XXVIII "Ten który zasiądzie na tronie"

487 23 7
                                    


    Był pierwszy dzień lutego roku 1181. Chłodny wiatr dął w mury pałacu jerozolimskiego a Salomea klęczała nad wiadrem i płakała na zmianę ze zwracaniem wszystkich posiłków z ostatniego tygodnia. Nie miała pojęcia, czemu od kilku dni co rano czuła silne mdłości i zawroty głowy. Bała się powiedzieć o tym komukolwiek, by nie uznano jej za słabą. Wolała milczeć i udawać, że wszystko jest w porządku.
    Kilka dni po zbliżeniu z Baldwinem świętowała osiemnaste urodziny. Dostała oczywiście mnóstwo nowych sukien, ale także prześliczną tunikę rycerską z herbem królestwa oraz dziesięć kufrów z biżuterią. Nie miała pojęcia, co z tym zrobić, więc część oddała ubogim, a część zaproponowała Sybilli. Kobieta przyjęła jeden niewielki kufer z zagadkowym uśmiechem. Potem Salomea postanowiła sobie, że w końcu ją rozgryzie.

    - Co się dzieje? - Zapytał przejęty Baldwin, opierając się o łuk między komnatą z łóżkiem a komnatą z biurkiem. Ich relacja bardzo się poprawiła. Król zupełnie nagle przestał ją omijać, pragnąc mieć ją cały czas przy sobie. Zrobił się nawet całkiem czuły, co dla obojga było nowością.
    - Umrę...- zawyła dziewczyna i podniosła oblepioną włosami oraz łzami twarz. - To już kolejny raz. Nic tylko wymiotuję i słabnę. Nic mi się nie chce jeść. Okres mi się spóźnia już tyle czasu...
    - Okres? - Mężczyzna mocno się zdziwił. Nie mógł wiedzieć, o czym mówiła. Przez większość życia czas spędzał w odosobnieniu, zajmując się państwem i modlitwą.
    - Nie ważne...- wychrypiała i odsunęła od siebie wiadro. - Przytul mnie.
    Baldwin posłusznie podszedł do niej, ale jako że ona siedziała na ziemi i wcale nie rwała się do wstawania, a mężczyzna średnio był w stanie kucać, przez chwilę po prostu obok niej stał. Salomea płakała a on panikował. Niewesoła sytuacja.
    - Poślę po medyków. - Powiedział nagle, nie wiedząc, czemu od razu tego nie zrobił. Jego żona zapłakała jeszcze żałośniej.
    - Umrę, to pewne. Odpraw mi piękny pogrzeb, a wszystkie moje pieniądze rozdaj biednym...
    - Hojna jesteś, ale nie umrzesz...- warknął podenerwowany król po czym wyszedł szybkim krokiem z komnaty. Przemierzał chłodne korytarze, nie przejmując się ulewą. Srebrna maska połyskiwała w blasku zniczy. Oddychał ciężko, ale stabilnie. Sześć miesięcy. Tyle czasu zajęło mu nawiązanie kontaktu z Salomeą. Nie wiedział kiedy okaże się, że jest w ciąży i czy w ogóle jest, martwił go jej aktualny stan. A może to właśnie tak wygląda początek ciąży?
    Przechodząc przez kolejny korytarz natknął się na kogoś. Przystanął, odetchnął i spojrzał przed siebie. Na wprost niego, z listem w ręku, stała jego własna siostra. Ta sama, która trzymała go za rękę w kościele, by mieli po kilka lat i ta sama, która całowała go po policzkach, gdy wrócił zwycięsko z bitwy z Saladynem.
    Ta sama, której nie widział od lat, bo któregoś dnia po prostu opuściła pałac.
    - Siostro... - mruknął, gdy się skłoniła. - Dobrze cię widzieć.
    Wiedział doskonale, że ona by tego nie powiedziała. Nie lubiła i nie chciała na niego patrzeć.
    - Witaj, bracie. Gdzie tak zmierzasz? - Uśmiechnęła się delikatnie, ale to nie był szczery uśmiech. W jej smutnych, błękitnych oczach płonęło coś jeszcze, jednak Baldwin nie potrafił wychwycić, co.
    - Po medyków. Salomea źle się czuje.
    - Oh, tak mi przykro, a co jej dolega?
    Dla króla ta rozmowa zdecydowanie za bardzo się dłużyła. Chciał ją tylko wyminąć i pójść dalej.
    - Ma zawroty głowy i wymiotuje od kilku dni. - Oznajmił. Przez chwilę obserwował dokładny proces bladnięcia i tak bladej już twarzy Sybilli. Zmrużyła lekko oczy i zacisnęła usta. Nie spodziewał się takiej reakcji. - Co się stało, siostro?
    - Moje gratulacje. - Rzekła w końcu, wprawiając młodego króla w osłupienie. Jej dolna warga drżała nienaznaczanie a oczy zabłysły. - Obyś cieszył się nim dłużej, niż ja.
    Baldwin postanowił się nie odzywać. Podejrzewał, o czym mówiła, ale nie chciał wyrażać tego na głos. Poczuł, jak jego serce wali z zawrotną szybkością i jak robi mu się słabo. Wszystkie rany na jego ciele zapłonęły silnym bólem. Kiwnął głową. Sybilla przyjrzała mu się, wiercąc spojrzeniem dziurę w jego lewym oku. Potem odeszła.

    - CIĄŻA!? - Wrzasnęła z przerażeniem Salomea gdy medycy zgodnie ogłosili, co jej dolega. - O Boże, naprawdę będę miała dziecko. - Dodała ciszej i opadła słabo na poduszki. Baldwin uśmiechał się na tyle na ile pozwalała mu schorowana twarz, natomiast i tak nikt tego nie widział pod maską. Wilhelm z Tyru kątem obserwował ich oboje. Odetchnął z ulgą ale wiedział też, że teraz siła tej wrednej blondynki urośnie niebotycznie. Musiał wymyślić, co z tym fantem zrobić. Wspierać ją, czy grać przeciwko niej.
    - Gratuluję. Jeśli wszystko będzie przebiegać tak jak powinno, ogłosimy to całemu królestwu. - Oznajmił tylko głosem wypranym z emocji. Pobladła dziewczyna prychnęła.
    - Dlaczego nie zrobimy tego teraz? - Spytała, patrząc na niego z miną okazującą wyższość.
    - Nigdy nie wiadomo, czy nie poronisz.
    - Wilhelmie. - Uciął groźnie Baldwin. Wszyscy zamilkli a medycy postanowili się ewakuować. Król spoglądał ostro na arcybiskupa, który czuł, że traci grunt pod nogami.
    - Ogłośmy to dziś! - Zawołała wesoło Salomea i zeskoczyła z łóżka.
    - Ostrożnie! - Baldwin podszedł do niej szybko i dotknął jej ramienia. - Teraz nie możesz jeździć konno, biegać po pałacu ani robić nic, co dotychczas.
    Salomea spoważniała i spochmurniała.
    - Wiem. - Mruknęła w końcu i się w niego wtuliła. Młody król pogładził jej srebrzyste włosy. - To tylko dziewięć miesięcy...- dodała.
    - Wciąż uważam, że jest za wcześnie...
    - Ogłośmy to dziś. - Powtórzyła Salomea.
    - Ogłosimy to dziś. - Zawtórował jej Baldwin po czym oboje popatrzyli znacząco na Wilhelma. Mężczyzna zagotował się wewnątrz. Oto co mu przyszło, na stare lata zostać odepchniętym od władzy na rzecz jakiejś chudej Pomorzanki. Ostatecznie tylko pokłonił się, po czym wyszedł z komnaty. Małżeństwo zostało samo.
    - On mnie nienawidzi. - Stwierdziła w końcu królowa i usiadła na skraju łóżka. Baldwin wzruszył ramionami.
    - Jest mądry, był świetnym mentorem...nawet jeśli cię nie lubi, stanie po twojej stronie. Będzie musiał, skoro on... - tu wskazał na okolice brzucha dziewczyny - zasiądzie na tronie.
    - Lub ona. - Salomea puściła mu oczko. Król tylko uśmiechnął się nieznacznie, co mogła stwierdzić po uniesionych dolnych powiekach.

KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz