4.

6K 259 48
                                    

Otworzyłam oczy, czując na sobie promienie słońca, które mnie oślepiały. Leżałam w nowym, miękkim łóżku przykryta ciepłą pościelą. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było na swoim miejscu, jak zostawiłam to wczoraj. Brakowało tylko kubka po kakao, ale domyśliłam się, że zabrała go Pepper. Podniosłam się niechętnie z łóżka, po czym zabrałam świeże ubrania i udałam się do mojej łazienki, którą wczoraj zwiedziłam przed snem. Duża wanna, toaleta oraz szafka nad umywalką. Wszystko było w bieli z dodatkami fioletu, podobnie jak mój pokój. Dziwne było to, że mój ojciec nie wiedział do wczoraj o mojej przeprowadzce, a pokój o łazienka wyglądały, jakby były urządzone jakoś czas temu. Spodziewał się, że kiedyś się do niego przeprowadzę, czy te pokoje miały należeć do kogoś innego? Po ogarnięciu się w łazience poszłam do kuchnio-jadalni, w której wczoraj jadłam kolacje z ojcem i jego partnerką. Teraz nie było tam nikogo, więc postanowiłam sama sobie zrobić posiłek. Spojrzałam do lodówki, w której było bardzo dużo jedzenia. Niepewnie wyjęłam ser żółty, szynkę oraz ketchup, a z leżącego obok bochenka chleba zabrałam cztery kromki, z których postanowiłam zrobić tosty. Do śniadania zrobiłam sobie czarną herbatę. Zdążyłam ją wypić, nim jeszcze upiekły się tosty. Po chwili pojawił się mój ojciec, który przechodził koło windy. Zatrzymał się jednak i spojrzał w moją stronę.
- Dzień dobry.- rzucił, na co ja sztucznie się uśmiechnęłam, a zainteresowany moimi poczynaniami podszedł do kuchni.- Jak się spało?
- W porządku.- odpowiedziałam zbywająco.
- Mam dzisiaj sporo na głowie, ale Happy pomoże ci przewieźć rzeczy z domu na Oak Street.
- Okej.
- Jesteś dziwnie nie upierdliwa. Zawsze taka jesteś, czy tylko przy mnie?- spytał, na co ja podniosłam brew.
- Normalni ludzie nie wtrącają się w sprawy innych. Zwłaszcza, gdy te sprawy ich nie dotyczą.
- Mówisz o Avengersach.- stwierdził, krzyżując ręce na piersiach.- Rozumiem, ale akurat dzisiaj nie to mam na głowie.
- A co?- spytałam trochę obojętnie, wyciągając gorące kanapki.
- Jadę na pokaz w M.I.T.- wyjaśnił, na co ja otworzyłam szerzej oczy.
- Serio? M.I.T.? Nie wiedziałam, że się tam udzielasz.
- Wspieram sporo młodych naukowców.- odpowiedział przyglądając się mi dokładnie. Szczerze? Zawsze chciałam uczyć się na tej uczelni, choć wiedziałam, że to nie moje progi. Po pierwsze była to kwestia pieniędzy, które na takim uniwersytecie były ogromne. Po drugie nie byłam naukowcem, a zwykłą uczennicą ze szkoły publicznej.- Nie chcesz jechać ze mną?- spytał nagle, opierając się o blat.
- Ja?
- Tak, ty. Będę tam wykładać jedną z nowych technologii. Może chcesz...
- Boże, tak.- przerwałam mu podekscytowana.- Zawsze chciałam tam pojechać.
- Świetnie. Bądź gotowa koło szesnastej.- rzucił, po czym poszedł do windy, w której zniknął. Uśmiechnęłam się szeroko rozemocjonowana, nie wierząc w to, że z dnia na dzień moje marzenie może się spełnić. Po śniadaniu wsiadłam do samochodu ochroniarza ojca, który zawiózł mnie do mojego starego domu, gdzie zaczęłam pakować resztę ubrań i akcesoriów, takich jak zdjęcia i plakaty na moich ścianach. Gdy wszystko już zabrałam, mężczyzna o imieniu bądź pseudonimie Happy schował moje rzeczy do bagażnika. Podczas drogi powrotnej sprawdzałam co chwilę godzinę, odliczając czas do umówionej z ojcem godziny.
- Za chwilę będziemy na miejscu.- powiedział kierowca, spoglądając na mnie przez lusterko.
- Dziękuję.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.- Długo pan pracuje u ojca?
- Sporo.
- I jest pan jego ochroniarzem czy kierowcą?
- Wszystkim po trochu.- stwierdził również z uśmiechem. Nie minęło dziesięć minut, gdy byliśmy już pod moim nowym domem. Zabrałam swoje rzeczy i pobiegłam do nowego pokoju, gdzie wszystko rozstawiłam. Czas wolno mijał, aż w końcu nadeszła ta godzina. Ubrałam jeansy oraz czerwoną kurtkę, po czym zeszłam na zewnątrz, gdzie czekał już na mnie ojciec.
- Gotowa?- spytał, na co ja przytaknęłam i wsiadłam do jego samochodu. Jechaliśmy w ciszy, zakłócanej tylko utworami alternatywnymi, które zapewne należały do ulubionego typu kierowcy. Na miejscu było sporo młodych ludzi oraz ich opiekunów, jednak my weszliśmy bocznym wejściem na tak zwane zaplecze za sceną.
- Stresujesz się?- spytałam, widząc tłumy na widowni.
- Szczerze? Zawsze przed każdym wystąpieniem.
- Ja bym tak nie mogła. Zabrakłoby mi słów i zrobiłabym z siebie idiotkę.- stwierdziłam szczerze, na co ten się zaśmiał spoglądając na widownię.
- Panie Stark, dziesięć sekund.- powiedziała jakaś kobieta, która nadzorowała pokazem.
- Dziękuję.- odpowiedział, po czym ta się oddaliła.
- Powodzenia.- rzuciłam, na co ten przytaknął w podziękowaniu i wyszedł na scenę podłączając swoją technologię, którą był Komputerowy Ultrakonstrukt Psychiki Afektywnej. Przysłuchiwałam się jego słowom z zainteresowaniem. Ukazał on jedną z scen ze swojej, jak to ujął, bolesnej przeszłości. Tak właśnie działała ta technologia. Miała oczyszczać umysł z traumatycznych wspomnień. Szybko jednak zmienił temat na fakt, że chce wspomóc uczniów w rozwijaniu się i tworzeniu nowego świata. Nowoczesnego świata. Dlatego zdecydował się dofinansować uniwersytet, aby ci mieli większe pole do popisu.
- Idźcie i rozrabiajcie.- dokończył, po czym rozległy się oklaski, a ten wrócił za scenę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, będąc wciąż pod wrażeniem jego pokazu.
- Byłeś niesamowity.- stwierdziłam, na co jego kącik ust lekko się podniósł.
- Jesteś głodna?- spytał, a ja przytaknęłam. Następnie skierowaliśmy się do tylnego wyjścia, by uniknąć tłumów. Czekaliśmy na windę, gdy obok nas stanęła obca kobieta.
- Szczodry gest panie Stark.- powiedziała bezuczuciowo.- Ale skoro masz pieniądze, to kto ci zabroni.- stwierdziła, po czym zaczęła grzebać w torebce, a ojciec złapał ją za nadgarstek.
- Chwila.- upomniał ją, po czym ta wyjęła rękę, w której miała kawałek papieru.- Przepraszam, przyzwyczajenie.
- Jasne.- wyszeptała podając papier mojemu ojcu. Gdy go rozłożył zobaczyliśmy, że to zdjęcie jakiegoś chłopaka.- To mój syn. Zabiłeś go Stark.- rzuciła, na co ja spojrzałam przerażona na ojca.- Myślicie, że ratujecie świat. A prawda jest taka, że przez was jest jeszcze gorszy. Był w Sokovii. Zginął, bo wy nie umieliście go uratować.- dodała, po czym oddaliła się od nas. Staliśmy w ciszy przetrawiając jej słowa.

Zgodnie ze słowami ojca pojechaliśmy na burgery, które zjedliśmy w drodze powrotnej.
- Jak ci się podobało w M.I.T.?- spytał między gryzami Stark.
- Było super.- odpowiedziałam, po czym mój ojciec wziął kolejnego gryza cheeseburgera.- Zawsze chciałam się tam uczyć.- wyznałam patrząc na palce. Czułam na siebie wzrok kierowcy, który wydawał się być zaskoczony moimi słowami.- Ale nie miałam wystarczająco pieniędzy i talentu, żeby się tam dostać.
- Tak ci powiedzieli?- spytał zdziwiony.
- Nie, wiedziałam to. To co pokazałeś na pokazie było niezwykłe...nie jestem na tyle mądra, żeby coś takiego stworzyć.
- A ja myślę, że byłabyś w stanie stworzyć drugą zbroje Ironmana, jeśli byś chciała. Widziałem twoje oceny i jesteś ponad wszystkimi wzorowymi uczniami.
- Nie prawda.
- Według opini twoich nauczycieli z ostatniej szkoły jest objawieniem. Zwłaszcza według tej blondyny z dziwnymi oczami...
- Pani Susan.- dokończyłam, uśmiechając się.- Uczy fizyki.
- Sama widzisz. Z resztą to, co mówiłaś o silnikach było naprawdę zadziwiające.
- Trochę czytam.
- O mechanice?
- Hobbystycznie oczywiście.- rzuciła, a ten prychnął.- Co?
- Żaden normalny nastolatek nie czyta hobbystycznie książek o mechanice.- stwierdził, na co ja przewróciłam oczami.
- No dobra, może nie jestem taka normalna.- wypaliłam, na co ojciec się uśmiechnął, a po chwili zatrzymaliśmy się pod domem. Weszliśmy do środka, a na drugim piętrze zastaliśmy Pepper siedzącą przed telewizorem.
- Tony, to ty?- spytała, na co my podeszliśmy do niej. Wyglądała na zdenerwowaną.- Musisz to zobaczyć.- stwierdziła podgłaśniając telewizję. Spojrzeliśmy na ekran, na którym były wiadomości. Wypadek w Lagos z kilkoma ofiarami śmiertelnymi i kilkanaście, które trafiły do szpitala.
- Boże.- wyszeptałam, widząc na ekranie spalony budynek. Wtedy w mojej głowie coś się zapaliło. Lagos, Avengers, rozmowa przy stole...
- Muszę zadzwonić.- rzucił ojciec, po czym wyszedł prędko z pomieszczenia.
- Czy to...Avengers?- spytałam, na co Pepper wyłączyła telewizor.
- W ich zawodzie to nie uniknione. Ofiary.- wyjaśniła, a ja przypomniałam sobie o kobiecie, która nas zaczepiła po prezentacji.- Nie ważne, jak było na uniwersytecie?- spytała, na co ja się ożywiłam.
- Świetnie. Tato był świetny...i jeszcze ta technologia.- powiedziałam szczęśliwa, po czym zauważyłam, że ta się dziwnie uśmiecha.- Coś nie tak?
- Nie, nie, skąd...- urwała zakłopotana.- Po prostu pierwszy raz nazwałaś Tonego tatem.- wyjaśniła, a ja spoważniałam. Czy właśnie tak go nazwałam?
- Przejęzyczenie.- wypaliłam i obejrzałam się na zegar.- Pójdę... poczytać.
- Okej.- powiedziała dalej się uśmiechając. Po chwili obróciłam się i poszłam do swojego pokoju, gdzie przemyślałam dzisiejszy dzień. Jednak przypominając sobie M.I.T. na mojej twarzy wciąż pokazywał się szeroki uśmiech.


Hejka
Nowy rozdziałek 🥰 💓 przypominam o gwiazdkach, komentarzach i naszej zabawie (jak ktoś nie wie o co cho to zapraszam do poprzedniego rozdziału)
Dzisiejsze słowa kluczowe to:
Tato - Arabella_479
Prawda - _niaki_

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz