Rozmowa z Harrym nie wchodziła w grę. Ani pytanie o cokolwiek, co mogłoby być jakąś wskazówką. Wolała nawet nie wspominać Malfoya w jego towarzystwie.
Obawiała się, że Ron popatrzy na nią jakby oszalała, potrząśnie głową i łagodnie powie coś w stylu "rozumiem, że chcesz pomóc Harry'emu, ale gdyby tak było, on już by o tym wiedział".
Cóż, nie potrzebowała go do tego. Sama miała dostatecznie wiele wątpliwości.
Ale obserwowanie Pottera w jego obecnym stanie od nowa łamało jej serce, kiedy wiedziała, że ze sporym prawdopodobieństwem nie było to konieczne.
Nie liczyła, że Malfoy pojawi się w nocy, kiedy świętowali mecz. Wysłała do niego list, podpisany inicjałami, dopiero następnego ranka. Potrzebowała czasu, żeby się uspokoić.
I w końcu, po północy, czekała na niego w bibliotece. Jako prefekci oboje mogli poruszać się swobodnie po zamku, ale nie chodziło o to. Bez znaczenia było też, że mogła się pomylić, a Malfoy powiedział Harry'emu prawdę - wtedy nie był tego wart i dobrze się stało, że zniknął z jego codzienności.
Nawet nie potrafiła tego sprecyzować.
Może powinna wcześniej porozmawiać z Dumbledore'm. Wahała się jednak, czy zajmować go tym, nawet jeśli mógł sam ustalać coś z Draco - jeżeli Dumbledore zdawał się lekceważyć sprawę Śmierciożercy... jakoś nie potrafiła uwierzyć w jego pewność siebie.
Zaschło jej w gardle, kiedy usłyszała ciche kroki. Zaklęciem zapaliła jedną z lamp, które były porozstawiane w bibliotece. Zostawiła różdżkę w ręce, a dłonie wcisnęła do kieszeni szaty.
Draco obrzucił ją niezaskoczonym wzrokiem, uniósł tylko brew. Stanął naprzeciwko niej, oparł się tyłem o blat przed regałem.
– Malfoy – odezwała się ostrożnie, ignorując tempo, w jakim biło jej serce.
– Granger – odparł bezbarwnie.
Zdołał rozdrażnić ją jednym słowem.
– Cóż – powiedziała, unosząc podbródek. – Musimy ustalić pewną rzecz.
Nie silił się na odpowiedź.
– Wiem o wszystkim – oznajmiła. – Jeśli chodzi o... ciebie i Harry'ego.
Wargi Malfoya niespodziewanie drgnęły w uśmiechu; westchnął, strząsnął włosy z czoła.
– No, trochę ci to zajęło.
Zmrużyła oczy. Była świadoma, że to jego zbroja - szyderstwa, sarkazm i obojętność.
– I nie zostawiam tak tego – wycedziła. – Współpracuj. Albo teraz działamy wspólnie, albo sama mu to powiem i to z nim porozmawiasz.
Spojrzał na nią rozleniwionym wzrokiem.
– Trochę za daleko wybiegasz myślami. Po pierwsze, wolę zrobić to, na co sam mam ochotę, po drugie, chyba wysnułaś jakieś niemądre założenia z tego, że tu jestem. Na przykład takie, że polecę spełniać twoje zachcianki. A może przyszedłem, bo też potrafię myśleć. Może przyszedłem wyczyścić ci pamięć.
– Nie potrafisz.
Tym razem naprawdę się uśmiechnął.
– Tak?
Odetchnęła zirytowana, ignorując ukłucie niepokoju. Malfoy nie miał powodu jej skrzywdzić, nie sądziła w ogóle, by był do tego zdolny. Musiała tylko dobrze to rozegrać.
CZYTASZ
Ambiwalencja
Fanfiction"Każdego nowego dnia sądził, że sięgnął swoich limitów i gorzej być nie może, i nie jest w stanie dać z siebie więcej, i że to już go zabija, ale potem nastawał nowy poranek, południe, wieczór i noc - i nie było innego wyjścia, tylko znaleźć w sobi...