XXXVI

2.4K 256 542
                                    


Przez jeden moment był pewien, że po prostu mięśnie nie chcą go słuchać, wskutek osłabienia i braku energii. Nadal mógł mrugać, wyraźnie widział przeciwległą ścianę korytarza.

Wychwycił szelest ubrania. Spróbował potrząsnąć głową, ale znów okazało się to niemożliwe i poczuł, jak zimny lęk wkrada się w jego umysł.

– Malfoy.

Głos był niski, gardłowy i pełen chłodnej furii. Nie rozpoznał właściciela, dopóki nie stanął on bezpośrednio przed nim.

Nott. Przeszedł go lodowaty dreszcz, serce przyspieszyło dziko.

Poczuł, że z powrotem ma kontrolę nad ciałem, ale jednocześnie Ślizgon przytknął różdżkę do jego brzucha. Draco skrzywił się, gardło miał zablokowane strachem.

Był bezbronny.

Co z tego, że mógł to przewidzieć? Nott był w stanie zrobić z nim co chciał, jeśli tylko się pospieszy. Nienawiść w jego oczach była dość silna, żeby rzucić wystarczająco udane Niewybaczalne. Miał go jak na tacy.

Ale Teodor tylko uśmiechnął się powoli; zrelaksowany, pewny siebie, jego źrenice były ogromne i lśniące.

– Niczego nie próbuj. Nie wypatroszę cię teraz tylko dlatego, że jeszcze liczysz się dla Czarnego Pana.

Odepchnął panikę, nie pozwolił jej wyjść na powierzchnię. Myśli nie chciały z nim współpracować. Działo się coś złego, ale był otumaniony, nie potrafił się skupić. Różdżka boleśnie wciskała się pod żebra. Nott naprawdę chciał zrobić mu krzywdę.

– Malfoy, Malfoy – wymamrotał. – Draco. Mamy parę spraw do wyjaśnienia.

Przypomniał sobie, że miał rolę do odegrania i w tej roli nie istniał powód, dla którego miałby bać się Notta. Spróbował przywołać złość, irytację, lekceważenie - cokolwiek, co by mu pomogło. Zdołał unieść brew, udawać, że nie marnuje oddechu na słowa.

– Dzisiaj w końcu spadasz z piedestału – wycedził. – Nawet kurwa nie wiesz, ile na to czekałem. Aż się nie chce wierzyć, że akurat ciebie zgubiło niedbalstwo.

Draco poczuł, jak żołądek zawiązuje mu się w supeł, próbował zdecydować, czy chłopak blefuje. Spadać z piedestału? W co tym razem został wplątany? Bał się jak cholera, absolutny spokój Teodora nie pozwalał mu się pozbierać.

Nott odsunął się o pół kroku, uniósł rękę z różdżką.

– Powinieneś wiedzieć, jak ważne jest przygotowanie, jeśli zabierasz się za coś poważnego – oznajmił, obserwując go przenikliwie. – A zlekceważyłeś je. Trzeba było bardziej przećwiczyć to obliviate, zanim próbowałeś je rzucić.

Malfoy znów znieruchomiał.

Ślizgon uśmiechnął się szeroko.

– Tak, było kiepskie. Nie wytrzymało długo.

Pamiętał. Nott pamiętał, wiedział, więc...

– Jakie to było obrzydliwe, kiedy już zrozumiałem – wysyczał. – To przedstawienie, kiedy wziąłeś na siebie Cruciatusa, żeby to czasami nikt niewinny nie został zraniony. I jak musiałeś być zadowolony, że tylko ty dostałeś chwilę uwagi Czarnego Pana. Wręcz żenujące, że na tyle chciałeś jego uznania. Powinienem był przejrzeć cię o wiele wcześniej.

Teodor urwał na krótki moment, obserwował go.

– Moja matka cierpiała wtedy tylko przez ciebie, rozumiesz to, prawda? Przez twoje chore zapędy, żeby być pierwszym. Ile jeszcze rzeczy w tym stylu zrobiłeś? Pewnie masz coś wspólnego ze zniknięciem Crabbe'a i Goyle'a.

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz