Epilog

430 22 13
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



    To był gorący, słoneczny dzień. Wiatr zawiewał szaty możnych, zmierzających do Bazyliki, oraz tłumu zgromadzonego na ulicach Jerozolimy. Oto nastał dzień koronacji nowego króla.

    Bazylika Grobu Świętego była wypełniona po brzegi. Mimo jej imponujących rozmiarów i pnących się do nieba kopułom, wnętrze zdawało się być ciasne i duszne. Przybyli wszyscy dostojnicy królestwa, nawet książęta Antiochii i wysłannicy Bizancjum. W rzędach ławek spoczęli baronowie, wielcy mistrzowie zakonów, poza mistrzem de Toroge a także damy dworu, żony hrabiów wraz z dziećmi. Rycerze, dowódcy wojskowi z Fulkiem na czele a także dowódca straży przybocznej królowej regentki stali w powadze i milczeniu u wrót Bazyliki. Od posadzki do witraży pięły się chorągwie królestwa, księstw, hrabstw i zakonów. Panowało poruszenie, choć twarze zgromadzonych pozostawały surowe.
    Na wprost tłumu, na strojnym tronie siedział malutki chłopiec, odziany w białe szaty, zdobione złotymi ornamentami. Jasne loczki wiły się na główce a rozbiegane spojrzenie błękitnych oczu cały czas szukało swojej matki. Interrex Salomea Jerozolimska stała po jego prawej stronie, a tuż obok niej Rajmund, hrabia Trypolisu.
    Patriarchowie najważniejszych hrabstw poza Askalonem klęczeli przed chłopcem, wznosząc modlitwy. Pomiędzy nimi a tronem, na dębowym stoliku leżała złota, wysadzana klejnotami korona, tak misternie wykończona, że chłopiec, zauważywszy ją, długo się w nią wpatrywał. Po jej prawej stronie leżało złote berło o lśniącej, czerwonej kuli. Po lewej stronie położono jabłko z lśniącym, grubym krzyżem.
    Patriarchowie powstali a cała Bazylika zamilkła. Salomea obserwowała wszystko z wysoko uniesioną brodą i poważną, niemal gniewną miną. Z jej głowy spływała zdobna tkanina, przykryta kopułową koroną, należną królowej żonie i królowej matce. Nad oczami błąkał się samotny, szarawy kosmyk włosów.
    Wasyl także wstał. Popatrzył z przestrachem na matkę, która niezauważalnie kiwnęła głową. Podszedł do mężczyzn w habitach i uklęknął. Ci zgromadzili się za jego plecami. Patriarcha Herakliusz, odmawiając głośno i donośnie modlitwę po łacinie, pochylił królewicza do przodu i uczynił kciukiem znak krzyża na jego kręgosłupie. Następnie Wasyl wyprostował się, unosząc lekko dłonie. Pozostali dostojnicy kościoła wyciągnęli ręce nad jego głową, wspólnie powtarzając:
    - Mortuus est autem rex. Mortuus est autem rex. Vivat novus nuntius Domini. Hic est rex.
    Pozostali patriarchowie rozstąpili się i Herakliusz odwrócił się na moment, by pochwycić koronę. Potem zbliżył się do Wasyla i delikatnie położył ją na jego głowie.
    Wszyscy zgromadzeni w Bazylice schylili głowy i uklęknęli przed nowym królem. Wasyl zabrał berło i jabłko, po czym wstał na nogi i z nerwowym oddechem wpatrzył się w ogrom kościoła i ogrom ludzi, który go otaczał. Patriarchowie pokłonili się w pół. Rajmund uklęknął, a Salomea pochyliła głowę. Wasyl spojrzał na nią kątem.
    - Niech żyje Wasyl I, z Bożej Łaski król Jerozolimy, Zwierzchnik Księstwa Antiochii, Pan na Edessie, nowy pogromca niewiernych!
    Świat zamarł. Salomea wpatrywała się w swoje dziecko, które przejęło władzę po ojcu, choć to ona będzie musiała teraz zadbać o Królestwo. Gwidonowi nie udało się dostać do Jerozolimy. Ponadto, Sybilla znajdowała się tu wraz z nimi, klęcząc przed swoim nowym królem.
    Wasylem I Jerozolimskim.
    - Król Wasyl!
    Przetoczyło się po Bazylice. Wkrótce wszyscy zaczęli chóralnie powtarzać:
    - Król Wasyl!
    - Król Wasyl!

    Ciemne oczy Salomei potoczyły się po twarzach zebranych. Potem powędrowały się w stronę witraży, gdzie na zewnątrz trwało słoneczne południe. Ptaki przecinały niebo, nie było żadnej chmury. Przełknęła ślinę, czując, że od teraz nic już nie będzie takie, jakie było. Czas wyrzucić dawną siebie z serca. Czas zapomnieć o zaśnieżonych puszczach, morskiej bryzie nad Szczecinem. Świat był tu. W Jerozolimie.
    - Król Wasyl!
    - Król Wasyl!
    Znów spojrzała na swoje malutkie, wystraszone dziecko w koronie. Złagodniała. Teraz musi zapewnić mu bezpieczeństwo.
    - Król Wasyl!
    - Król Wasyl!

    A delikatny wiatr nad pustynią niósł za sobą szepty o zwycięskim królu spod Montgisard, który umierał za życia. Nucił też pieśni o księżniczce z Północy. W ich wersetach przebijały się inne, nieznane słowa starej, arabskiej modlitwy.


"Wi ana bu'min bi-mamlak'ti l-jannaa


Wi ana bu'min bi-mamlak'ti l-hubb

Wi ana bu'min bi-mamlak'ti l-jannaa

Wi an-nur al-hayaat hiya id-dunyaa

Laa ilaaha illaa Allah

Wi an-nur al-hayaat hiya baab id-dunyaa

Wi al-hubb al-hawa li-ahlaam

Wi ana bu'min bi-mamlak'ti l-jannaa

Wi ihna binihlam bi-l-jannaa

Laa ilaaha illaa Allah

Ya layl.. ya layl Laa ilaaha illaa Allah

Ya layl Wi ana bu'min bi-mamlak't il-jannaa

Wi ana bu'min bi-mamlak't il-hubb...

ya habibi."





KONIEC

KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz