Rozdział 60

90 10 0
                                    

*Narrator*

Połowa lipca minęła bardzo szybko. Wszyscy bez wyjątku byli zajęci przygotowaniami do Wesela. Dzięki Prorokowi Codziennemu nikt nie mógł zapomnieć ile ni jeszcze zostało, ponieważ ten prawie codziennie tylko o tym pisał. Wiele osób się nawet śmiało jaki kolejny będzie artykuł, który będzie się pokazywał tak długo jak ten ślub. Ginny się śmiał że ciąże za co dostał nie miły wykład od Narcyzy. Harry'emu przypomniało się od razu jak Andromeda dawała zawsze wykład Syriuszowi. Gdy to oznajmił na głos to Black zrobił się cały czerwony a James ze śmiechu mu klaskał. Co spowodowało że już w ogóle wszyscy się z niego śmiali, ponieważ na prawdę to śmiesznie wyglądało. Ale nie o tym teraz mowa tylko o przygotowaniach do Wesel. Jak i do urodzin o których nic, a nic nie miał jak zawsze wiedzieć Harry. 


*pov. Severusa*

Musiałem przyznać że panią aż za dobrze to szło i że młodzież nawet dzisiaj mogła wziąć ślub. Gdy Lucek wczoraj to im oznajmił to jego małżonka zmieniła mu za karę kolor włosów na czerwono. Z czego najbardziej się śmiał Syriusz. I za karę miał zielony kolor włosów. A mały James się z niego śmiał i komentował że zielonym mu do twarzy. Co spowodowało że wszyscy mieli już w ogóle z tego dobry ubaw. No oprócz pewnej dwójki co miała zmieniony kolor włosów. Gdy przestałem o tym myśleć to wróciłem do sprawdzania co jeszcze mam z mężem do załatwienia. Okazało się że nie wiedząc czemu nie mieliśmy w ogóle kupionych ubrań na tą jakże cudowną uroczystość. Dlatego też właśnie dzisiaj mieliśmy się udać do Francji aby kupić odpowiednie ubranie. Mam tylko nadzieje że to nam szybko pójdzie, ponieważ ja nie lubię zakupów. Tak samo jak nasi synowie. Co nie raz dobijało Toma. A Aleksander się śmiał że Lucek na pewno się z nim uda. 


*pov. Toma*

Gdy mój mąż przypomniał mi o strojach. To już wiedziałem do jakiego sklepu pójdziemy. Pierwszy raz z życiu nie miałem ochoty robić kilkugodzinnych  zakupów. Dobrze wiem że nikt oprócz mnie z mojej rodziny tego nie lubi. Dlatego też gdy mam na nie ochotę to proponuję je Lucjuszowi. A ten od razu się zgadza. Ale z pomocą żony okłamuje Dracona który chętnie by się z nami udał. Nie wiedząc czemu kiedy ja mu mówię że nie widzę żadnych przeciwwskazań to ten mi oznajmia że to się źle dla nas skończy. Wydaje mi się że oboje przesadzają. Ale nie wiedząc czemu nie mam ochoty sprawdzić tego na własnej skórze. Gdy pojawiłem się z  mężem w odpowiednim sklepie. To ten od razu mi się zapytał to ilu wchodzimy. Na co ja że tylko do tego. Po jego minie dobrze widziałem że mi nie wierzy. Ale co mu się dziwić. Jak prawie zawsze tak mówię i nie kiedy jest właśnie odwrotnie. Na szczęście tym razem nie kłamałem i już po dwóch godzinach byliśmy w domu. W co ten nie wierzył. I dopiero wtedy nam się coś przypomniało że nie mam jeszcze kupionych prezentów dla naszych synów. Ale wspólnie podjęliśmy że kupimy je wtedy kiedy udamy się po prezent dla Harry'ego z okazji jego urodzin. 


*pov. Harry'ego*

Wraz z bratem i przyszłym szwagrem udałem się na zakupy. Draco odmówił, ponieważ miał się na nie udać ze swoim chłopakiem. Dlatego też Abraxas się z nas najbardziej cieszył i cały czas mówił że to Blaise zwariuję gdy będzie musiał z nim chodzić do sklepu. A my musieliśmy się z nim to zgodzić, ponieważ na prawdę to był bardzo wielki koszmar. Takim też sposobem udało nam się szybko wszystko pozałatwiać i wróciłem wraz z bratem do posiadłości. 

Harry Riddle - ostatni rok w Hogwarcie (zakończona)Where stories live. Discover now