Poczuł delikatny dotyk na ramieniu. Z wysiłkiem podniósł głowę, żeby napotkać ciemne oczy Syriusza.
– Dumbledore tu jest. Prosił, żeby ci przekazać, że Ron się obudził i że zabierze cię z powrotem do szkoły. Jeśli dobrze się czujesz.
Uśmiechnął się mętnie. Był praktycznie pewien, że "Jeśli dobrze się czujesz" było dopowiedzeniem od chrzestnego, a nie właściwymi słowami dyrektora.
Nie czuł się dobrze.
Ron się obudził.
Jego wzrok padł na herbatę, którą wcześniej podsunął mu Syriusz. Była już kompletnie zimna, ale spodziewał się, że była kolejną z tych, które powinny mu jakoś pomóc, więc przełknął kilka łyków, zanim wstał.
– W porządku – powiedział ze zmęczeniem, odsuwając się od stołu.
Black przyciągnął go do siebie i objął mocno. Harry odwzajemnił uścisk, ale zacisnęło mu się gardło, musiał wziąć kolejny głęboki wdech, bo to nie Syriusza bliskości potrzebował.
Rzucił okiem na zegar, kiedy wychodzili z kuchni. Dochodziła dwudziesta.
Zanim zaczęły się lekcje, wpadł do gabinetu dyrektora i oznajmił, że musi zobaczyć się z chrzestnym. Albus obrzucił wzrokiem jego opuchnięte oczy, przez chwilę milczał, słuchając nierównego oddechu Pottera i w końcu podał mu pudełko z proszkiem Fiuu. Harry ledwie się trzymał, zignorował więc zaskoczone pytania od Tonks i Remusa, którzy siedzieli w salonie na Grimmauld Place 12, złapał Syriusza i pociągnął za sobą. Wciągnął go do pierwszego lepszego pomieszczenia, które okazało się pokojem gościnnym, zatrzasnął drzwi, po czym zacisnął ramiona wokół pasa mężczyzny i zaszlochał bezradnie.
Black odpowiedział mu na to oszołomiony, pozwolił nic nie mówić kilka długich minut. W końcu odsunął się powoli i popatrzył mu w oczy z troską. Zapytał, czy Harry chce rozmawiać.
Natychmiast pokręcił głową i odwrócił wzrok, gardło płonęło mu bólem, a w głowie odbijały się słowa Malfoya: "nic do ciebie nie czuję".
Syriusz przeniósł dłonie na jego barki i zmusił do zajęcia miejsca na najbliższym siedzeniu, przyklęknął obok niego.
– Pójdę po coś ciepłego do picia – oznajmił łagodnie. – I zostanę z tobą. Zaczekaj tu, jasne?
Skinął głową, niezdolny do wypowiedzenia ani jednego słowa.
Black zniknął i szybko wrócił z parującym naparem, odstawił go na najbliższy stolik. Usiadł obok niego w milczeniu, w komfortowej odległości.
Harry nie mógł przestać myśleć; wypchnąć z głowy tej rozmowy i Malfoya całującego tamtą dziewczynę. Oparł łokcie na kolanach i czoło na dłoniach, zacisnął oczy. Pustka wypełniała mu pierś, tak bardzo chciał go z powrotem, a tęsknił za nim od miesięcy, nawet mając go blisko, więc teraz...
Wstrząsnął nim dreszcz, wciągnął urywany oddech.
– Harry – Poczuł obecność Syriusza tuż obok siebie i zagryzł wargę; dlaczego, do cholery, nie mógł się opanować, dlaczego to tak łatwo rujnowało każdą próbę, dlaczego Draco odszedł, dlaczego, dlaczego... – W porządku. Jestem obok.
Nie podniósł wzroku, ale dostrzegł, że chrzestny osuwa się na podłogę, by znaleźć się na przeciwko niego.
– Spróbuj to wypić – poprosił cicho. – Pomoże, obiecuję.
Jak miało pomóc? Cofnie czas?
Czuł się, jakby miał zwymiotować, ale przyjął niemal gorący kubek, nieprzyjemne ciepło uderzyło w skórę. Zignorował to. Może ból fizyczny odwróci uwagę od tego, jak cierpiało serce.
CZYTASZ
Ambiwalencja
Fanfiction"Każdego nowego dnia sądził, że sięgnął swoich limitów i gorzej być nie może, i nie jest w stanie dać z siebie więcej, i że to już go zabija, ale potem nastawał nowy poranek, południe, wieczór i noc - i nie było innego wyjścia, tylko znaleźć w sobi...