IV

4.6K 354 1.2K
                                    


Ostatnia lekcja w tym dniu, którego miał już serdecznie dość była niestety tą, na której musiał wykrzesać z siebie maksymalne skupienie. Pierwsza Obrona Przed Czarną Magią, a więc pierwsza z profesorem Reesem.

– Myślę, że powinienem bardziej się postarać na zajęciach w tym roku – mruknął, kiedy nauczyciel otworzył salę i wchodzili do środka razem z szóstorocznymi Puchonami.

– Po co niby? – Ron zmarszczył brwi.

– Jedyny dobry pomysł, na który dzisiaj wpadłeś, Harry – odpowiedziała Hermiona, gromiąc Weasleya wzrokiem.

– A tak właściwie – dokończył zdawkowo. – To powinienem zacząć planować morderstwo nowego nauczyciela, zanim on zechce zamordować mnie.

Granger westchnęła. Ron parsknął śmiechem.

Gryfon zbyt często jak na jeden dzień wspominał o zabijaniu kogokolwiek.

Ale to wszystko przez to, że nikt nie zauważył ogłoszenia, dotyczącego naboru do drużyny Quidditcha, które powiesił w Pokoju Wspólnym Gryffindoru dziś rano. Nie, każdy po kolei podchodził do niego zapytać bezpośrednio i, dziwnym trafem, akurat kiedy wypadały mu książki, kiedy zgubił przybory i kiedy zapomniał nowego planu lekcji. Zastanawiał się, czy naprawdę nie mieli nic innego do roboty, niż szukanie go już pierwszego dnia, żeby znać termin. Dopiero przed śniadaniem usłyszał od McGonagall, jak to w ogóle wygląda. Wręczyła mu też wtedy grubą książkę o obowiązkach i zasadach kapitana, i wcale nie był pewien, czy sobie żartowała.

Jeszcze tylko ta godzina. Zaskakujące, ale na pracę domową było tylko przeczytanie jednego tematu z zaklęć.

Harry, mimo wszystko, dziękował losowi, że w jego tygodniu nie figurowały ani jedne zajęcia z eliksirów. Miałby zawalony cały wieczór.

Profesor Rees ułożył papiery na biurku, a potem oparł się o nie i potoczył wzrokiem po klasie. Zapadła cisza.

– Szczerze zastanawiam się, ilu z was wybrało Obronę Przed Czarną Magią na poziomie OWUTEMów ze względu na nową sytuację polityczną – odezwał się w końcu głębokim głosem. – Mam nadzieję, że ci, którzy tak zrobili nie będą rozczarowani, bo na tym właśnie będę się skupiać. O ironio, na zaklęciach i przeciwzaklęciach. Nie sądzę, że program ustalony przez Ministerstwo ma wielki sens i myślę, że zdecydowana większość wolałaby nauczyć się jak przeżyć w starciu, niż znać wszystkie dwadzieścia siedem grup klasyfikacyjnych tylko dla uroków mierzących w świadomość i rozum. Chcę zwrócić uwagę na rozwijanie umiejętności, których będziecie używać. Zaklęcia i zdolności magiczne są ważne, ale ważna jest też kondycja umysłu, refleks, kalkulacja ryzyka i wyciąganie wniosków z sytuacji. Rozwiniecie wszystko. Zależy mi, by nawet ci, którzy nie są najlepsi w władaniu różdżką nauczyli się właśnie obrony.

W Harrym zrodziło się niewielkie uznanie.

– Walka i pojedynki nie są czyste. Wszystko, co widzieliście w książkach to potyczki na zasadach, a w prawdziwym życiu nikogo one nie interesują. Gdybyście kiedykolwiek walczyli o swoje życie, trzeba wykorzystać wszystko. Zresztą w sytuacji zagrożenia człowiek trzyma się życia jak tonący brzytwy i nie wypuści go za żadną cenę. Sami bylibyście zaskoczeni, do czego możecie być zdolni. Ale chodzi o to, żeby móc na sobie polegać w razie niebezpieczeństwa i do tego postaram się was doprowadzić. Wiem, że jako nauczyciel pracuję z grupą, ale w miarę moich możliwości skupię się również na każdym indywidualnie. Będąc aurorem dobrze wiem, z czym często trzeba się zmierzyć i ustalę naszą pracę pod moje doświadczenia. Przekażę wam teorię i praktykę, a jeśli tylko ktoś z was ma pomysły, co do lekcji, zgłaszajcie je śmiało. Wezmę je pod uwagę, bo ważne jest dla mnie, żebyście to wy wynieśli coś z zajęć.

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz