5

2.1K 74 6
                                    

Wybierałam sobie kawę bo ten debil i tak jej nie będzie pewnie pił. Zapomniałam chyba wspomnieć że było koło dwudziestej trzeciej. Gdy już wzięłam tą głupią kawę i skierowałam się do kasy zobaczyłam że nie ma żadnego kasjera.

- Dziwne... - Szepnęłam sama do siebie.

- A ty idziesz z nami. - Powiedział jakiś głos a ja się odwróciłam. Oczywiście że to są ci kretyni z komisji.

- Kto tak niby powiedział? Jak narazie nigdzie sie nie wybieram. Z resztą co wy odemnie chcecie? Nie miałam z wami nic wspólnego. - Powiedziałam opierając się o blat z założonymi rękami.

- Próba morderstwa szefowej w 2009 8 października o 14:53. - Rzekł z pamięci jakiś facet.

- O widzę że ta gnida kazała wam wykłóć to na pamięć jak mi miło że o mnie nie zapomniała. A tak przy okazji to nie była tylko próba a jakbyście tam byli to wiedzielibyście że miałam swoje powody.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Nie zachowuj się jak dziecko nie zamierzamy do ciebie strzelać. - Powiedział dalej kierując na mnie karabin.

- Nawet nie zdążycie kochani. - Odpowiedziałam i zniknęłam gdzieś za półkami wszyscy się rozdzielili żeby mnie znaleźć.

Jakoś poszło chociaż przyznam rzucanie randomowymi rzeczami czy używanie telekinezy czego nadal nie miałam wyszkolonego na pięć gwiazdek (nie umiem zbyt opisywać bojek czy zabijanek wiec sami jak potrzebujecie to sobie dopiszcie ~Autorka). Nie zdarza mi się codziennie. Kasjer nadal nie przychodził więc czekałam.

- Cholera jas... O już myślałem, że będę musiał dogadać się z komisją przez ciebie. - Powiedział chłopak po chwili zobaczyłam krew na jego prawej ręce.

- Co ci się stało? - Spytałam nie odrywając wzroku od ręki chłopaka.

- Ale co? - Spytał zdziwiony jakby nie wiedział o co mi chodzi.

- Ręka.. - Dodałam i złapałam go za nadgarstek żeby bardziej przyjrzeć się ranie. Ale coś nie wyszło bo nagle usłyszeliśmy strzał a po chwili szyba się zbiła. Pięć złapał mnie tylko za nadgarstek i teleportował nas za jakąś ladę.

- Shit - Powiedział pod nosem po czym podniósł jakiś kawałek szkła.- Dawaj rękę. - Rzucił a ja w sumie i rozciął w tym samym miejscu co u siebie i zaczął rozpychać ranę.

- Pięć kretynie zostaw to. - Rzuciłam pod nosem a chłopak wyjął tylko nadajnik i wyrzucił.

- Wracamy do Akademii i prosiłbym żebyś nie zgrywała superbohaterki chyba, że chcesz zginąć. - Powiedział i uśmiechnął się sarkastycznie po czym zniknął w niebieskim świetle. Po sekundzie zrobiłam to samo.

- Pięć! Idioto! Co to było?! Swoją drogą nie musiałeś po mnie lecieć jakbym jakaś ułomna była. - Narzekałam na chłopaka ale ten nijak zareagował i odszedł a ja pobiegłam za nim.

Gdy już weszliśmy do Akademii wszyscy najwidoczniej na nas czekali. W salonie siedzieli wszyscy poza Grace inaczej tak jak wszyscy na nią mówią „mama".

- Gdzie wy byliście?! Chcieliśmy pogrzeb zrobić ale was nie było! - Mówił Luther z podirytowaniem

- Nie powinno cię to interesować. - Powiedział wzruszając ramionami Pięć i odszedł bez słowa.

- Jutro po południu pogrzeb macie być jasne? - Dodał Luther tak głośno żeby Five usłyszał.

Ja natomiast postanowiłam się umyć i zeszłam na dół. Ze względu, że kawy ostatecznie nie wzięłam zrobiłam sobie herbatę. Potem skierowałam się do swojego pokoju. Wchodząc do niego usłyszałam tylko niespodziewane „Fuj herbata" dobrze znanego mi już głosu.

- Cholera! Five! Nie strasz mnie! Wylałam prawie.. - Powiedziałam odkładając herbatę na biurko.

- Nie płakałbym jakoś jakbyś rozlała. - Stwierdził chłopak z miną jakby miał się zaraz zwymiotować - Swoją drogą sprawę mam. - Dodał mówiąc trochę ciszej.

- O a czego chcesz panie samodzielny? - Spytałam przewracając oczami chłopak tylko lekko się uśmiechnął o dziwo nie ze swoją sarkastyczną miną.

- Apokalipsa. - Oznajmił po czym wstał z krzesła żeby usiąść koło mnie na łóżku.

- Czyli nic nowego... No okej ale wiesz że nie masz kompletnie dowodów kto za to zrobił.. - Nie dokończyłam bo jeszcze teoretycznie końca świata nie było. - Zrobi dokładniej ujmując. - Dodałam tylko.

- Nie zupełnie. - Odrzekł Pięć i wyciągnął z kieszeni coś okrągłe
owinięte chusteczką.

- Pomijając twoje oczko które znalazłeś. - Stwierdziłam a chłopak tylko przewrócił oczami i odwinął protezę z chusteczki.

- Jestem pewien, że to proteza osoby odpowiadającej za apokalipsę. - Powiedział przewracając oko w rękach.

- Czyli plan na jutro to iść do tej firmy czy tam kliniki gdzie to oko wyprodukowano? - Spytałam a chłopak skinął głową, zawinął oko w chusteczkę i schował z powrotem do kieszeni.

- A ty już spać idziesz? - Spytał wstając i widząc, że kładę się na łóżko.

- A co mam innego robić? - Spytałam na co chłopak machnął ramionami i uśmiechnął się.

- Dobranoc Kelly - Powiedział jeszcze szeptem przed wyjściem. Uśmiechnął się szczerze dzisiaj więcej razy niż w ciągu całej naszej znajomości czyli koło 58-miu lat. Dzisiaj o dziwo dość szybko zasnęłam.

-Skip Time-

Spałam gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Domyślałam się, że to Five,
- Pięć jak coś chcesz to wch...- Nie dokończyłam bo zobaczyłam w drzwiach Klausa.

- Klaus! Jest 1 w nocy! - Powiedziałam najgłośniej jak mogłam o tej godzinie.

- Ciekawe Pięć może wchodzić bez pukania i nawet byś się nie wydarła na niego a do mnie z gębą.. Okej.. Ja to sobie zapamiętam siostrzyczko. - Powiedział Klaus a ja chciałam go tylko w tym momencie udusić.

- Nie ważne już.. Co chciałeś? - Spytałam zaspana przecierając oczy ręką.

- Chciałem spytać czy chcesz się napić co? - Spytał wyciągając flaszkę z jakiejś siatki.

- Klaus nie! Nie dziś! - Powiedziałam lekko zaspana siedząc na łóżku.

- Jak to nie dziś? Ja się z siostrzyczką chce tylko napić.. - Spytał machając mi przed oczami flaszką.

- Siostrzyczką starszą o 58 lat.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się sarkastycznie dalej siedząc na łóżku. - Swoją drogą ja nie pije. - Dodałam i przewróciłam oczami na co Klaus zaczął udawać, że boli go serce.

- Jak tak możesz? Koniec! Masz się ze starszym bratem napić! - Zarządał i po chwili przyniósł dwa kieliszki.

- Dobra niech ci już będzie „Starszy" bracie- Powiedziałam jedynie żeby mi dał spokój.

Jak można było się spodziewać z Klausem nie skończyło się na jednym. Rano obudził mnie Pięć z tego co widziałam spałam na podłodze a w około było pełno porozwalanych śmieci.

- Kelly! - Krzyknął Pięć z rękami w kieszeniach.

- Daj mi spokój łeb mnie nawala.- Powiedziałam lekko unosząc głowę.

- Jezu dziewczyno co ty zrobi... - Nie dokończył bo spojrzał w stronę drzwi gdzie przechodził zadowolony z siebie Klaus ze szklaną i jakimś napojem. - Klaus.. - Dodał pod nosem i zniknął w niebieskiej smudze.

...

CHUJ JEST I TO WAŻNE JAK COŚ ŹLE TO PISAĆ XD

„To tylko kwestia czasu"//Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz