Harry, po kompletnie wyczerpującym tygodniu, o wiele bardziej wolałby być teraz z Draco, niż zmierzać do gabinetu dyrektora. Wiadomość dostał dziś rano i musiał szybko przekazać mu, żeby przełożyli to na jutro, bo nie miał pojęcia ile czasu mu zejdzie.
Przypuszczał, że chodzi o oklumencję, która szła lepiej, ale wciąż nie doskonale. Od jakiegoś czasu nie doświadczał ani jednej wizji - najwidoczniej Voldemort pilnował się, po tym, jak pokrzyżowali mu plany z Syriuszem. Jedynie blizna pobolewała. Nie żeby narzekał, bo bywało o wiele gorzej.
Powrót do szkoły po wakacyjnej męczarni był tym, czego Harry potrzebował. Był jego wybawieniem. Co prawda nie mieszkał od jakiegoś czasu z Dursleyami i codziennie widywał się z Syriuszem, ale Hogwart był miejscem, w którym zawsze czuł się najlepiej, szczególnie otoczony przyjaciółmi.
Ostatnie dni były pełne zabiegania. Ron i Hermiona po lekcjach mieli mnóstwo spraw organizacyjnych dla prefektów, więc popołudnia spędzali oddzielnie. Harry musiał też uzgodnić z McGonagall wszystkie szczegóły przeprowadzania rekrutacji do drużyny – które ustalił na jutrzejsze popołudnie i które stresowały go o wiele bardziej, niż powinny. Z tego co zauważył, całkiem sporo osób było zainteresowanych. Nawet pomyślał, że decyzja Malfoya nie była taka kompletnie bezsensowna, bo kapitan to czasochłonne i odpowiedzialne stanowisko. Malfoy oczywiście wyśmiał go, gdy mu to powiedział.
Potter zawsze mógł być nieco bardziej szczęśliwy, bo jego zmartwieniem numer jeden był Voldemort, ale kiedy wrócił do Draco, zapominał o wszystkim; pozwalał, by pochłaniały go jego oczy, włosy, skóra, dłonie i usta. Cały on. Nieważne stało się wszystko, co czuł podczas wakacji, to już przeszłość.
Jego zmartwienia wydawały się bezpodstawne. Malfoy nadal patrzył na niego z uczuciem, jego dotyk był tak samo delikatny; Harry doznawał deja vu i z rozrzewnieniem myślał o tym, jak dobrze było z nim przebywać. Napadały go fale rozczulenia i miał ochotę tylko całować go i między tym szeptać, jak za nim tęsknił.
O ile Draco się nie zmienił i jak zwykle był jego punktem zaczepienia, cały Hogwart był nieznacznie inny. Ludzie zostali zapewnieni, że są bezpieczni i Riddle się tu nie dostanie, ale co jeśli? Atmosfera była podszyta niepewnością, ludzie szeptali, zbijali się w zaufane grupki. Nie chodzili zastraszeni, rozglądając się na boki - Wielka Sala i korytarze nadal były głośne, pełne śmiechu, ale każdy z tyłu głowy miał, że w najmniej spodziewanym momencie może dotknąć ich jakaś katastrofa, przy czym nie mogli wiedzieć, na czym będzie ona w ogóle polegać. Z pewnością zmieniło się postrzeganie Dumbledore'a, który jednak okazał się od początku mówić prawdę. Teraz ufali mu, chcieli wierzyć w jego słowa o ochronie i większość z nich właśnie takie myślenie przyjęła.
Na Harry'ego patrzono różnie. Z jednej strony on też okazał się nie być szaleńcem i mordercą, za którego go brali, ale był niezaprzeczalnie związany z Voldemortem i sami nie wiedzieli, co sądzić. Skończyły się wyzwiska i krzywe spojrzenia opinii publicznej, ale nadal dźwigał zadanie pokonania Riddle'a, a ten zdawał się na niego polować – zatem przebywanie wokół niego było potencjalnie niebezpieczne.
Harry starał się mieć to gdzieś. Z pewnością gdzieś miał Seamusa Finnigana. Gryfon na rozpoczęciu roku rzucał mu zlęknione spojrzenia, jakby nie wiedział, czy Potter znów się na niego rzuci, a w ciągu tygodnia bezustannie schodził mu z drogi i niewiele się widywali poza lekcjami i dormitorium. Harry był rozgniewany, za cały poprzedni rok, ale nie zamierzał też posuwać się do dziecinnych zagrywek. Ron pieklił się o to i czasami wręcz błagał, żeby chłopak chociaż wyraził chęć zemsty – bezskutecznie. Potter po prostu nie miał ochoty się bawić w takie coś.
Szósta klasa dawała mu wycisk. Nauki było znacznie więcej, mimo że części przedmiotów już się nie uczył. Profesor Rees okazał się być niezwykle wymagający i skrupulatny. Harry doceniał jego sposoby – w pierwszym zadaniu wykorzystał teksty z książek z biblioteki, nie tylko z podręcznika, a nauczyciel podczas lekcji skomentował to, twierdząc, że ceni dodatkową pracę i chęci uczniów. Cała grupa była bardzo pozytywnie nastawiona do zajęć w tym roku, zachęcona osobowością profesora.
CZYTASZ
Ambiwalencja
Fanfiction"Każdego nowego dnia sądził, że sięgnął swoich limitów i gorzej być nie może, i nie jest w stanie dać z siebie więcej, i że to już go zabija, ale potem nastawał nowy poranek, południe, wieczór i noc - i nie było innego wyjścia, tylko znaleźć w sobi...