XI

2.9K 263 267
                                    

– Uważaj na siebie, Harry. Mam nadzieję, że pamiętasz, że jemioły to środowisko życia nargli.

– Jasne. Wesołych Świąt, Luna.

Objął ją krótko. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, pomachała mu na pożegnanie i odeszła wzdłuż peronu. Płatki śniegu osiadały jej gęsto na włosach, przypominały białe kwiaty.

Rzucił okiem na Rona, stojącego nieco dalej. Ginny jeszcze się nie pojawiła, więc miał czas.

W ciągu podróży z Hogwartu nie zamierzał siedzieć z Weasleyem i Lavender w jednym przedziale. Nawet do nich nie przyszedł; zajął miejsce z Hermioną. Później dołączyli do nich Neville i Lovegood. Granger wydawała się przygaszona podczas jazdy, ale nie mógł być zaskoczony. Nie wiedział, czy Ron w ogóle zaproponował jej przyjazd do Nory, jednak dziewczyna w tym roku spędzała Boże Narodzenie z rodzicami. Chciał z nią porozmawiać i się pożegnać. Pewnie lepiej byłoby to zrobić w pociągu, gdyby wszyscy wyszli, ale to oznaczałoby zmarnowanie okazji do zobaczenia Draco ostatni raz.

Draco w tygodniu przed przerwą złagodził swoją dyscyplinę i był z powrotem sobą z piątej klasy i początku września – poświęcał mu całą swoją uwagę i czas, był bardziej rozluźniony i śmiał się dwa razy częściej. Harry'ego to uszczęśliwiło bardziej, niż mógł sądzić, więc teraz z szczególnym żalem rozstawał się z nim, mimo że wcale nie było to długo. Wczoraj wrócił do siebie dopiero po północy, po tym, jak życzyli sobie wesołych świąt, a Draco przypomniał mu, że to będzie rocznica ich związku.

Nie żeby Potter zapomniał. Rok. Cały rok z Malfoyem.

Dusił w sobie niepokój. To, jak Ślizgon "wrócił do życia" teraz, uświadomiło mu, jak bardzo wypalony był wcześniej. Na wszystkich płaszczyznach.

Nie widział go na peronie, ale z wagonu wyszła właśnie Hermiona i skupił się na niej. Uśmiechnęła się blado.

– Czekasz na mnie?

– No tak, chciałem tylko... nie chciałem mówić o tym przy Neville'u i Lunie – odparł. – Chodzi o to... przykro mi, że to wszystko wyszło tak z Ronem. Nie wiem, co mu się uroiło w głowie, ale czasami widzę, że nie jest zachwycony i... wiesz, że mogę ci jakoś pomóc, jeśli tylko tego potrzebujesz.

– To nic – potrząsnęła głową. – Wydaje się szczęśliwy. Gdyby tego nie chciał, zrezygnowałby. Jakoś sobie poradzę.

– Tu nadal chodzi o ciebie, Hermiona. Był wściekły, kiedy rozmawiałaś z Cormakiem.

Wzruszyła ramionami.

– Może. Bez znaczenia, nawet nie chce na mnie patrzeć.

– Nie widzisz tego, ale ja sam nie wiem, czy aż tak zależy mu na Lavender i...

– Harry – zatrzymała go. – Nie przejmuj się.

Spojrzał na nią rozdarty.

– Nie mogę się nie przejmować, nie chcę, żebyś cierpiała. Aż mam wyrzuty sumienia, że powinienem coś zrobić i to już dawno temu, ale staram się nie wtrącać.

– Nic się nie dzieje – uspokoiła go.

– Hermiona, nie jestem ślepy.

– No dobrze, w takim razie... no, czas leczy rany, prawda? Posłuchaj, nawet gdybym chciała, nic nie możesz zrobić. Ron sam o tym decyduje.

– Ale znasz go, on potrafi robić tak głupie...

– Trudno. Przynajmniej mogę skupić się na nauce. Malfoy ostatnio coraz bardziej robi z tego rywalizację.

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz