Siedziałam przy lekcjach, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam niepewnie wiedząc, że to nieznany numer.
- Halo?- spytałam.
- Już myślałem, że podałaś mi fałszywy numer.- usłyszałam, na co lekko się uśmiechnęłam.- Przeszkadzam?
- Nie, właśnie...czytam.
- Roslinga?- spytał, a ja się zaśmiałam.
- Streścić ci?
- Chyba wolałbym nie.- powiedział również się śmiejąc.
- A ty co robisz?
- Oglądam serial.
- O czym jest?
- O dziewczynie. I o chłopaku.- wyjaśnił.
- Są razem?
- Nie, ale on bardzo by tego chciał. Jednak boli go to, że ta kocha innego. Nazywa się Rosling.- dodał, a ja przyłożyłam dłoń do ust tłumiąc śmiech.- Jak myślisz? W końcu się na nim przekona?
- Nie wiem. Ale gdybym mogła coś mu doradzić, to powiedziałabym, żeby się nie poddawał.- powiedziałam podchodząc do okna, przy którym usiadłam.
- Nie sądzę, żeby zamierzał.- dodał, po czym się rozłączył, a ja uśmiechnęłam się lekko. Poszłam na kolacje, która zjadłam w towarzystwie Pepper. Wyglądała na zdenerwowaną, ale biorąc pod uwagę fakt, że ojciec znów gdzie pojechał to wcale się jej nie dziwiłam. Siedziałyśmy jeszcze przy stole, gdy ta się odezwała.
- Jak było w szkole?
- Dobrze.- odpowiedziałam, po czym przyszedł do mnie SMS od Patricka, z powodu którego się uśmiechnęłam.
- To Michelle?- spytała zainteresowana Pepper.
- Kolega.
- Kolega?- wypaliła patrząc na mnie wymownie.- Chodzi z tobą na kółko naukowe.
- Nie, jest w drużynie koszykarskiej.
- Naprawdę?- spytała zdziwiona, na co ja przytaknęłam gestem głowy.- Jesteście razem?
- Nie. Tylko piszemy.- wyjaśniałam rumieniąc się lekko. Schowałam twarz we włosach, by ukryć rumieńce. Po chwili jednak zebrałam się na odwagę by ją o coś spytać.- Pepper?
- Tak?
- Pamiętasz swojego pierwszego chłopaka?
- Oczywiście. Takie rzeczy się pamięta na całe życie.- stwierdziła z uśmiechem.- Był ze mną w klasie. Byliśmy mniej więcej w twoim wieku. Był bardzo miły, choć trochę niezdarny. Gdy próbował mnie pocałować, weszli jego rodzice i na nakryli. Było bardzo niezręcznie.
- Ja nie miałam jeszcze chłopaka. Pewnie przez ciągłe zmiany szkół.
- Może tym razem powinnaś zostać w Queens? A ten chłopak...ten, z którym piszesz. Jest miły?
- Jest. I śmieszny.- wyjaśniłam uśmiechając się na myśl o Patricku.- Wydaje się też uparty.
- To znaczy?
- Zrobił z siebie głupka na całą klasę, żeby zdobyć mój numer.
- To dobrze. Znaczy, że mu zależy.
- Powinnam...- zaczęłam patrząc na talerz, z którego zniknął już posiłek.- Powinnam się z nim umówić?
- A chciałbyś?
- Nie wiem. Boje się.
- Czego?
- Tego samego co przy przyjaźniach. Że będzie mnie inaczej postrzegać gdy odkryje prawdę o ojcu.
- Jeśli chłopak jest mądry to powinien postrzegać ciebie jako ciebie. Nie jako Starkówne. Jako Thea'e.- powiedziała, a ja zastanowiłam się nad jej słowami. Owszem, powinno tak być. Ale czy Patrick by tak mnie postrzegał? Cóż, postanowiłam dać mu szansę.Minęło kilka dni. Ojciec dalej nie wrócił z wyjazdu, a ja chodziłam do szkoły próbując nie martwić się o jego nieobecność. W tym czasie zbliżyliśmy się z Patrickiem. Dużo rozmawialiśmy i pisaliśmy. Okazał się być mądry jak na typowego koszykarza. Co do Petera to miał kilka dni nieobecności, ale gdy wrócił to dalej czułam na sobie jego wzrok. Mj twierdziła, że może mi zazdrości wiedzy, ale nie wydawało mi się to prawdopodobne. Peter wyglądał na miłego chłopaka, a nie zazdrosnego o oceny innych. Z resztą moje oceny to tylko oceny. Nic więcej.
Wychodziłam ze szkoły w towarzystwie Michelle, gdy zagadał do nas Abraham, który stwierdził, że w tym roku mamy szansę wygrać zawody krajowe.
- Masz wyimaginowane oczekiwania.- rzuciła moja przyjaciółka.
- A ja wierzę w naszą drużynę.- stwierdziła Liz, która wychodziła za nami.- Jesteśmy naprawdę dobrzy. Zwłaszcza gdy do nas dołączyłaś.
- Byliście dobrzy jeszcze zanim się pojawiłam.- powiedziałam skromnie uśmiechając się.
- Ej patrzcie jaka fura.- wypalił Abraham patrząc na parking, gdzie dostrzegłam samochód mojego ojca. Wzięłam głęboki oddech czując, że zaraz wszystko się wyda.
- Mj...- zaczęłam chcąc odwrócić uwagę znajomych.- zapomniałam chyba kurtki.
- Byłaś dzisiaj w katanie.- rzuciła zdziwiona.
- Tak? Ale jest trochę zimno. Wrócę lepiej do szkoły...w szafce miałam zapasową bluzę.
- A nikt po ciebie nie przyjeżdża?- spytała Liz.
- Przyjeżdża, ale się spóźni. Widzimy się jutro?- rzuciłam do przyjaciółki obejmując ją za szyję.
- Jasne. Prześlij mi tylko to zadanie z fizyki.- powiedziała.
- Pewnie. Prześlę jak tylko dojadę do domu. Cześć.- dodałam, po czym wróciłam do szkoły. Widziałam, że moi znajomi odchodzą od wejścia i kierują się na ulicę, więc szybkim krokiem wyszłam na parking wsiadając do samochodu ojca.- Co ty tu robisz?- spytałam zdziwiona.
- Też miło cię wiedzieć.- rzucił, a ja wypuściłam powietrze z płuc karcąc siebie za takie zachowanie.
- Wybacz. Ciesze się, że wróciłeś. Jak było na wyjeździe?
- Ciężko by to ubrać w słowa.- stwierdził mrużąc oczy.- Masz ochotę na krążki cebulowe?
- Chodzą za mną od kiedy wyjechałeś.- powiedziałam, na co ten się lekko uśmiechnął. Tylko z ojcem mogłam zjeść coś jakże kalorycznego. Pepper była wspaniała, ale wolała, żebyśmy jedli zdrowe posiłki, a nie burgery i inne fastfoody.
- To zrobimy sobie mały wypad.- odparł włączając silnik. Pojechaliśmy do jednej z knajp fastfoodowych, gdzie zamówiliśmy dużo krążków, frytek oraz burgerów. Siedzieliśmy w lokalu zajadając się posiłkiem, gdy zobaczyłam w telewizorze wiadomości, w których była nagrana walka między superbohaterami na lotnisku w Berlinie.
- To wy.- rzuciłam, na co ojciec się obrócił i spojrzał na ekran.
- Można włączyć muzykę?!- zawołał do kelnera, który zgodnie z prośbą Starka przełączył program na muzyczny.
- Coś się stało?- spytałam niepewnie.
- Pokłóciliśmy się ze Stevem. Ucierpiała na tym cała grupa.
- Rozpadliście się?
- Niestety. Tak jest, gdy każdy chce iść swoją drogą.
- Chodziło o ten dokument?
- Między innymi. Rogers i kilku innych członków działali przeciwko rządowi, a ja i reszta przysięgliśmy, że Avengers będzie trzymać się protokółu z Sokovii.
- Czyli złamali coś, co wy zatwierdziliście?
- Tak.- odpowiedział biorąc kolejny gryz kanapki.
- To nie ma sensu.
- Dlaczego tak myślisz?
Bo wy to zatwierdziliście, a oni mieli się do tego dostosunkować. Powinniście razem zadecydować.
- Nie da się zrobić tak, żeby wszyscy byli po jednej stronie. Poza tym musieliśmy się zgodzić na protokół. Inaczej by nas odsunęli.
- Z powodu Lagos?
- Między innymi. Podpisaliśmy, a oni pomagali Barnsowi, który był uznany za przestępcę.
- Dlaczego mu pomogli?
- Bo są naiwni, albo głupi.- stwierdził kontynuując posiłek. Coś mi nie pasowało. Dlaczego kapitan Ameryka i jego przyjaciele mieli pomóc przestępcy? Nie wyglądał na głupie, a tym bardziej naiwnego.- Thea.- powiedział po chwili, co wybiło mnie z rozmyśleń.
- Hm?- spytałam biorąc frytkę do budzi.
- Pytałem, czy coś się zmieniło pod moją nieobecność.
- A co miało się zmienić?- rzuciłam z pełnymi ustami.
- Nie wiem. Pepper wspominała mi o jakimś chłopaku.- powiedział biorąc krążka do ust, na co ja prawie zakrztusiłam się jedzeniem. Ten widząc moją reakcję zaśmiał się złowieszczo.- Czyli jednak.
- Co?
- Co to za chłopak? Ten Parker?
- Nie, mówiłam ci, że z nim nie gadam za często.
- Więc kto?- spytał unosząc brew.
- Kolega.- odpowiedziałam biorąc do ręki napój.
- Calowaliście się już?
- Przestań.- rzuciłam z uśmiechem.
- Tak, czy nie?- nalegał również się śmiejąc. Złapał za frytkę, którą rzuciłam w ojca, a ten zaśmiał się jeszcze bardziej gdy ta wylądowała na jego czole.- Kupować już sukienkę ślubną? A może garnitur dla zięcia?- kontynuował śmiechy rzucając we mnie krążkami i frytkami. Kilka spadło na podłogę, a reszta uderzyła w moją osobę spadając ostatnie na moje nogi. Śmialiśmy się jak głupi pogrążeni w tej zabawie, dopóki nie zaczęły nas boleć brzuchy i policzki.
- Jesteś okropny. Zmarnowałeś tyle jedzenia.- stwierdziłam patrząc na podłogę.
- Ty zaczęłaś.- wypalił poważnym tonem.- Umów się z nim.- dodał, na co ja spojrzałam mu w oczy.
- Nie znasz go.
- Wiem, ale wcześniej tak się nie śmiałaś.- stwierdził, a ja się uśmiechnęłam. Czy faktycznie dzięki chłopakowi stałam się inna? A może po prostu szczęśliwsza?Siemka siemka ♥️
Dodaje rozdziałek trochę po północy, ale dalej zalicza się on do czwartkowego🐻 mam nadzieję, że trochę przekonaliście się do Patricka, bo odegra on bardzo ważną rolę 🤫 ale nie powiem jaką. Jeśli rozdział wam się podobał to gwiazdka i komentarz z waszymi opiniami
Słowa kluczowe to:
Sukienka - _niaki_To boli - (trochę zmieniłam na boli go to, ale myślę, że może być) -stydia
Zapraszam też do naszej zabawy : napiszcie słowo (słowa) wyprzedzone ,,!" a ja umieszczę je w rozdziale oznaczając was pod spodem ♥️♥️♥️♥️

CZYTASZ
The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter Parker
FanfictionJak to jest być nieśmiałą nastolatką, a przy tym córką najbogatszego człowieka w Nowym Jorku; bohatera, który ocalił świat; i człowieka, któremu nie jeden chce zaszkodzić? Thea wie o tym doskonale. Nie jest winna swoich genów, a jednak nie umie sobi...