21

1.2K 49 105
                                    

Nagle Hander strzeliła w.. Kelly.....

Pov. Five

Ja w tym czasie leżałem nieruchomo. Po czym usłyszałem ponowny strzał i Lile na ziemi. Jaką ona musi być idiotką żeby zastrzelić nawet własną córkę? Hander spojrzała też w moją stronę i wycelowała także we mnie. Nie zdarzyła mnie w każdym razie zstrzelić dzięki jednemu ze szwedów.

Iiiiii... Ten debil też we mnie celuje kurwa.

W tym momencie przypomniało mi się, że umiem się cofać w czasie (FIVE TY MÓZGU ~ Autorka). Cofnąłem się więc w czasie o jakiąś minutę, dwie minuty. Stanąłem koło drzwi stodoły którędy weszła Hander i wyrwałem jej broń kierując w nią.

- Pięć mówił prawdę tak? - Spytała Lila patrząc na matkę która się nie odzywała tylko patrzyła w moją stronę. - Odpowiedz! To prawda? - Ponownie spytała a Hander nadal stała z rękoma w górze.

- Cóż.... - Nie dokończyła bo wszedł jeden ze Szwedów i ją zastrzelił. Lila skorzystała z okazji i pobiegła po teczkę co małpa zauważyła.

- Teczka! - Krzyknął Luther i pobiegł w jej stronę ale Diego mu przeszkodził przez co oboje wylądowali na ziemi. Kelly popatrzyła na nich zdezorientowana. Blondyn zaczął mierzyć wzrokiem wszystkich w stodole a ja rzuciłem broń.

- Dość. - Rzuciłem spokojnie a Szwed jeszcze raz się rozejrzał po czym rzucił broń.

- Dość. - Również rzucił broń i wyszedł. Luther odrazu zszedł z Diega.

Diego podniósł coś z ziemi co kontem oka zauważyłem ale zignorowałem gdy usłyszałyśmy „Pomocy!". Vanya jak i my wszyscy odrazu pobiegliśmy do tego całego Harlena. Vanya zabrała mu swoją moc a jego matka pobiegła do niego. Po tym wszystkim razem z Kelly i Diego wyszliśmy na zewnątrz.

- Jak leci? - Spytał Diego przybijając żółwika z Herbem co nie tylko mnie zdziwiło.

- Wszystko dobrze. - Odpowiedział krótko.

- Miło was widzieć. - Rzucił Diego a ja i Kelly przyglądaliśmy się całej sytuacji.

- Nie wierze.. Czy ona...? - Spytał Herb pokazując coś ręką.

- Tym razem naprawdę nie żyje? - Spytałem wiedząc, że to ma na myśli.

- Owszem. - Wtrąciła Kelly wierząc włosy.

- Nie ma kierowniczki. Co będzie z komisją? -

- Powiedz im

- Cóż... Musimy wybrać nowy zarząd. Ale dopóki to się nie stanie mnie wybrano na przewodniczącego.

- Kurde... Gratulacje nieźle. - Mówił Diego machając lekko głową.

- Strasznie się denerwuje. - Rzekł Herb i lekko się zaśmiał.

- Poradzisz sobie. - Odparłem z połowicznym uśmiechem.

- Dzięki. - Rzucił i uśmiechnął się ciepło.

- Potrzebujemy przysługi. - Zmieniłem temat.

- Co tylko chcecie. - Powiedział Herb nadal uśmiechnięty.

- Tec... - Nie dokończyłem bo Kelly mnie wyprzedziła.

- Teczka żeby wrócić do domu - Wtrąciła i oparła się łokciem o mnie a Herb obrócił się w stronę martwych ciał ludzi z komisji.

- Wybierz sobie. - Wskazał na pole.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę u Cooperów. A gdy już się zaczęło ściemniać wyszliśmy żeby wrócić do 2019.

- Gotowi? - Spytałem a Allison i Kelly przejechały po wszystkich wzrokiem.

- Moment! - Powiedział nagle Klaus i odszedł kawałek po... Czapkę.

- Dam ci 50$ jak go zostawimy. - Szepnął mi do ucha Diego po czym Klaus wrócił i wszyscy złapali się za ręce.. No prawie ja otwierałem teczkę więc Kelly i Diego trzymali mnie za ramie. I... Wróciliśmy do Akademii.

- Data! - Rzucił odrazu Luther a Kelly spojrzała na gazetę.

- 2 kwietnia 2019. Wróciliśmy... - Odparła z niedowierzaniem a ja do niej podszedłem i poklepałem po ramieniu. Po czym poszedłem do salonu z Kelly i resztą.

- Czemu nad kominkiem wisi portret Bena a nie Piątki? - Spytała Kelly patrząc w obraz na którym faktycznie był Ben. Spojrzałem w stronę Fotelu gdzie zwykle siedział ojciec i... Siedział tam... Chwila jak to możliwe przecież on umarł.. Wstał przez co każdy odwrócił się w tym samym kierunku co ja.

- Wiedziałem, że w końcu się pojawicie. - Odparł odwracając się w naszą stronę.

- Tato.. Ty... żyjesz. - Powiedział z niedowierzeniem Luther a Kelly patrzyła się w ojca z nie dużym entuzjazmem.

- Czy to jest dziwne? - Spytał poważnym tonem.

- Tak nawet bardzo do cholery! - Prawie krzyknęła Kelly a ja chwyciłem ją za ramie i machnąłem przecząco głową żeby przestała.

- Ale... I tak ciesze się, że to wszystko się skończyło i w końcu jesteśmy wszyscy w domu. - Kontynuował Luther z widocznym szokiem wymalowanym na twarzy.

- Jakim domu? To nie jest w żadnym wypadku wasz dom. - Powiedział ojciec.

- No ale to, przecież Akademia Umbrella co ty gadasz? - Wtrąciła Allison z nie małym szokiem jak i oburzeniem.

- Błąd to Akademia Sparrow. - Odparł a my się odwróciliśmy gdzie za balkonem ja piętrze zobaczyliśmy jakieś... Dzieci?

Chwila to żart? Z domu wywaliły nas jakiś bachory które pewnie nawet liczyć nie umieją?!

- Tato co to są za fiuty? - Spytał Ben.

Chwila ten też nie żyje bynajmniej powinien nie żyć.. O co tu kurwa chodzi?!

POV. Kelly

Skoro my jesteśmy fiutami to wy cipami (musiałam kurwa musiałam! XD ~Autorka).

- Jak łaskawie nie wyjdziecie z tego cienia to wam nogi z dupy powyrywam i nie powiem gdzie wsadzę. - Krzyknęłam żeby ci idioci wyszli nagle coś mnie kopneło spojrzałam za siebie i zobaczyłam Diega któremu oddałam kopnięcie.

- A to za co do cholery?! - Spytał łapiąc się za piszczel. Nagle uslyszałam jakieś śmiechy.

- A myślisz, że to my jesteśmy cipami? - Powiedział jakiś damski głos.

POV. Five

Dziewczyna która to powiedziała miała... Piękny wręcz idealny głos.

- Dzięki ale niestety nie mogę powiedzieć o tobie tego samego. - Zaśmiała się złośliwie i usiadła na poręczy.

- Dobra masz 2 sekundy bo cię zrzucę z tej poręczy i to nie jest ostrzeżenie. - Krzyknęła znowu Kelly.

- Czyżby? Szczerze wątpię. - Zaśmiała się dziewczyna śmiech miała... Słodki bardzo słodki.. W tym momencie Kelly wyciągnęła rękę (PRZYPOMINAM O MOCY TELEKINEZY KELLY ~Autorka) i użyła telekinezy przez co dziewczyna zaczęła lecieć ale Kelly jednak ją trzymała.

POV. Kelly

- Co jest.. Do... - Warknełam bo nie mogłam dalej jej bardziej zrzucić. Nagle zobaczyłam, że jeden z tamtych idiotów miał również wyciągniętą rękę.

- Hahaha dzięki Aaron. - Zaśmiała się a ja myślałam, że stanęło mi serce.

- Aaronie kim kolwiek jesteś jak jej nie puścisz to ci skopie dupe tak, że cię własny ojciec nie pozna. Co ja pierdole? Bez tego cię i tak nie pozna Reginald jest totalnie do dupy. - Zakpiłam a Reginald tupnął z całej siły nogą.

- Dość tego cyrku w moim domu! Wynoście się! - Krzyknął ale ja i tak nie chciałam wyjść przez co Five musiał mnie wyprowadzać siłą.

Już nie lubię tej laski....

...
Narazie może chyba być hahah

„To tylko kwestia czasu"//Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz