#3

1.2K 43 8
                                    

Weszłam do domu i szybko przemknełam przez salon.Gdy już miałam wychodzić po schodach usłyszałam głos ojca.

-Gdzie byłaś? - Spytał wstając z kanapy.

-Na spacerze. - Odpowiedziałam automatycznie, nie miałam siły się kłócić, chciałam po prostu pójść spać.

- Na spacerze? Wiesz, że Natalia właśnie płaczę, bo zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko? Nie powinnaś się tak tego dowiedzieć, ale nie zmienia to faktu, że moja cierpliwość ma swoje granice. Julka tęsknisz, rozumiem to bo ja też, ale takie zachowanie jest poniżej jakiejkolwiek krytyki.

- Wiesz co jest poniżej krytyki? To, że własny ojciec każe mi wbrew woli udawać, że wcale mi mama nie umarła i nie mam prawa być zła bo mi kurwa zapomniał powiedzieć, że się żeni po kilku miesiącach znajomości.

- To nie fair.

- Nie fair jest to, że mnie okłamujesz i oczekujesz, że będę się ładnie uśmiechać i klaskać na ślubie. Nie jestem pierdoloną laleczką, mam uczucia. - Powiedziałam bez emocji i weszłam na górę.

Wbiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi ma klucz. Rzuciłam telefon na łóżko i osunęłam się na ścianę. Usiadłam obok komody, z pod której wyciągnęłam kartonowe pudełko.

Wyjęłam z niego album, na pierwszej stronie widać było piękną kobietę siedzącą w altance, trzymającą małe dziecko na rękach.

Samotna łza spłynęła po moim policzku i spadła prosto na postać kobiety.

Nie potrafiłam schować albumu z powrotem w mrok więc położyłam go pod poduszką.

Wzięłam długi prysznic, głównie po to aby nie czuć łez spływających po mojej twarzy. Kiedy wyszłam z łazienki ubrana w za duży t-shirt i majtki położyłam się łóżko.

Otępiałym wzorkiem patrzyłam się w sufit. Czułam pustkę, której nic ani nikt nie był w stanie zapełnić. Każdej nocy widziałam ją przed oczami, każdej pieprzonej nocy.

Spojrzałam na zdjęcie stojące na komodzie. Byłam na nim ja, tuż po wygraniu konkursu z matematyki. Obok mnie stała moja mama ostentacyjnie dzierżąc mój puchar przed twarzami przegranych. Niesamowite kobieta...

Zacisnęłam pieści, nie dasz się temu. Nigdy kurwa więcej. Jesteś silna. Ona by tego chciała...

Szybkim gestem chwyciłam telefon i włączyłam pierwszą lepszą aplikację. Padło na YouTube. Nie wiedząc co ze sobą zrobić zaczęłam scrollować w dół.

Przez ułamek sekundy przed oczami mignęła mi płyta "Szprycer".

Od razu na myśl przyszedł mi Filip. Uśmiechnęłam się i przypomniałam sobie popołudnie spędzone w jego towarzystwie.

Przez głowę przemknęła mi nieśmiała myśl, że chciałabym to powtórzyć. Ale wtedy przypomniałam sobie, że nie mam nawet jego numeru. Na Instagramie nie ma nawet co próbować.

Zostało mi więc zadręczanie się do końca życie tym, że nawet Taco Hemingway zniknął z mojego życia.

Postanowiłam wypakować plecak, ostatnią pamiątkę po tym dniu...
Kiedy wyjmowałam laptopa na podłogę spadła mała karteczka. Podniosłam ją i z ciekawością rozwinęłam.

Widniał na niej ciąg liczb. Mógł to być numer dosłownie każdego. Ktoś z uczelni chciał zrobić Zary albo ktoś z parku...

Kiedy chciałam ja zgnieść i wyrzucić na odwrocie zauważyłam dopiskę.
"Jak go upubliczmisz to serio zastanowię się nad handlem twoimi ogranami".

Pierwsze co przyszło mi do głowy to: dobra teraz mam już pewność. Z nielogiczną obawą, że zaraz kartka zniknie zapisałam jego numer ma telefonie.

Poczułam zadziwiającą ulgę i szczęście pomimo, że przed chwilą moje myśli przyprawiły mnie o chwilę zwątpienie.

Wstałam około dziewiątej. Widocznie mój organizm potrzebował trochę czasu na zregenerowanie się .Na szczęście chodzę na studia zaocznie więc mam dużo wolnego czasu.

Wzięłam prysznic i ubrałam jeansy i czarną bluzę. Nie chciałam być w domu, więc niewiele myśląc zawiązałam sobie szarą bluzę w okuł bioder, wzięłam telefon i wyszłam w pośpiechu.

Nie miałam siły myśleć o tym co się stało, chciałam zapomnieć choć ma chwilę, dać sobie odpocząć. Postanowiłam przejść się po mieście i uspokoić swoje myśli.

Podczas mojej szwędaczki zadzwoniła do mnie Alicja. Zaproponowała, żebyśmy poszły na buble tea. Zgodziłam się i poszłam w umówione miejsce.

Kiedy byłam pod kawiarnią przez witrynę dostrzegłam Alicję siedząca przy jednym ze stolików.

- Część. - Rzuciłam siadając na przeciwko niej.

- Czy ty...płakałaś? - Spytała odkładając menu.

- Długa historia...
-Mamy czas... - Uśmiechnęła się serdecznie. - Widzę, że nie chcesz mówić to może ja coś powiem.Masz bardzo opuchnięte oczy co znaczyło by ,że ostatnio często płaczesz.Przyjełaś pozycję obronną co znaczy ,że idę w dobrą stronę więc zanim wydedukuje resztę może ty powiesz.

- Wow, dajesz radę...

Po spotkaniu z Alicją chciałam jeszcze trochę pospacerować. Zastanawiałam się co miałabym napisać do Filipa, a jako, że prawdziwa że mnie wrażliwa dusza na te rozmyślania wybrałam park, w którym spotkałam bruneta po raz pierwszy.

Kiedy spacerowałam bezcelowo między alejkami dostrzegłam grupkę nastolatków z telefonami ,którzy otoczyli...Fifiego.

No to są jakieś jaja...

Gdy mnie zauważył rzucił do nich coś i szybko zaczął iść w moim kierunku.

- Uratowałeś mnie.. - Rzucił przytulając mnie co chyba oboje nas zaszokowało. - Myślałem ,że tam umrę ,już testament pisałem.

Odwzajemniłm uścisk. Może i znałam go kilka dni, może i był starszy o dziesięć lat ale zawsze gdy byłam obok niego to dziwnie łatwo przychodziło mi zapominanie o problemach. Przy nim czułam się bezpieczna...

SERCE W RUINIE  II TACO HEMINGWAY IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz