– Nie jestem przekonany, Albusie. Potter...
– Musi się dowiedzieć. Teraz, kiedy potrafi się obronić, można pozwolić mu na współpracę.
– Chyba nie myślisz poważnie, że to dobry pomysł.
– Zapewniamy mu bezpieczeństwo, a nie trzymamy w klatce.
– W tym przypadku to to samo.
– Severusie, proszę. Postanowiłem. Porozmawiam z nim, gdy wrócę, tymczasem miej wszystko na oku.
***
Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego i chyba usiłowała przemknąć niepostrzeżenie do swojego dormitorium. Harry wbił w nią czujny wzrok i w końcu coś kazało mu wstać.
– Hej, Hermiona! – zawołał przez rozmowy innych osób.
Dziewczyna zawahała się i zdążył do niej doskoczyć. Natychmiast zmarszczył brwi.
Była blada, niespokojna. Zagryzła wargę, czekając na jego słowa.
– Wszystko okej? – zapytał w końcu.
– Tak, po prostu... – odparła; głos jej odrobinę drżał. – Skończyłam właśnie eliksiry, robiliśmy dosyć skomplikowany wywar i kiedy Nott szedł do Snape'a, on... zemdlał, zachwiał się i zemdlał, na środku klasy. Zorientowałam się, że już wcześniej wyglądał na trochę chorego, w każdym razie Snape musiał zająć się przetransportowaniem go do szpitala, więc siedziałam cicho, ale Nott upuścił swój eliksir i odrobinę trafiło na mnie i...
– Pokaż – zażądał natychmiast.
Ostrożnie podwinęła rękaw koszuli, odsłaniając kilka nieprzyjemnie opuchniętych i zaczerwienionych miejsc w okolicy nadgarstka. Potter zmarszczył czoło.
– Bardzo boli?
Wzruszyła ramionami z nieszczęśliwą miną.
– Trochę.
– Pomfrey powinna to obejrzeć.
– Ma zamieszanie z Nottem.
– To nic. Nie szkodzi pójść się przekonać. Odprowadzę cię.
Granger uśmiechnęła się do niego słabo, ale z wdzięcznością. Odłożyła swoje książki i wspólnie wyszli na korytarz.
Miał nadzieję, że Hermiona nie będzie musiała zostać w szpitalu dłużej. Nie miał ochoty na resztę dnia w towarzystwie Rona i Lavender.
Chociaż wyglądało na to, że problemy w raju zaczynały pojawiać się coraz częściej. Kilka razy Ron unikał dziewczyny, ona z kolei robiła się zaborcza i Weasley nie tryskał tą samą energią oraz zapałem co na samym początku. Harry przewidywał, że to w końcu się stanie – przyjaciel i tak wytrzymał dłużej, niż sądził. Nie było mu przykro, ba, tylko wyczekiwał, aż ze sobą zerwą i w końcu będzie mógł spróbować naprawić ich kontakt.
Nie powiedział Hermionie o tym, że Ron znalazł listy od Kruma. Obawiał się, że to może tylko pogorszyć stan rzeczy, zresztą kiedy znał powód tej szopki, mógł być też pewien, że to śmiechu warte i w końcu się pogodzą. Wolał się nie wtrącać. Sprawa niedługo się skończy. Wydawało mu się, że Weasley nie chciał obchodzić walentynek z Brown, więc tak naprawdę jeszcze niedługie dwa tygodnie i wszystko wróci do normy.
Oby. Ron i Hermiona nie byli w stanie tak długo się unikać, ostatecznie zechcą to wyjaśnić. Oboje tylko udawali, że nic do siebie nie czują.
Poza tym miał swoje obawy na tej płaszczyźnie, które coraz skuteczniej zajmowały mu myśli.
Zachowanie Draco niemal go przerażało. Nieważne jak bardzo chciał zapytać, ten strach blokował mu głos za każdym razem. Bał się usłyszeć, że dzieje się jego największy koszmar, ale nie wiedział, czy tak właściwie potrzebuje słownego potwierdzenia, kiedy Malfoy wszystko przekazywał mu działaniami.
CZYTASZ
Ambiwalencja
Fanfiction"Każdego nowego dnia sądził, że sięgnął swoich limitów i gorzej być nie może, i nie jest w stanie dać z siebie więcej, i że to już go zabija, ale potem nastawał nowy poranek, południe, wieczór i noc - i nie było innego wyjścia, tylko znaleźć w sobi...