XXXI

2.3K 238 127
                                    


Milczenie przeciągnęło się. Harry bezmyślnie patrzył na medalion, podświadomie próbując umieścić w konkretnym wydarzeniu jego obraz, aż w końcu podniósł wzrok.

Dumbledore obserwował go przenikliwie.

– Co dokładnie masz na myśli? – zapytał w końcu.

– To nie od Voldemorta, ale nie pamiętam dokładnie. To tylko przeczucie.

Zmarszczył czoło. Wrażenie było irytujące - myśli wyślizgiwały się i znikały, kiedy próbował je złapać.

– Nie przypomnę sobie – potrząsnął głową. – Na pewno nie teraz.

– Pozwolisz mi użyć legilimencji?

Stężał, ale dopilnował, żeby tego nie okazać.

– Profesor odnajdzie wspomnienie?

– Jeśli skupisz się na medalionie, tak. Przynajmniej ci je podsunę.

Wahał się krótką chwilę, ale tak naprawdę nie mógł odmówić. To było zbyt ważne. Miło ze strony Dumbledore'a, że w ogóle zachowywał się, jakby miał jakiś wybór.

Skinął głową, dyrektor sięgnął po swoją różdżkę.

– Rozluźnij się, skoncentruj na tym, co już masz.

Zamrugał, westchnął, przywołał obraz.

– W porządku.

– Legillimens.

Zwalczył ochotę wypchnięcia Dumbledore'a ze swojej głowy, gdy tylko go tam poczuł. Pozwolił mu zobaczyć niewyraźne obrazy, które krążyły w pamięci, pozwolił, by jeszcze raz przesunęły mu się przed oczami postacie, głosy, kolory i zapach palonego drewna.

Zaczynał odczuwać dyskomfort, kiedy dyrektor wyciągnął na zewnątrz wspomnienie - Harry skupił się na nim. Był tam Syriusz i Ron - stali na tle korytarza obwieszonego obrazami. Weasley wyglądał na parę lat młodszego niż teraz i podawał mężczyźnie zawinięty w łańcuszek medalion.

Gryfon zorientował się, co to było - tak gwałtownie, że nie zdążył o tym pomyśleć, a niechcąco, przy czym niedelikatnie, wyrzucił Dumbledore'a ze wspomnienia. Złapał oddech, otworzył oczy, z powrotem w gabinecie dyrektora.

Albus opuścił różdżkę, przez sekundę wyglądał na oszołomionego. Utkwił w nim baczne spojrzenie, kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu.

– Więc?

– W wakacje przed piątą klasą – odparł z wahaniem; nie chciało mu się w to wierzyć, ale rozbawiony wyraz twarzy Dumbledore'a sprawił, że serce z podekscytowaniem zabiło mu w piersi. – Grimmauld Place 12. Sprzątaliśmy tamte pomieszczenia.

– Pamiętasz, co stało się z medalionem?

Potrząsnął głową.

– Nie, ale powinien dalej tam być. Nie wyrzucaliśmy tych rzeczy. Upakowaliśmy je na poddaszu.

Oczy dyrektora błyszczały.

– Cały czas miałem go pod nosem. Niewiarygodne.

Harry patrzył na niego wyczekująco. Albus milczał przez moment, jego wzrok błądził w zastanowieniu.

– Bardzo dobrze – powiedział w końcu, łapiąc z powrotem kontakt wzrokowy. – Myślę, że nie ma na co czekać. Udajemy się do Kwatery Głównej.

Potter spróbował zwalczyć rosnącą w nim ekscytację. Dopiero co o wszystkim się dowiedział, ale nie tylko zdołał coś zrobić - nie został odsunięty na bok do czasu, aż znów będzie potrzebny, tak jak najczęściej bywało. Zwykle dowiadywał się o wszystkim ostatni. Teraz wiedział tylko on i Dumbledore i może w końcu poczuje, że ma jakiś udział w działaniu przeciw Voldemortowi.

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz