Włączyłam ulubioną playlistę, po czym weszłam do autobusu, którym jeździłam codziennie po szkole. Gdy zatrzymał się na mojej ulicy, wysiadałam z niego żegnając się przy tym ze znanym mi już kierowcą. Nucąc ulubioną piosenkę doszłam do mojego domu, w którym panowała cisza.
- Jestem już!- zawołałam zdejmując buty. Weszłam do kuchni, w której jak się okazało nikogo nie było.- Babciu?- spytałam krążąc po domu. Gdy weszłam do łazienki zobaczyłam leżącą na podłodze babcie. Przerażona uklęknęłam przy niej i zaczęłam nią trząść.- Babciu?!- mówiłam, jednak ta nie odpowiedziała. Czułam, jak cisną mi się na oczy łzy. Wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer alarmowy.- Moja babcia leży w łazience. Chyba nie oddycha.- wypaliłam szybko płacząc.
- Spokojnie. Jak się nazywasz?- słyszałam po drugiej stronie.
- Thea Stark.
- Gdzie mieszkasz?
- Na Oak Street 102.- powiedziałam wycierając policzki. Kobieta w słuchawce poinstruowała mnie jak udzielić pierwszej pomocy oraz wysłała do mnie karetkę, która pojawiła się po dziesięciu minutach.- Twoja babcia nie żyje.- powiedział ratownik, z którym siedziałam w salonie.- Zabierzemy ją do kostnicy. Jesteś pełnoletnia?- spytał, na co ja pokręciłam głową.
- Mam piętnaście lat.- odpowiedziałam podciągając nosem.
- Masz kogoś bliskiego, kto mógłby się tobą zająć?- na te słowa przyszła mi do głowy tylko jedna osoba, do której nie chciałam dzwonić. Wiedziałam, że moja babcia ma zapisany numer do ojca. Wystarczyło wziąć jej komórkę i wybrać numer. Zawahałam się jednak. Czy ten przyjmie mnie do siebie? Czy w ogóle odbierze? Przecież jest zapracowany. Cóż, na matkę nie mogłam liczyć, więc został tylko on.
- Zadzwonię do ojca.- stwierdziłam, na co mężczyzna przytaknął. Wstałam z kanapy i podeszłam do leżącego na meblach telefonu. Znalazłam w nim numer ojca, po czym do niego zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach wyłączyłam telefon, panikując. Nie mamy ogólnego kontaktu. Zna mnie tylko z rozmów telefonicznych okazyjnych. Czy w ogóle mnie pozna po głosie? A może uzna to za kiepski żart? Spojrzałam na siedzącego wciąż obok ratownika, który udawał, że patrzy przez okno.- Mógłby...- zaczęłam, na co ten na mnie spojrzał.- Mógłby pan z nim porozmawiać?- spytałam nieśmiało.
- Jeśli chcesz. Dobrze.- odpowiedział, po czym wziął ode mnie telefon i zadzwonił pod wybrany numer. Po krótkiej rozmowie przekazał mi, że mój ojciec przyjedzie tu w ciągu kilkudziesięciu minut. Do tego czasu ratownicy zostali ze mną, by nic mi się nie stało. Było to co najmniej niepotrzebne. Przed chwilą reanimowałam babcie, a teraz nie mogłam zostać sama na kilkadziesiąt minut. Ależ ironia. Siedziałam, opierając głowę o ręce, gdy rozległ się męski głos.
- Witam. Przepraszam za problem, ale nie mieszkam w okolicy, a dojazd tu nawet najszybszym autem zajmuje dobre pół godziny.- mówił, jak się domyśliłam mój ojciec. Tylko on w jednym zdaniu umie być miły, a zarazem chwalić się swoimi pieniędzmi. Patrzyłam jak podaje kilka banknotów ratownikom, na co ja przewróciłam oczami.- Za kłopot.
- Dziękujemy, ale...
- Nie ma za co.- przerwał mu, po czym mój wzrok spotkał się z jego. Zawahał się chwilę, po czym poklepał każdego z mężczyzn po ramieniu, a ci pożegnali się kulturalnie i wyszli z mojego domu. Wtedy mój ojciec wszedł do salonu i rozejrzał się trochę, aby ostatecznie spojrzeć przez okno.- Jak zmarła?
- Chorowała na serce, więc...- urwałam, czując, że znów zbiera mi się na płacz.
- Dobrze, że do mnie zadzwonili.- powiedział jakby będąc myślami gdzieś indziej.- Załatwię jej wspaniały pogrzeb, nie martw się.
- Co teraz?- spytałam, na co ten ściągnął okulary przeciwsłoneczne, by na mnie spojrzeć.
- O czym mówisz?- dopytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Co ze mną?- doprecyzowałam, na co ten zmrużył oczy.
- A co byś chciała? Jest kilka opcji. Możesz zamieszkać w przytułku, mogę też oddać cię do rodziny zastępczej lub zostawić pod mostem.- zażartował słabo, co jednak wywołało u mnie cichy śmiech.- Albo, jeśli to cię nie zadowala, to możesz zamieszkać ze mną.- tego zdania obawiałam się najbardziej. Było to najbanalniejsze rozwiązanie, ale i najbardziej dla mnie trudne. Miałam zamieszkać z osobą, która co miesiąc przesyłała mi pieniądze, rozmawiała ze mną dwa razy w roku - na gwiazdkę i w moje urodziny oraz dawała mi drogie prezenty? Zapewne brzmi to świetnie. Życie w luksusie, bez ograniczeń i zbędnych pytań, ale nic o nim nie wiedziałam, a on nic nie wiedział o mnie. To tak, jakbym zamieszkała u obcego, a nawet gorzej. Z obcym nawiązała bym relacje. Z kolei tu szansa na nią zniknęła, gdy ten ograniczył nasze kontakty do rozmów przez telefon i krótkich wiadomości typu ,,Wesołych Świąt".
Patrzyłam w jego oczy, próbując wyczytać z nich czy naprawdę chce mnie w swoim idealnym życiu. On również na mnie patrzył, zapewne robiąc to samo i próbując domyśleć się mojej odpowiedzi. Jednak, gdy mu się to nie udało po prostu spytał.- Więc? Jaka decyzja? Mam załatwiać miejsce pod mostem?- wypalił znów żartując, jednak ja tym razem się nie zaśmiałam.
- Dlaczego miałabym z tobą zamieszkać?- spytałam, obserwując jego reakcje.
- Bo jestem twoim ojcem.- odpowiedział bez zastanowienia.
- Nie znam cię.- dodałam, na co ten westchnął ciężko.
- To poznasz. Jak mówiłem masz wiele opcji, ale ta będzie chyba najlepsza dla wszystkich.
- Czyżby?
- Będziesz mieszkać w dobrych warunkach, nie w jakiejś melinie. Zapewnie ci naukę oraz możliwość wyższych studiów, a przy okazji będziesz też miała dobrą opiekę.
- Ciebie?- spytałam zdziwiona.
- Miałem raczej na myśli...moją partnerkę. Na pewno chętnie się tobą zaopiekuje.
- A ty jak na tym skorzystasz?- dopytywałam, czym zapewne zaskoczyłam mężczyznę.
- Będę mieć więcej powód by urwać się z pracy.- wypalił, na co ja prychnęłam.
- Chcesz mnie wykorzystać?
- To ty wykorzystasz mnie, mój dom, moje posiłki i moją partnerkę.- podsumował, a ja przymrużyłam oczy w zamyśleniu.
- Okej.- rzuciłam.- Zamieszkam z tobą.
- Świetnie. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, a jutro przyśle tu Happy'ego, żeby zajął się resztą.- powiedział, po czym wyjął swój nowoczesny telefon. Dało mi to znak, żebym wyszła z pomieszczenia i zajęła się pakowaniem swoich rzeczy. Spakowałam więc kilka swoich ubrań, kosmetyków oraz książek, które czytałam. Po kilku minutach wróciłam z rzeczami, a ojciec stał dalej przy oknie rozmawiajcie z kimś. Widząc mnie, zakończył rozmowę i schował telefon do kieszeni.- Gotowa?- spytał entuzjastycznie, na co ja obróciłam się i wyszłam przed dom. Po chwili dołączył do mnie Stark, który zamknął za sobą drzwi na klucz. Z kolei ja zatrzymałam się przed jego czarnym autem, który wręcz raził bogactwem.
- To twoje auto?- spytałam zszokowana, gdy ojciec bez zawahania otworzył bagażnik i wrzucił tam moje torby.
- Wsiadasz, czy zostajesz?- rzucił, wybudzając mnie z szoku. Otworzyłam drzwi pasażera, po czym weszłam do samochodu.Może i nie dobiliśmy do 10 gwiazdek, ale myślę, że większość z was wyczekuje kolejnego rozdziału, więc proszę bardzo♥️ napiszcie koniecznie w komentarzach, co myślicie o tym rozdziale i jak postrzegacie postacie (zwłaszcza Tonego - bardzo podobny do typowego Starka?)
CZYTASZ
The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter Parker
FanfictionJak to jest być nieśmiałą nastolatką, a przy tym córką najbogatszego człowieka w Nowym Jorku; bohatera, który ocalił świat; i człowieka, któremu nie jeden chce zaszkodzić? Thea wie o tym doskonale. Nie jest winna swoich genów, a jednak nie umie sobi...