– Zostańmy na noc.
Draco znieruchomiał.
W pierwszej chwili nieco spanikował; nie przypuszczał, że Potter kiedykolwiek zaproponuje coś takiego. Przecież wystarczy, że podczas snu rękaw koszuli podwinie się za wysoko, Gryfon zobaczy Znak, a wtedy runąłby cały plan i nawet wolał nie myśleć o konsekwencjach - chociaż plan tak czy inaczej chwiał się w posadach.
Nie mógł mu odmówić. Harry potrzebował potwierdzenia, że Malfoy jest w stanie poświęcić mu czas, że nadal jest dla niego ważny. W porządku. Musiał zastanowić się nad wszystkim, co mogło się zdarzyć i znaleźć ewentualne rozwiązania.
Odwrócił się do niego. Potter wyrzucił to z siebie, kiedy Draco już miał wyjść i dać sobie odpocząć.
– Dziś mam wartę prefektów – powiedział w końcu, z niezadowoleniem w głosie. – Ale jutro będzie w porządku.
– Nie możesz tego ominąć?
Niedobrze.
1. Potter się uparł. Słyszał to po jego tonie.
2. Wcale nie miał warty prefektów, a całkowite kłamstwa nie były dobre.
– Nie wydaje mi się – Zmarszczył brwi. – To z tym kretynem z Ravenclawu, wiesz, że ostatnio miał do mnie jakiś problem.
Ostatnio, czyli we wrześniu, ale nadal dopuszczalne, do zrzucenia na chowanie niedorzecznej urazy.
Harry spoglądał na niego z wyrzutem.
– Merlinie, przecież nie mogę odwołać wszystkiego – zirytował się. – Zostanę jutro. Widzimy się o ósmej?
– Mhm.
Draco westchnął teatralnie, podszedł i nachylił się do pocałunku. Bez niepotrzebnych uczuć, niezbyt długiego. Od dawna starał się, by całowanie było rutyną i przyzwyczajeniem, już bez przyjemności.
– Dobranoc.
– Dobranoc.
***
– ...w parę z tym pajacem Goldsteinem, który sobie myśli, że jest taki mądry – ciągnął Malfoy. – I w sumie to może jest, bo robił to wszystko dobrze, ale na pewno nie jest tak mądry, żeby się zachowywać jakby był. Mam nadzieję, że mnie słuchasz, Potter, inaczej cię zamorduję. I teraz Goldstein jest przekonany, że to on zapracował sobie na to W, a to gówno prawda, bo ja wziąłem na siebie fasolki sopophorusa i założyłbym się, że on by prędzej wbił sobie ten nóż w szyję niż zorientował się, jak go poprawnie użyć.
Harry tak naprawdę słuchał tylko jednym uchem. Nie żeby narzekanie Draco nie było interesujące, bo było, ale Draco był pochylony nad swoimi kolanami, co odsłaniało kręgi w karku, znikające za kołnierzykiem i nic nie mógł poradzić na to, że wpatrywał się w nie jak zahipnotyzowany.
Niemal trzy godziny i rozmawiali, milczeli, droczyli się, całowali i Ślizgon w końcu był idealny, z olśniewającym uśmiechem i błyszczącymi oczami, a Harry spędził jedne z najlepszych chwil w tym roku szkolnym.
Malfoy wciąż mówił. Potter wcześniej naprawdę uważnie słuchał, rozbawiony, dopóki jego wzroku nie wylądował na szyi chłopaka.
Coś w nim buzowało, wyraźnie czuł serce walące w piersi. Draco nie miał krawatu. Zdjął go wcześniej. Czy on to wszystko zaplanował? Jeśli to dlatego ostatnio bywał jeszcze bardziej nieobecny...
W końcu, zanim pozwolił sobie to przemyśleć, wyciągnął dłoń i dotknął palcem skóry na wypustce. Malfoy westchnął, odchylając głowę i spojrzał na niego pytająco.
CZYTASZ
Ambiwalencja
Fanfiction"Każdego nowego dnia sądził, że sięgnął swoich limitów i gorzej być nie może, i nie jest w stanie dać z siebie więcej, i że to już go zabija, ale potem nastawał nowy poranek, południe, wieczór i noc - i nie było innego wyjścia, tylko znaleźć w sobi...