Niedziela
Ogarnęłam się i włożyłam czarne botki na obcasie i tego samego koloru płaszcz po czym ja i ciocia wyszłyśmy.
-A właściwie to gdzie my idziemy?
-Planowałam na spacer i do kawiarni.
Drogą minęła nam na mało ambitnych rozmowach.-Ciociu jaki był powód twojego przyjazdu?-Spytałam bo wiedziałam ,że ciocia nie odbierze tego źle bo zawsze nie lubiła owijania w bawełnę.
-Po pierwsze twój ojciec wychodzi za mąż i chciałam poznać jego wybrankę.
-I jak ją oceniasz?
-Natalia wydaje się naprawdę dobrą kobietą ale pozory mogą mylić.-Powiedziała.Zawsze była niezbyt ufna.
-A Kinga?-Spytałam ciekawa jej zdania.Gdy mama umarła to dużo czasu spędziłam z ciocią.Zawsze miałyśmy dobry kontakt i wiedziałam ,że zna się na ludziach.Przeżyła dużo i spotkała wielu ludzi ,czesto fałszywych więc kłamstwo wyczuwa z kilometra dlatego zawsze czytała ze mnie jak z otwartej książki.
-Wydaje się próżna i pusta.Uważaj na nią.Może namieszać.-Stwierdziła a ja wielokrotnie przeanalizowałam jej każde słowo.-A i tak mówiłam o tobie i twoim chłopaku.-Powiedziała.Mnie zamurowało a ona tylko się zaśmiała.-Dziecko proszę cię...Myślisz ,że nie widziałam tych kwiatów i rozmów?
-Jak ciocia to robi?
-Jaka ,,ciocia" co ja robię na drutach i szczypie cię w policzek?Mów do mnie na ,,ty".-Powiedziała Ela na co się zaśmiałam.
-Jak ciocia znaczy jak TY to robisz ,że zawsze czytasz ze mnie jak z kiepskiej hiszpańskiej telenoweli?-Spytałam a cio...znaczy Ela się zaśmiała.
-Ja bym to nazwała francuskim dramatem.-Powiedziała i wybuchłyśmy śmiechem.-Po prostu znam się na ludziach i znam ciebie.Może nie widziałyśmy się trochę ale zawsze będziesz tą dziewczyną ,która dokarmiała pobliskie koty i chodziła do domu dziecka żeby nikt w Święta nie czuł się sam.-Stwierdziła siadając na ławce.
-Ela zawsze mi pomagałaś bardziej niż jakikolwiek psycholog a byłam u dużej ilości.Chciałabym prosić o radę.
-Mów śmiało.
-Ślub się zbliża a ja czuję ,że chyba nie będę w stanie tam pójść.A także czuję ,że gdybym nie poszła zrobiłbym najbardziej egoistyczną rzecz w życiu i ojciec by mi nie wybaczył.A z drugiej strony gdybym tam poszła i udawała ,że wszystko dobrze nie wybaczyłabym sobie.
-Julia...to dla ciebie nowa sytuacja i czujesz się zagubiona bo do śmierci mamy miałaś poukładane życie.Od zawsze wiedziałaś ,że chcesz studiować historię sztuki i robiłaś wszytko aby twoje marzenie się ziściło i się udało.Z jeden strony masz rację ,że byłoby to egoistyczne ale po pierwsze wszyscy są egoistami bez wyjątku ,a ty jesteś naprawdę wspaniała osobą ,po drugie zważywszy na twój stan psychiczny ,który po depresji jest niestabilny i delikatny ,większość psychologów by ci zalcało tam nie iść a po trzecie jeśli coś czujesz to nie ignoruj tego bo może się to okazać niebywale istotne.Ale z drugiej strony strony to twój ojciec i zasługuje na szczęście.Ale ja nie mogę za ciebie zdecydować.Na razie masz czas aby to przemyśleć.
-Wow..Dlaczego zawsze wiesz co powiedzieć?
-Taki dar.-Uśmiechnęła się delikatnie.
Rozmawiałyśmy naprawdę długo i gdy zrobiło się nam zimno to postanowiłyśmy iść na herbatę.
Ela zamówiła sobie herbatę o smaku owoców leśnych a ja zieloną herbatę.
Wypiłyśmy herbatę i zaczełyśmy zmierzać ku domowi.
-A do kiedy zostaniesz?
-Prawdopodobnie do ślubu.Mam urlop więc postanowiłam pozałatwiać parę spraw.
-Dobrze.Wolałabym żebyś została na ślubie.
-Wiem.-Powiedziała czule się uśmiechając.
Po kilkunastu minutach byłyśmy pod domem.Szybko weszłyśmy do domu bo na dworze było dość zimno.
Resztę dnia spędziłam na rozmowach z Elą i czytaniu.Tego dnia nie mialam kontaktu z Filipem bo uprzedzał ,że ma dużo pracy.Około 22 poszłam spać.Poniedziałek
Wstałam o 7 głównie dlatego ,że akurat dziś postanowili zrobić coś na drodze i wiercili tak cały dzień.Ale wracając.Wstałam i wzięłam długi prysznic bo byłam solidnie wkurwuona tym wierceniem.Ubrałam jeansy i t-shirt. Włosy zwiazalam w kucyka i zeszłam żeby zjeść śniadanie.Gdy zeszłam zobaczyłam ,że ciocia nie śpi i popija sobie herbatę oglądając telewizję.
-Myślisz ,że cię nie wiedzę?-Spytała nie odrywając oczu od ekranu.
-Możeee...-Powiedziałam na co się zaśmiała.
Zjadłam śniadanie i siedziałam z ciocią rozmawiając i opowiadając sobie historyjki.Nagle zadzwonił mój telefon a ja spojżałam na ciocię pytająco.
-Odbierz.Ja idę po więcej herbaty.-Stwierdziła wstając i wychodząc z pokoju a ja odebrałam nie patrząc na numer
-Halo?
-Witam przyszłą panią Szcześniak.
-Hej Fifi.-Zaśmiałam się.
-Przepraszam ,że wczoraj się nie odzywałem.
-Nic nie szkodzi Filip.Wiem ,że masz dużo pracy...
-Ale i tak mogłem...
-Nic się nie stało.-Przerwałam mu stanowczym aczkolwiek czułym głosem.
-Kocham cię skarbie.
-Też cię kocham Fifi.Dziękuję za przeczytanie i jak zwykle za wszelkie błędy przepraszam.💜✌😘
CZYTASZ
SERCE W RUINIE II TACO HEMINGWAY II
FanfictionByło już ciemno, pusty parking owiany delikatną mgłą, na którym była jedynie niewielka smuga żółtego światła rzucanego przez latarnię nieopodal. Było nienaturalnie cicho, słychać było jedynie nasze oddechy. Spojrzałam na bruneta i wydał mi się niemo...