XXVII

2.2K 304 370
                                    


Rozmowa z Harrym nie wchodziła w grę. Ani pytanie o cokolwiek, co mogłoby być jakąś wskazówką. Wolała nawet nie wspominać Malfoya w jego towarzystwie.

Obawiała się, że Ron popatrzy na nią jakby oszalała, potrząśnie głową i łagodnie powie coś w stylu "rozumiem, że chcesz pomóc Harry'emu, ale gdyby tak było, on już by o tym wiedział".

Cóż, nie potrzebowała go do tego. Sama miała dostatecznie wiele wątpliwości.

Ale obserwowanie Pottera w jego obecnym stanie od nowa łamało jej serce, kiedy wiedziała, że ze sporym prawdopodobieństwem nie było to konieczne.

Nie liczyła, że Malfoy pojawi się w nocy, kiedy świętowali mecz. Wysłała do niego list, podpisany inicjałami, dopiero następnego ranka. Potrzebowała czasu, żeby się uspokoić.

I w końcu, po północy, czekała na niego w bibliotece. Jako prefekci oboje mogli poruszać się swobodnie po zamku, ale nie chodziło o to. Bez znaczenia było też, że mogła się pomylić, a Malfoy powiedział Harry'emu prawdę - wtedy nie był tego wart i dobrze się stało, że zniknął z jego codzienności.

Nawet nie potrafiła tego sprecyzować.

Może powinna wcześniej porozmawiać z Dumbledore'm. Wahała się jednak, czy zajmować go tym, nawet jeśli mógł sam ustalać coś z Draco - jeżeli Dumbledore zdawał się lekceważyć sprawę Śmierciożercy... jakoś nie potrafiła uwierzyć w jego pewność siebie.

Zaschło jej w gardle, kiedy usłyszała ciche kroki. Zaklęciem zapaliła jedną z lamp, które były porozstawiane w bibliotece. Zostawiła różdżkę w ręce, a dłonie wcisnęła do kieszeni szaty.

Draco obrzucił ją niezaskoczonym wzrokiem, uniósł tylko brew. Stanął naprzeciwko niej, oparł się tyłem o blat przed regałem.

– Malfoy – odezwała się ostrożnie, ignorując tempo, w jakim biło jej serce.

– Granger – odparł bezbarwnie.

Zdołał rozdrażnić ją jednym słowem.

– Cóż – powiedziała, unosząc podbródek. – Musimy ustalić pewną rzecz.

Nie silił się na odpowiedź.

– Wiem o wszystkim – oznajmiła. – Jeśli chodzi o... ciebie i Harry'ego.

Wargi Malfoya niespodziewanie drgnęły w uśmiechu; westchnął, strząsnął włosy z czoła.

– No, trochę ci to zajęło.

Zmrużyła oczy. Była świadoma, że to jego zbroja - szyderstwa, sarkazm i obojętność.

– I nie zostawiam tak tego – wycedziła. – Współpracuj. Albo teraz działamy wspólnie, albo sama mu to powiem i to z nim porozmawiasz.

Spojrzał na nią rozleniwionym wzrokiem.

– Trochę za daleko wybiegasz myślami. Po pierwsze, wolę zrobić to, na co sam mam ochotę, po drugie, chyba wysnułaś jakieś niemądre założenia z tego, że tu jestem. Na przykład takie, że polecę spełniać twoje zachcianki. A może przyszedłem, bo też potrafię myśleć. Może przyszedłem wyczyścić ci pamięć.

– Nie potrafisz.

Tym razem naprawdę się uśmiechnął.

– Tak?

Odetchnęła zirytowana, ignorując ukłucie niepokoju. Malfoy nie miał powodu jej skrzywdzić, nie sądziła w ogóle, by był do tego zdolny. Musiała tylko dobrze to rozegrać.

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz