Salomeę w pałacu powitała wesoła informacja zirytowanego Wilhelma o śmierci dotychczasowego patriarchy Jerozolimy.
- Nowym zostanie Herakliusz? - Mruknęła, rozglądając się z niezadowoleniem po korytarzu. Dosłownie kilka minut wcześniej przekroczyła pozłacane wrota, wcześniej doglądając rozładunku swoich rzeczy i żegnając rycerzy. Mężczyzna pokręcił głową i westchnął.
- Tego jeszcze nikt nie wie, dopiero po pogrzebie zdecydują. Króla nie obchodzi, kogo posadzą na tym stanowisku. - Wyjaśnił i wbił wzrok w królową. Dziewczyna wyglądała inaczej. O ile wcześniej wydawała mu się młodziutkim dziewczątkiem bez krzty inteligencji, z dużą dozą bezczelności i braku instynktu samozachowawczego, o tyle teraz wydawała się starsza, dojrzalsza. Szare włosy kręciły się elegancko pod delikatnym diademikiem, ciemne grube brwi uniosły się dumnie ponad ciemne duże oczy a charakteru dodawał jej twarzy nieco krzywy nos. Widok ten przywiódł mu przed oczy wyobraźni orlicę. Nie zajmował się tymi przemyśleniami zbyt długo.
- Dobrze, dziękuję, że mnie poinformowałeś, arcybiskupie. Trzeba się tu zabrać za solidne porządki. - Powiedziała, drugie zdanie dodając jakby sama do siebie. Wyminęła skołowanego Wilhelma i pierwsze co zrobiła to ruszyła na poszukiwania ochmistrzyni jej dworu.
Beatrycze z Poitier pochodziła z ubogiej, choć szlacheckiej rodziny. Salomea wielokrotnie słyszała od starszych mieszkańców pałacu, że jej babka przybyła do Jerozolimy wraz z pierwszą krucjatą i została porwana przez Saracenów. Podobno była tak harda, że uciekła im przy pierwszej sposobności a potem przez dwa miesiące przemierzała arabskie ziemie, by wrócić do Franków. Jej mąż tak się ucieszył, że dziewięć miesięcy po całej sytuacji urodziła się matka Beatrycze, która też była silną kobietą. To samo można było rzec o potężnej, czarnowłosej ochmistrzyni, której bał się dosłownie każdy w pałacu, a którą królowa uwielbiała.
- Straż podwojona. Królewicz obstawiony. Król teraz zawsze chodzi z czterema lazarytami, podobno gorzej z nim. Czy jeszcze czegoś potrzebujesz, pani? - Spytała Beatrycze, gdy Salomea wpadła do komnat dla służących. Zatrzymała się w półkroku.
- Co to znaczy, że z królem gorzej? - Spytała z przestrachem. Wciąż było jej wstyd za to, co sobie myślała, podczas pobytu na Ibelinie. Ochmistrzyni przygryzła nabrzmiałą wargę.
- Podobno już nie chodzi. Ale ja na własne oczy nie widziałam.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, przerywana głębokimi, wystraszonymi oddechami służek. Królowa poczuła, że robi się jej niedobrze. Kiwnęła głową.
- W porządku. Czy są jakieś nowe wiadomości na temat związku hrabiny Agnieszki z Herakliuszem? - Dodała, ściszając głos. Beatrycze uśmiechnęła się diabelsko. Była jedną z największych przeciwniczek Agnieszki de Courtenay, dlatego tak szybko skumała się z królową.
- Mówią, że to pewne. Miała przekupić wszystkich kapłanów, byle by wybrali Herakliusza. To mężczyzna w sile wieku, gdyby go przyprzeć do muru, stanąłby po naszej stronie. - Stwierdziła szeptem spiskowca. Salomea uśmiechnęła się.
- Oczywiście. Jeszcze pomyślę, jakby to ugryźć. Dziękuję, Beatrycze. Gdyby nie ty, ten pałac by upadł. - Dodała dobrodusznie i uścisnęła ramię kobiety. Ta uniosła dumnie podbródek.
- To ty, miłościwa pani, jesteś największym zbawieniem dla tego pałacu. - Stwierdziła, ujmując dłoń dziewczyny. Ta pokiwała powoli głową. Naprawdę zaczynała w to wierzyć.Wasyl pod nieobecność matki przestał pić tylko mleko i dostawał do jedzenia już słodkie kaszki, owoce i inne smakołyki, na które było stać tylko króla. Gdy Salomea niemal wbiegła do jego komnaty, chłopiec rzucał swoją ulubioną zabawką, czyli drewnianym konikiem. Na jej widok zamarł i zamrugał wielkimi, modrymi oczętami.
- Cześć, kochanie. - Szepnęła po polsku, klękając na wprost niego. Dziecko obserwowało ją nieufnie, prawdopodobnie zapomniawszy jej twarzy w ciągu dwóch tygodni. Dziewczyna poczuła jak targa nią żałość, że go zostawiła. Odgarnęła włosy za uszy i nachyliła się do niego.
- Podobno już raczkujesz. - Dodała z uśmiechem. Wasyl chwycił konika i ze spuszczoną głową podał go mamie. Salomea wzięła delikatnie zabawkę i pocałowała rączkę syna.
- Moje malutkie...czemu dajesz mi konika?
Wasyl zabrał z powrotem zabawkę i włożył ją do buzi, żując. Salomea rozłożyła nogi i posadziła go między nimi, przytulając się do jego główki.
- A w Raduni krwawo woda...- zanuciła a chłopiec rozpoznał melodię. Chwycił kurczowo pęczek jej włosów i pozwolił się kołysać. Długo tak razem trwali, zatopieni w piosence. W końcu odsunęła go od siebie i pocałowała w nos.
- Teraz muszę iść do taty. On też potrzebuje duuużo miłości. - Zaśmiała się przez łzy. Wasyl trącił ją rączką w policzek.
CZYTASZ
Królestwo
Fiksi SejarahXII wiek. Era krucjat, wojen, rycerzy i królów. W Królestwie Jerozolimskim zapanował chaos. Jedyny dziedzic korony ginie, a aktualny młody król choruje na trąd. Baronowie zgodnie stwierdzają, że póki jego choroba nie jest bardzo rozwinięta, należy z...