XXXIII

2.3K 234 203
                                    

Którejś nocy w lipcu Harry'ego obudził głuchy trzask. Po nim nastąpiło przekleństwo i warknięcie drugiej osoby. Głosy dobiegały z parteru, ale ich właściciele nie zawracali sobie głowy byciem cicho.

Rozbudził się natychmiast. Zawahał tylko przez moment i wyślizgnął z łóżka. Wcisnął okulary na nos, zgarnął różdżkę i zdążył rzucić okiem na zegar, zanim wyszedł na korytarz - dochodziła pierwsza.

Buty zadudniły o podłogę w głównym holu, dostrzegał też odbite światło z zaklęcia. Zeskoczył po ostatnich schodach z przyspieszonym biciem serca, po czym wychylił się ostrożnie zza rogu. Lupin stał przy drzwiach, całkowicie ubrany i wyraźnie zdenerwowany, więc wyszedł na środek.

– Co się dzieje?

Wilkołak spojrzał na niego niemal z gniewem.

– Nic. Wracaj do siebie.

Zmarszczył brwi, zmieszany na ten wrogi ton. Nie poruszył się, ale czyjeś kroki zabrzmiały za jego plecami, zanim powiedział coś więcej. Rzucił okiem przez ramię.

Syriusz ledwie go zauważył, kiedy wypadł z kuchni i pospieszył w stronę Lupina.

– Nie ruszaj się stąd – polecił, zwalniając w progu. – Nie idź spać, dopóki ktoś nie wróci.

Trzasnęły drzwi. Usłyszał kilka rzuconych zaklęć, potem syk aportacji i zapanowała cisza.

***

Zgodnie z tym, co powiedział chrzestny i napędzany rosnącym niepokojem, siedział w kuchni. Wrócił się do pokoju tylko po pelerynę niewidkę. "Nie idź spać" brzmiało złowieszczo - jakby ktoś miał spróbować się tutaj dostać. Wiedział, że nie zostałby sam w razie jakiegokolwiek podejrzenia, ale pośpiech i zdenerwowanie, w jakim mężczyźni opuścili Kwaterę nie dawał mu się uspokoić.

Grimmauld Place było ciemne i milczące, czasami słyszał skrzypienie drewna. Uczucie było upiorne, ale wolał nasłuchiwać, gdyby miało wydarzyć się coś złego. Zapalił światło w salonie, żeby ewentualni napastnicy pomyśleli, że to tam się znajduje i przez większość czasu bezmyślnie wpatrywał się w nicość, z czarnymi scenariuszami w głowie. Ktoś umierał? Czy Weasleyowie byli bezpieczni? Czy może odkryli przykrywkę Snape'a? Dlaczego nikt mu nic nie wyjaśnił, co było tak pilne?

Po najwyżej piętnastu minutach ciemność rozegnała świetlista sylwetka. Spiął się krótko, zanim rozpoznał patronusa.

– Artur i Molly Weasley pojawią się za niedługo. Nie musisz sprawdzać, czy to naprawdę oni. Nie czekaj, aż wrócimy.

Blask rozpłynął się, z powrotem zapanowała cisza.

Zdołał się rozluźnić i właściwie zaczynał przymykać oczy, kiedy z zewnątrz wychwycił charakterystyczny trzask. Chwilę później kroki nieomylnie skierowały się w stronę drzwi, więc odetchnął i wstał. Śmierciożerca nie byłby w stanie wejść do środka.

Zapalił światło w holu i zamrugał. Pani Weasley spojrzała na niego z bladym uśmiechem.

– Witaj, Harry, skarbie, wszystko okej?

– Dzień dobry – palnął, zanim przypomniał sobie, że był środek nocy. – Co się dzieje? Syriusz i Remus wyszli stąd niedawno jakby się paliło.

– Niestety, ale my też nic o tym nie wiemy. Pojawiła się tylko wiadomość, że mamy przypilnować Kwatery do rana. Wracaj do łóżka, wszystkiego i tak dowiemy się dopiero wtedy. Nie wiadomo, kiedy będą z powrotem.

Skrzywił się nieznacznie.

– A kto wysłał wiadomość, żeby...

– Profesor Dumbledore, ale nie ma go tutaj, prawda?

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz