarzystwie. Że w sumie to rzadko kiedy pokazuje się innym ludziom. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zasiadła do wykwintnych dań, straszliwie głodna. Po jej prawej stronie usiadła jej teściowa. Dowiedziała się, że było jej Agnieszka z Courtenay.
    - Mój syn zaczął chorować w dzieciństwie, ale dość długo czuł się dobrze. Odziedziczył urodę po mnie, o to się nie martw. - Mówiła kobieta z irytującą manierą przeciągania samogłosek. Salomea się nie odzywała, tylko potakiwała. Przyjęła taktykę milczącego przyglądania się wszystkim wokół. Poza tym była dość mocno onieśmielona. Dopiero po chwili przyjrzała się złotym puklom kobiety, pięknym, niebieskim oczom i pociągłej twarzy o regularnych rysach. Jeśli pod maską Baldwin ją przypominał, musiał być całkiem ładny.
    - Co najmniej tak, jakby mnie obchodził jego wygląd...- mruknęła, gdy akurat nikt nie zwracał na nią uwagi. Przy wszystkich stołach panował harmider. Ludzie rozmawiali, przekrzykiwali się, a gdy, po kilku godzinach, wszyscy mieli już w czubie, nie brakowało takich, co śpiewali chrześcijańskie i patriotyczne pieśni. Salomea, zmęczona po pięciu godzinach ciągłego pilnowania się, pomyślała, że w domu o tej porze mogłaby bez problemu udać się do komnaty i olać wszystkich w cholerę.
    Tutaj pójście do komnaty było wobec niej wręcz wymagane. Nasłuchała się już o tym, jak to wszyscy się cieszą, że taka piękna niewiasta będzie matką przyszłego króla. Ona zaś tylko uśmiechała się słodko i potakiwała. Nie wymyśliła jeszcze, jak do końca powinna się zachowywać. Pewnie wyjdzie jak zwykle, pomyślała, wspominając, jak miała plan zachowywać się jak słodka idiotka podczas odwiedzin u brandenburskiego księcia, a wszyscy i tak poznali ją jako butną, bezczelną, nieodrodną córkę swego ojca. Nie potrafię ukryć swojej prawdziwej twarzy, stwierdziła smutno w duchu. Walpurga być może potrafiłaby jej doradzić.

    Zwlekała tak długo, jak tylko mogła, ale w końcu Agnieszka z Courtenay wstała i ogłosiła, że królowa jest zmęczona i idzie na spoczynek. Salomea nie miała już nic do gadania. Wstała również i rozejrzała się po twarzach zebranych.
    - Dziękuję, za wielce miłe powitanie. Ceremonia była przygotowana z uwzględnieniem najmniejszych szczegółów, za co należy się ogromny szacunek organizatorom. Mam nadzieję, że będę godnie sprawować funkcję królowej tego wspaniałego państwa. - Wygłosiła, wymyślając to naprędce. Wszyscy, którzy ją obserwowali, myśleli tylko o jednym.
    Idzie spać z trędowatym.
    Sama dziewczyna starała się o tym nie myśleć, opuszczając pogrążony w nocy, ale wciąż głośny dziedziniec. Kroczyła, wraz ze służkami, przez imponujące korytarze. Przechodząc obok wprost przepięknych tarasów, zauważyła przedziwne zwierzę, przypominające ptaka, ale z dziwnym, kolorowym ogonem.
    - Co to takiego? - Spytała, przystając na moment. Jedna z dwórek zachichotała, ale została od razu zbesztana przez drugą.
    - To paw, pani. - Powiedziała ta druga, wbijając wzrok w podłogę. Salomea, oczarowana owym tajemniczym pawiem, zapomniała, po co szła.
    - Chcę mieć własnego pawia. - Stwierdziła i wówczas, poprzez dziwny skrót myślowy, przypomniała sobie, że musi iść do swojego męża. Przeszedł ją dreszcz.

    Od ślubu i koronacji Salomei, Baldwin siedział w swoich komnatach, odpoczywając. Potem zjadł posiłek przygotowany przez medyków. Ostatecznie stwierdził, że ci na dziedzińcu będą balować do rana, więc wybrał się do biblioteki, by w spokoju poczytać coś lekkiego. Późnym wieczorem odbył rozmowę z Wilhelmem, który uświadomił go, jak się robi dzieci. Pocieszony opisem całego procesu (nie musiał się całkowicie rozbierać), został przygotowany przez medyków, po czym dowiedział się, że królowa już jest w komnacie, więc zebrał się w sobie i ruszył na spotkanie przeznaczeniu.
    Jednak nie spodziewał się zastać tego, co faktycznie zobaczył, gdy wszedł do pomieszczenia. Na jego łożu z baldachimem, w zupełnie czystej i świeżej pościeli, leżała skulona dziewczyna, ubrana tylko w koszulę. Szare włosy rozsypały się po poduszkach, oddech miała miarowy i lekki, co oznaczało, że głęboko spała. Chłopak przypomniał sobie rady Wilhelma i zupełnie stracił rezon. Podszedł do skulonej osóbki i westchnął przeciągle. Przez chwilę wpatrywał się w nią z żałością. Ostatecznie pokręcił głową.
    - Ale miałaś pecha. - Szepnął i wyszedł.
    Salomea wówczas obudziła się, przez dłuższą chwilę nie ogarniając co się dzieje. Dość długo czekała na króla, więc w końcu się wkurzyła i prawie wszystko z siebie zdjęła, postanawiając po prostu pójść spać. Mimo to, spodziewała się, że jej mąż ją obudzi, a wtedy ona będzie musiała zdzielić go świecznikiem, albo czymś innym ciężkim, bo zupełnie nagle, po wkroczeniu do jego komnat, doszła do wniosku, że nie jest jeszcze gotowa i w ogóle nikt nie ma prawa jej tknąć.
    Gdy w końcu dotarło do niej, że leży na królewskim łożu, a dziwna firanka nad nią to baldachim, zauważyła jakiś ruch w pomieszczeniu obok. Zmrużyła oczy i ostrożnie udała się w tamtą stronę. To był Baldwin. Przeglądał coś przy swoim pięknym, mahoniowy biurku. Dziewczyna podrapała się po ramieniu.
    - Co robisz? - Spytała niezbyt inteligentnie, ale przynajmniej w tym języku co trzeba. Chłopak odwrócił się w jej stronę i przez moment spoglądał na nią w milczeniu. Była średniego wzrostu, bez wydatnych kształtów. Jej kolana określiłby jako kościste. Mimo to uważał ją za ładną.
    - Idź spać. - Powiedział cicho i wrócił do przeglądania papierów. Dziewczyna w pierwszym momencie nie zrozumiała. Tyle się w życiu nasłuchała o gwałtach w małżeństwach, że wprost nie mogła uwierzyć, że on odpuszcza.
    - To ty...my...nie...? - Zaczęła się jąkać. Baldwin znów na nią spojrzał. Chciałaby móc widzieć jego twarz, a nie maskę, może wtedy odgadłaby jego zamiary.
    - Nie. Idź spać. - Powtórzył tylko. Salomea przez moment stała z lekko uchylonymi ustami, po czym uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do łóżka.
    Może nie jest zły, pomyślała, gdy znów zasypiała. Była wykończona.

    Może w zasadzie jest dobry.

KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz