Kilka godzin na palącym słońcu i zdarte od krzyków gardło nie sprzyjały ani dobremu humorowi, ani rozmowom, więc Harry w milczeniu zabrał się do jedzenia, a był tak zmęczony, że nie zwracał uwagi na cokolwiek, co działo się dookoła. Nie dosłyszał cichego "O mój boże" od Hermiony i z letargu wybudził go dopiero przeciągły, prześmiewczy gwizd, po którym nastąpiło głośne:
– Wracaj do chlewu, Weasley!
Podniósł głowę tylko dlatego, że rozpoznał głos Draco. Ron odwracał się w stronę stołu Ślizgonów, a Granger z niepokojem obserwowała go ze swojego miejsca. Rozległy się śmiechy, doleciało go też parę nieprzyjemnych wyzwisk. Zmarszczył brwi, wychylił się.
Ginny usiadła ze Slytherinem, otoczona kilkoma dziewczynami w swoim wieku i tylko uśmiechała się lekko. Miał wrażenie, że gdyby nie obecność nauczycieli, odgryzłaby się jeszcze bardziej nieprzyzwoicie. Przeniósł wzrok na Malfoya, który teraz śmiał się, rozmawiając z Zabinim i zagapił się na niego, dopóki Hermiona nie trąciła go łokciem.
Ron patrzył na niego ze zmrużonymi oczami. Harry z niepokojem pomyślał, że wyparował z niego cały dobry nastrój, a potem, że mógł darować sobie kolację i iść od razu spać.
Przeprowadzanie rekrutacji do drużyny okazało się bliskie kompletnej katastrofie. Zgłosiło się mnóstwo osób, które ledwie odróżniały dwa końce miotły, a Potter musiał dać każdemu szansę. Sądził, że odsianie najgorszych opcji ułatwi sprawę, ale potem tylko się komplikowało, bo ciężko mu było wybrać zawodników, szczególnie, jeśli nie chciał być posądzony o branie strony przyjaciół. Ostatecznie w składzie skończyła Katie Bell, Demelza Robbins i Ginny jako ścigające, Ritchie Coote i Jimmy Peakes jako pałkarze (ubolewał nad faktem, jak bardzo odstają od Freda i George'a, ale po prostu nie było lepszego wyboru) oraz Ron jako obrońca.
Trudno było rozstrzygnąć sprawę między Ronem a McLaggenem, a chociaż byli na bardzo podobnym poziomie, Potter widział grę przyjaciela w zeszłym roku i ufał jego możliwościom. Poza tym Ron nie zachowywał się, jakby tylko czekał na możliwość, żeby porozstawiać drużynę po boisku samodzielnie. Ostatecznie Cormac został rezerwowym. Gryfon przypuszczał, że nawet teraz rzuca mu wściekłe spojrzenia, ale miał to daleko gdzieś i miał tego dosyć. Wybrał skład. Kropka. Jeśli komuś się nie podoba – jego problem.
– To się nie skończy dobrze – powiedziała cicho Granger. – Tak mi się wydawało, że w tym roku Ginny zacznie otwarcie chodzić ze Ślizgonkami. Wiem, że naprawdę się z nimi zżyła, ale chyba nie zdaje sobie sprawy, co wywoła.
– Zdaje doskonale – burknął Ron. – I myśli, że z nimi wygra.
– Pewnie czasami utrze im nosa – odparła z wahaniem. – Ale oni mają Snape'a, który, sami wiecie, jaki potrafi być na eliksirach. Poza tym wystarczy jeden zły ruch, a szósta i siódma klasa dosłownie ją zniszczy. Na razie chyba myślą, że to przejściowe.
– Harry, powiedz Malfoyowi, że jak tylko usłyszę od niej, że on jest pierwszy do jakichś głupich zagrywek, to...
– Nie, on nie będzie – przerwał mu. – Chcemy to powoli zlikwidować. Te całe przedstawienia.
Ron uniósł brew.
– I ogłosić się całej szkole?
Zmarszczył brwi, nagle zaniepokojony.
– Czemu tak myślisz?
– Żartuję, baranie. Mi to tylko na rękę, jeśli będzie nas ignorował.
– A. No tak – Harry zamrugał.
– Wybaczamy ci dziś wszystko – Hermiona poklepała go po ramieniu, tłumiąc uśmiech. – Zrobiłeś dobrą robotę.
CZYTASZ
Ambiwalencja
Fanfiction"Każdego nowego dnia sądził, że sięgnął swoich limitów i gorzej być nie może, i nie jest w stanie dać z siebie więcej, i że to już go zabija, ale potem nastawał nowy poranek, południe, wieczór i noc - i nie było innego wyjścia, tylko znaleźć w sobi...