- Będziesz zachwycona moimi ziemiami, pani. Barisan i moi pozostali synowie zgodnie przysięgali pokazać ci nasze najokazalsze zamki. Żona przygotowała pałac tak, by niczego ci nie brakowało. - Nawijał Balian, gdy wraz z Salomeą i całym orszakiem rycerzy pokonywali trakt z Jerozolimy, wiodący przez Montgisard aż do Ibelinu. Dziewczyna milczała. Bladą twarz schowała za czarną, zdobioną złotymi paciorkami chustą. Na jej głowie spoczął turban z ciemnej, ozdobnej tkaniny. Miała na sobie skórzane spodnie, długą tunikę we wschodnie wzory oraz spływające po piersiach, lśniące perły. Gdyby nie towarzyszący jej krzyżowcy, ktoś mógłby pomyśleć że była arabską księżniczką.
Jednak pomimo wyjątkowo pięknego stroju, jej oczy były podkrążone i opuchnięte a w siodle siedziała lekko zgarbiona. Dwa tygodnie wcześniej została zaatakowana przez asasyna. Skończyło się tylko na bliźnie, biegnącej od ostatniego żebra po prawej stronie, do połowy uda, złamanym nosie oraz kilkunastu dniach leżenia w lecznicy. Najgorsze było to, że atak całkowicie ugiął ją psychicznie. Gdy do komnaty, w której została opatrzona wpadł Baldwin, potrafiła tylko przygryźć wargę i słuchać jego krzyków.
W wyniku zamachu życie straciło dwóch templariuszy, którzy byli widziani w Keraku na dwa dni przed atakiem asasyna. Baldwin bezwzględnie nakazał przybyć Renaldowi do Jerozolimy na przesłuchanie. Gwardia pałacowa została podwojona. Salomea tylko to obserwowała, zastanawiając się, czy zabójca był pomysłem Agnieszki, czy może Sybilli. Król wyglądał na autentycznie wystraszonego. Nawet nie wiedziała, że w chwili, w której dostał wiadomość o ataku oraz o tym, że ranna królowa trafiła do lecznicy, uświadomił sobie, że nie tylko on jest śmiertelny. Pomyślał, że nigdy nie przyszło mu do głowy, że to jej mogłoby się coś stać.
Dlatego zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy nakrzyczał w lecznicy na wszystkich, którzy go otaczali, opanował się i spojrzał na swoją bladą, posiniaczoną żonę. Jej nos był mocno spuchnięty i lekko krzywy. Na policzku ostała się samotna, zaschnięta kropla krwi. Usiadł przy niej i delikatnie odgarnął szare włosy z ramienia.
- Nie patrz na mnie, złamał mi nos. - Wychrypiała. Baldwin zacisnął powieki, pozwalając by łzy spłynęły mu po chorych policzkach.
- Nie chcesz wiedzieć, jak wygląda mój nos. - Szepnął tragicznie i znów odgarnął kilka niesfornych kosmyków z jej twarzy. Dziewczyna popatrzyła na niego smutno.
- To ty jeszcze masz nos? - Spytała ze słabym uśmiechem czającym się na jej przeciętych wargach. Baldwin prychnął i schował maskę w dłoniach. - Tylko żartowałam. Na pewno jesteś nieziemsko przystojny, tam pod maską.
- Kocham cię. - zawył cicho, unosząc głowę i patrząc na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się blado.
- Wiem.Gdy wstała na nogi, Baldwin, widząc że jest cieniem samej siebie, zaproponował wyjazd ze stolicy na jakiś czas. Istne wakacje. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Było jej obojętne nawet to, że zostawiła w pałacu swojego synka. Balian nie posiadał się ze szczęścia, gdy królowa oznajmiła, że chciałaby odwiedzić Ibelin. W rzeczywistości wolałaby pojechać do pięknej Tyberiady, ale było za daleko. Podróż na ziemie Baliana zajęła im tylko pół dnia spokojnego stępa.
- Więc to tu król pokonał Saladyna. - Mruknęła podczas postoju. Barnim pił spokojnie wodę wraz z innymi końmi. Rycerze rozmawiali cicho, nieopodal. Balian zmrużył oczy od ostrego słońca. Jego czarne włosy poznaczone nielicznymi pasmami siwizny falowały na delikatnym wietrze.
- Tak. Pamiętam tę bitwę. - Odrzekł i podszedł do niej, by oprzeć się o sporych rozmiarów studnię. Zapatrzył się w niebo, jakby rozpamiętując tamtą chwilę. Salomea milczała, odsłaniając twarz z powodu upału. Jej usta były suche i popękane.
- Tropiliśmy armię Saladyna od wielu dni. Było nas nie całe czterysta zbrojnych jeźdźców i piechota, która w większości nie ukończyła inicjacji. Sułtan sądził, że nie staniemy do walki. Pozwolił swoim ludziom rozproszyć się, by mogli łupić i kraść w spokoju. - Opowiadał baron, wciąż patrząc na spokojną, falującą od temperatury dolinę. Salomea przeniosła wzrok z niego na horyzont. Prawie słyszała szczęk ostrza, krzyki ludzi i nerwowy tętent kopyt.
- Wówczas król, a miał przecież ledwie szesnaście lat, ogłosił, że rzucamy wyzwanie Saladynowi. Cholera...wybacz, ale wciąż się wzruszam, gdy o tym myślę...- mruknął i opuścił głowę. Salomea zwróciła się ku niemu i zmarszczyła brwi. Balian potarł nos, po czym znów uniósł brodę, mrużąc niebiesko szare oczy. - Był obandażowany, ale jego twarz wyglądała normalnie. Jechał konno, ale po tylu dniach w siodle był wycieńczony. Musieliśmy go ściągnąć, by mógł w spokoju pomodlić się przed relikwią krzyża, o zwycięstwo. A potem...potem wstał.
Przy wodopoju zapanowała cisza, przerywana śmiechem i rozmowami rycerzy, którzy nie uczestniczyli w opowieści Baliana. Salomea obserwowała kamienie u swoich stóp.
- Wstał na nogi, mimo, że trząsł się cały. Sam wsiadł na konia i lewą rękę chwycił za miecz. A myśmy tylko wiedzieli, że za nim pójdziemy. Choćby na koniec świata. To było dziecko, straszliwie chore dziecko, ale każdy z nas myślał o nim wtedy, jak o najpotężniejszym królu. No i natarliśmy na Saladyna. Wygraliśmy. Od początku było wiadomo, że wygramy. Ta dolina spłynęła krwią, chociaż wygląda, jakby tego nie pamiętała.
Baron zamilkł, a Salomea przełknęła ślinę. Popatrzyła na niego ze smutną miną.
- Dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś, Balianie. Mam wrażenie, że musiałam poznać tę historię...właśnie w ten sposób. Właśnie tutaj.
A dolina Montgisard trwała w spokojnym bezruchu, jakby naprawdę nie pamiętając, ile dusz pochłonęła i ile krwi wypiła.- Bagsrin! Bagsrin! - Wołały dzieci, które w jednej z wiosek, nieopodal pałacu Baliana, dopadły ich orszak, wymachując gałązkami. Salomea, ze znów zakrytą twarzą, obserwowała je z grzbietu Barnima, nie uśmiechając się. Myślała o Wasylu. Płakał, gdy go zostawiała, ale nie potrafiła go pocieszyć. Chciała tylko uciec.
- Co znaczą ich słowa? - Spytała.
- Witają nas.
- Kim są ci ludzie? - W wiosce pojawiło się więcej twarzy. Większość miała ciemną karnację i czarne, długie włosy. Nosili turbany i jasne tkaniny, większość nie miała butów.
- To Żydzi. W północnej części wioski mieszkają prawosławni, a jeszcze dalej chrześcijanie. Muzułmanie też są, ale żyją w znacznym oddaleniu od moich zamków i pałaców. - Wyjaśnił hrabia Ibelinu. Salomea kiwnęła głową. Niedaleko pałacu Baliana na powitanie wyjechała im Maria Komnena, przystrajając się w charakterystyczne, bizantyjskie odzienie. Złoto aż kapało z niej i jej orszaku. Królowa pomyślała o bosych, brudnych dzieciach w wiosce.
- To dla nas zaszczyt, gościć samą królową. - Oznajmiła z uśmiechem. Salomea opuściła tkaninę, zakrywającą jej nos i usta i uśmiechnęła się z trudem.
- Cieszę się, pani, że będzie mi dane zwiedzić wasze bogate ziemie i towarzyszyć wam w codziennym życiu. - Odrzekła dość cicho jak na samą siebie, ale naprawdę nie miała ochoty na te idiotyczne uprzejmości. Gdyby Maria spotkała ją dwa lata wcześniej, nawet by na nią nie spojrzała. W końcu pochodziła ze starożytnego, cesarskiego rodu Bizancjum, a Salomea? "Ja wychowałam się w zameczku, który na tych terenach uchodziłby za śmieszny i nie wart niczyjej uwagi. A był przecież najokazalszy na całym Pomorzu", pomyślała zgryźliwie. Balian i jego żona zaczęli prześcigać się w wymienianiu wygód, jakie jej zapewnią, kontynuując marsz w stronę pięknego, całkiem sporego pałacu o złotych kopułach i trzech wieżach. Salomea tylko kiwała głową z nieszczerym, dość poirytowanym uśmiechem, modląc się o zachód słońca, który na szczęście szybko się zbliżał.
Pod bramą pałacu stało trzech dorosłych synów Baliana z poprzedniego małżeństwa. Wszyscy pokłonili się wpół, gdy królowa zsiadła z Barnima i pogłaskała go czule po głowie. Następnie wszyscy udali się na wieczerze, podczas której głośno rozmawiano, śmiano się i nawet tańczono. Salomea przez cały ten czas myślała o szesnastoletnim Baldwinie, który po wielu dniach wykańczającej wojny podjazdowej samodzielnie wstał na nogi z klęczek. Podniósł miecz i jeszcze walczył. Poczuła, że nie powinna była odsuwać się od niego, uznając za słabego.
Myślała też o tym, że ktoś chciał ją zamordować. Gdy tylko dojdzie do siebie, będzie musiała poważnie porozmawiać z tym kimś.
A dość silnie podejrzewała, kto za tym stał.
CZYTASZ
Królestwo
Tarihi KurguXII wiek. Era krucjat, wojen, rycerzy i królów. W Królestwie Jerozolimskim zapanował chaos. Jedyny dziedzic korony ginie, a aktualny młody król choruje na trąd. Baronowie zgodnie stwierdzają, że póki jego choroba nie jest bardzo rozwinięta, należy z...