X

2.8K 287 260
                                    


– Koniec na dziś. Draco, zostań na chwilę.

Malfoyowi serce dziko przyspieszyło w piersi. Nie rozmawiał ze Snapem od... od co najmniej półtora miesiąca. Może odrobinę go unikał.

Nadal nie rozstrzygnął, czy powinien mu ufać. Tego nie dało się rozwiązać, więc po prostu trzymał się z daleka.

Wrzucił swoje rzeczy do torby i podszedł do przodu klasy. Mężczyzna poczekał, aż wyjdą ostatnie osoby, a potem popatrzył na niego przenikliwie.

– Naprawdę sądziłem, że masz poważniejsze zmartwienia niż Ginny Weasley.

No tak, McGonagall domyśliła się, że to Ślizgoni i przyszła z tym do Snape'a. W porządku, nie chodziło o Voldemorta. Odprężył się nieco.

Czuł się bezpieczny, jeśli chodziło o wytropienie sprawcy. Każdy, kto potrafił myśleć wskazałby Dracona, ale potrzebowałby dowodu. A dowodów nie było, ponieważ postraszyli Irytka Krwawym Baronem i to poltergeist umieścił roślinę w torbie Gryfonki. Zresztą głupie stworzenie kochało robić takie przekręty, przy czym wiedziało, że jest nietykalne, więc nie wydałoby ich nawet bez groźby pod postacią Barona.

– Mam. Wojna z Weasley to środek do celu – odparł wymijająco.

Severus świdrował go wzrokiem i, jeśli wcześniej tego nie rozgryzł, zrobił to teraz.

– Nie wybrałeś sobie najłatwiejszej ofiary.

– Być może – mruknął. – Bez znaczenia, dziś to kończę.

– Nie wydaje mi się, by dziewczyna teraz odpuściła.

– Nie powinieneś się tym przejmować – odparł sucho. – O co naprawdę chodzi?

Snape milczał chwilę.

– Widzę, co się z tobą dzieje i zaczynam się martwić.

– Dlaczego? – zirytował się.

– Bo się wykańczasz i myślisz, że nie masz w Hogwarcie pomocy.

– Zapomniałem – zadrwił. – Skąd mam wiedzieć, czy Dumbledore nie wyda ci rozkazu, który jakoś uderzy we mnie? Chyba nie dasz przegrać całej wojny, żebym ja przeżył. Zresztą było powiedziane, że to ma być moja praca.

– Znajduję rozwiązania, Draco. Kompromisy. Nie chodzi mi o to, żebyś podzielił się zadaniem, chodzi o to, żebyś nie zburzył czymś całej roboty Zakonu Feniksa. Poza tym nie jesteśmy wrogami.

– Powiedziałem ci wcześniej wszystko, co mogłem. Ustaliliśmy to. Przekażę, kiedy trzeba będzie być ostrożnym. Dam nie jestem pewien, do czego mam ostatecznie doprowadzić.

– Więc nie zmieniłeś zdania.

Draco zacisnął zęby.

– Nie mogę tego robić. I tak...

– Wziąłeś na siebie wiele – przerwał mu Severus. – Możesz potrzebować wsparcia. I wiedz, że jestem w podobnej sytuacji co ty. A jeśli chodzi o Dumbledore'a, jestem twoim chrzestnym, Draco. Już pal licho Zakon, nie chcę ci dokładać. Ale nie zrobiłbym nic, co miałoby cię skrzywdzić.

Malfoy nie sądził, by mężczyzna miał zamiar to mówić – takie rozmowy odbywały w jego gabinecie, nie między lekcjami. A może to wszystko ukartował razem z przeklętym dyrektorem i to miało go zmiękczyć. Tutaj nie było czegoś takiego jak "nie chcę cię skrzywdzić", tu był rozkaz i posłuszeństwo, a Snape, między Voldemortem i Dumbledorem, miał równe zero szans na robienie czegoś po swojemu.

AmbiwalencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz