Nie minęło dziesięć minut a już byłyśmy pod Starbucks'em.Zamówiłyśmy sobie kawę i usiadłyśmy przy stoliku obok okna.Alicja okazała się być bardzo interesująca i inteligentną osobą.Rozmawiałyśmy około godziny ,ale niestety musiałam wracać.
Droga minęła mi bardzo szybko i po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Gdy weszłam do domu zobaczyłam ojca i Natalię siedzących i jedzących kolację.
- Cześć... - Mruknęłam bez uczuć i chcąc pójść do pokoju zaczęłam iść w stronę schodów.
- Nie zjesz z nami kolacji? - Spytał mój ojciec?
- Nie jestem głodna. - Rzuciłam bawiąc się pierścionkiem na moim palcu.
- Nalegam. - Powiedział wymownie na mnie patrząc.
- Niech będzie... - Uśmiechnęłam się sztucznie siadając na przeciwko ojca. Nastała niezręczna cisza...
- A więc...Jak minął Ci dzień? - zwróciła się do mnie.
- Bywało gorzej... - Wymamrotałam patrząc w stół. Podniosłam wzrok kiedy poczułam świdrujące spojrzenie mężczyzny. Zobaczyłam jak porozumieli się za pomocą wzorku.
- Pójdę po Kingę... - Odchrząknęła Natalia idąc na górę.
-Wiem ,że to dla ciebie trudne ale chociaż spróbuj się zachowywać... - Przerwał ciszę. - Julka musisz poważnie z mienić swoje zachowanie. Zwłaszcza, że niedługo ślub i... - Zaczął ale kiedy się zorientował co powiedział urwał nagle.
- Jaki ślub? - Ledwo wydukałam.
- Chcieliśmy Ci razem powiedzieć, postanowiliśmy się pobrać. - Dokończył przygotowując się na wybuch.
-Nie oczekuj ode mnie ,że nagle zapomnę o mamie i będę jak wy udawać szczęśliwą rodzinkę... - Zaczęłam ale w ostatnim momencie powstrzymałam krzyk.
- Chcę tylko żebyś dała jej szanse.
- Wcale nie, ty oczekujesz, że pomimo żałoby będę się bawić w rodzinkę, którą sobie stworzyłeś.
- Dobrze wiesz, że nie tylko ty przechodzisz żałobę. Pamiętaj o zaleceniach terapeutki. Nie zamykaj się znowu. - Powiedział zirytowanym głosem.
- Ty mi teraz gadasz o terapii, a zastanawiałeś się może dlaczego musiałam na nią iść hmm?! Wybacz, że Cię tak rozczarowuje i nie potrafię przycisnąć przycisku ,,New game''! - Wstałam i odwróciłam się na pięcie.
- Hej? - Wymamrotała Kinga stojąca osłupiała obok matki, która była blada jak ściana.
Nie czekając na ich marne tłumaczenie chwyciłam plecak i wybiegłam z domu. Pobiegłam do parku ,zawsze chodziłam tam gdy chciałam poukładać myśli. Błąkałam się po parku bez celu około trzech godzin. Zaczęło robić się zimno więc postanowiłam wracać, chociaż perspektywa powrotu do domu nie nastrajała mnie pozytywnie.
Kiedy chciałam odwrócić się przypadkiem na kogoś wpadłam. Brawo ja, drugi raz dzisiaj...
- Przepraszam...- Powiedziałam wycierając łzy przez ,które niewiele widziała. Moja ofiarą okazał się wysoki brunet ubrany w czarne jeansy i tego samego koloru bluzę. Miał gęste, brązowe włosy, które wystawały zza kaptura.
- Nic nie szkodzi. - Rzucił automatycznie. - Czy ty płaczesz? - Spytał z wyraźną troską w głosie co mnie zdziwiło
- Już mi przechodzi... - Otarłam resztki łez.
- Co się stało? - Spytał na co się uśmiechnęłam.
- Pierwszy raz widzisz mnie na oczy i nawet nie znając mojego imienia pytasz co się stało wow jak okażesz się sprzedawcą organów to się nie zdziwię. - Zaśmiałam się.
- To jest prawdopodobne. - Również się zaśmiał. - Filip. - Podał mi rękę
- Julia.
- Więc już się znamy. Teraz możesz mi powiedzieć co się stało.Na przykład przy kawie?Teraz? - Spytał co mnie zdziwiło, chyba nawet on był zdziwiony swoją propozycją.
- Chętnie. - Powiedziałam co jeszcze bardziej zdziwiło bruneta.
Nie wiedziałam dlaczego idę na kawę z facetem ,którego znam niecałe dwie minuty ale wzbudzał moje zaufanie...
***
-Filip... - Zaczęłam popijając herbatę.
- Tak?
-Znasz mnie jakieś dwadzieścia minut a zapraszasz na kawę...dlaczego? - Zadałam pytanie, które mnie nurtowało.
- Szczerze to...nie wiem. Wzbudzasz we mnie nielogiczne zaufanie. - Spojrzał mi w oczy jakby tam były odpowiedzi na wszystkie pytania świata.- Przepraszam, Taco mogę zdjęcie? - Spytała jakaś na oko piętnastoletnia blondynka co nas oboje wyrwało z transu.
- Ehh...Jasne.- Powiedział wstając i robiąc sobie zdjęcie.
- Przepraszam to była...- Zaczął siadając.
- Twoja fanka. Wiem panie Hemingway. - Zażartowałam wracając do ciasta, które zamówiłam.
- Wiedziałaś i nic nie powiedziałaś?
- Nom, cały czas. - Pokiwałam głową. - Wiedziałam, że kiedy dowiesz się, że ja wiem to się spłoszysz a byłam ciekawa co z tego wyniknie. - Uśmiechnęłam się przelotnie i napiłam się herbaty na co mój towarzysz zaśmiał się.
***
-Jeśli chcesz to mogę Cię podwieźć, jest już ciemno. - Zaproponował otwierając mi drzwi.
- Darmowego transportu nigdy nie odmówię. - Uśmiechnęłam się zmierzając za Filipem w stronę czarnego peugeota. Gdy siedzieliśmy już w aucie podałam Filipowi mój adres.
- Może posłuchamy muzyki? - Spytał Filip włączając radio no zaczęliśmy się śmiać.
-Dosyć niemiłe jest to społeczeństwo. - Rozbrzmiało w samochodzie.
-Doświadczam tego gdy ganiam po mieście... - Cicho zaczęłam śpiewać na co Filip się zaśmiał, a ja oczywiście zrobiłam się cała czerwona.
- Nie mówiłaś,że jesteś moją fanką. - Rzucił nie spuszczając oczu z drogi.
- Nie zaprzeczałam. - Zaśmiałam się i zobaczyłam znaną mi okolicę.
- Miło było Cię poznać Filip. Jesteś naprawdę cudowną osobą i dziękuje, że dalej mam wszytskie organy. - Powiedziałam odpinając pasy.
- I nawzajem. - Spojrzał mi w oczy.
- Too pa.
- Na razie. - Uśmiechnął się.
Wyszłam z auta i zaczęłam iść w kierunku drzwi frontowych.Czułam na sobie przenikliwy wzrok bruneta ,który odprowadził mnie pod same drzwi.Gdy złapałam za klamkę odwróciłam się ale Filipa już nie było. Poczułam smutek i pustkę.
Zaczęłam poprawiać rozdziały żeby oczy @Meddie9890 już nie krwawiły. Wisisz mi kisiel stara
CZYTASZ
SERCE W RUINIE II TACO HEMINGWAY II
FanfictionByło już ciemno, pusty parking owiany delikatną mgłą, na którym była jedynie niewielka smuga żółtego światła rzucanego przez latarnię nieopodal. Było nienaturalnie cicho, słychać było jedynie nasze oddechy. Spojrzałam na bruneta i wydał mi się niemo...