Wbiegłam na most, na którym było mnóstwo zniszczeń. Ominęłam rozwalone samochody i gruzy, wypatrując chłopaka. Po chwili dostrzegłam kulejącego na jedną nogę Petera, który był w czerwono-czarnym stroju bez maski.
- Peter!- krzyknęłam biegnąc w jego stronę.
- Thea.- powiedział chłopak na mój widok. Rzuciłam mu się na szyję, a ten bez zastanowienia objął mnie w talii.- Nic ci nie jest?- spytał.
- Nie, a tobie?
- Nic.
- A resztą też w porządku?
- Tak, wszyscy są cali.- wyjaśniłam uspokajając go.
- Co się stało?
- Te drony...leciały za nami, a potem nagle przestały. To twoja sprawka?
- Tak.- odpowiedział obojętnie. Odsunęłam się, by na niego spojrzeć. Miał na policzku krew, tak samo pod nosem. Był ranny, jednak najważniejsze było, że żył.
- To...koniec?
- Tak.- rzucił smutno, a ja przytaknęłam rozumiejąc, że Misterio nie żyje.
- Nowy strój?- spytałam widząc nowe barwy.- W sumie to lepiej ci w czerwieni niż...w czerni.
- Serio?
- Jasne.
- Tobie też w niej ładnie.- wypalił patrząc na moją czerwoną bluzkę, na co ja zaśmiałam się niepewnie, czując jak się rumienie. Nagle przypomniałam sobie o naszyjniku, który dał mi Happy. Wyciągnęłam go z kieszeni patrząc jednocześnie w oczy chłopaka.
- Happy dał mi to w skarbcu...mówił, że to od ciebie.- wyjaśniłam, a chłopak widząc pokruszony naszyjnik złapał za moje dłonie, na których ten się znajdował.
- No nie.- wyszeptał smutny.- Wybacz, miałem taki plan, idiotyczny plan. Wszystko sobie obmyśliłem. Miałem to kupić i dać ci to w Paryżu na wieży...- przerwał, bo pocałowałam go krótko w usta.- Pocałowałaś mnie. Dlaczego?
- Bo wciąż cię kocham, Pet.- wyznałam, na co ten się zaśmiał szczęśliwy.
- Naprawdę?
- Tak.
- To cudownie.- stwierdził, a ja się uśmiechnęłam.
- Lilia?- spytałam patrząc na naszyjnik.
- Wiesz to...symbol nadziei.- wyjaśnił, co sprawiło, że znów miałam ochotę go pocałować.
- Jesteś niesamowity.- wyszeptałam, po czym zbliżyłam się, złapałam za jego policzki i złączyłam nasze wargi w słodkim pocałunku. Chłopak odwzajemnił pocałunek, obejmując moje biodra. Po chwili odsunęłam się przykładając czoło do jego czoła.- Tęskniłam.
- Ja za tobą też, Thea.- wyszeptał gładząc mój policzek.
- Powinnam...- urwałam oblizując wargi.- Wracać do klasy.
- Wiem.- odpowiedział nie odsuwając się jednak.
- Serio, muszę iść.
- Poczekają.- stwierdził, na co oboje się zaśmialiśmy. Pocałowałam go ostatni raz w usta, po czym odsunęłam się wracając na koniec mostu. Uśmiechałam się pod nosem przez całą drogę powrotną do grupy.
- Thea! Dzięki Bogu, żyjesz.- powiedział mój wychowawca. Stanęłam obok przyjaciółki, która przyglądała się mi.
- Co się tak szczerzysz?- spytała nagle zdziowiona.
- Po prostu. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło.- wyjaśniłam, a ta spojrzała na mnie niepewnie. Nie chciałam jej tego wyjaśniać. Z resztą wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa o Peterze.Siedziałam w samolocie gotowa do lotu. Obróciłam w palcach naszyjnik od Petera, obserwując za oknem krajobraz Londynu. Dym zniszczeń unosił się nad centrum, a w tle dało się słyszeć syreny. Westchnęłam ciężko wiedząc, że to już koniec.
- Przepraszam, to miejsce jest zajęte?- usłyszałam nad sobą. Podniosłam wzrok, a gdy zobaczyłam Petera, uśmiechnęłam się szeroko.
- Co tu robisz?- spytałam, na co ten wzruszył ramionami.
- Rodzina wykopała mnie z Berlina i muszę wracać z klasą.- rzucił, a ja przewróciłam oczami.- To jak? Zajęte?- spytał. Obejrzałam się na Mj, która usiadła obok Betty pokazując w naszą stronę środkowy palec i uśmiechając się jednocześnie.
- Nie, ale...jeśli chcesz to może należeć do ciebie.- powiedziałam poważnie, na co Peter się zaśmiał cicho. Usiadł więc na miejscu obok mnie, chowając wcześniej bagaż nad siedzeniami. Spojrzał mi w oczy, a ja przegładziłam jego ranny policzek.
- Co z nami będzie?
- W sensie?- spytałam zdziwiona.
- No wiesz...- zastanowił się.- Mówiłaś, że nie możesz ze mną być, bo możesz mnie stracić.
- Owszem. Dalej się o to martwię. Ale jeśli mam cię kiedyś stracić, to wolę żyć ze świadomością, że cię kochałam.- wyjaśniłam, na co ten lekko się uśmiechnął.
- A co z twoim tatą?
- Właśnie, zapomniała bym. Masz przy sobie te okulary?- spytałam, na co ten niepewnie wyjął je z podręcznego plecaka.
- Mam.- odpowiedział powoli, a ja zabrałam je z jego dłoni i założyłam na jego nos, głaszcząc przy tym jego policzek.
- Wiesz, że ci pasują?- rzuciłam, na co Peter się uśmiechnął szeroko. Pocałował mnie krótko, a po chwili odezwał się nasz nauczyciel.
- Zapnijcie pasy. Zaraz ruszamy.- powiedział drżącym głosem.- Mam nadzieję, że już prosto do Nowego Jorku.- dodał siadając na swoim miejscu.
- To co? Oglądamy coś?- spytał Peter.
- Jasne. Po warunkiem, że ty coś wybierzesz.
- Nie wolisz książkę?- zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami z rozbawieniem. Samolot ruszył, a my obejrzeliśmy stary film wybrany przez Petera. Niestety dzisiejsze przeżycia dały się we znaki, gdy oparłam głowę o ramię chłopaka, po czym oboje usnęliśmy. Po kilku godzinach obudziłam się, a Peter razem ze mną, spoglądając na mnie z uśmiechem. Nie powiedziałam nic, tylko znów oparłam o niego głowę i pod wpływem jego ciepła usnęłam.- Thea?- usłyszałam głos Petera oraz poczułam jego dłoń poprawiającą moje włosy.- Hej, obudź się.
- Hm?- mruknęłam uśmiechając się lekko, na jego łagodny głos.
- Jesteśmy już w Nowym Jorku.
- I co?- spytałam, a ten się zaśmiał.
- Musimy iść.
- Poczekają.- powtórzyłam jego słowa z mostu. Chłopak pocałował mnie w czoło, na co ja niechętnie podniosłam głowę z jego ramienia i ziewnęłam zasłaniając usta ręką.- Przespałam całe osiem godzin?
- Widocznie ostatnio nie spałaś najlepiej.
- Fakt.- stwierdziłam pocierając zmęczone oczy.
- Ej, gołąbki.- odezwała się Mj, która stanęła nad nami.- Wiem, że lubicie podróże, ale ta się skończyła, więc lepiej chodźcie, albo odlecicie Bóg wie gdzie.- rzuciła, po czym zabrała walizkę i poszła do wyjścia samolotu. Zrobiliśmy to samo, a po przeliczeniu nas przez nauczyciela ruszyliśmy do wyjścia z lotniska. W jednej ręce Peter ciągnął moją walizkę, do której przyczepił swoją torbę, a drugą trzymał moją dłoń, splatając nasze palce.
- Ned!- zawołał Peter widząc przyjaciela i Betty.- Hej, co tam?
- Na szczęście to koniec tej beznadziejnej wycieczki.- rzuciła blondynka gestykulując rękami.- Ale chociaż wy do siebie wróciliście. Słodziaki z was.- dodała, a ja uśmiechnęłam się lekko ściskając wargi.
- Dzięki, Betty.- odpowiedział Peter.- Tak sobie pomyślałem, że może pójdziemy kiedyś na podwójną randkę?
- O....- przeciągnęli jednocześnie Ned i Betty.- Zerwaliśmy.
- Co? Dlaczego?
- Zbyt dużo nas różni.- wyjaśnił chłopak.- Ale nasza wspólna podróż jest na zawsze wypisana w naszych sercach.
- Jesteś taki mądry.- powiedziała dziewczyna.
- Dziękuję.- odpowiedział jej Ned, po czym ta ruszyła do rodziców, którzy czekali na nas na lotnisku. Nasz przyjaciel również poszedł do bliskich, a my poszliśmy na zewnątrz, gdzie mieliśmy znaleźć Pepper oraz May. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu na poziomie kolan. Obróciłam się, a na widok Morgan mało nie pisnęłam. Podniosłam ją na ręce, kręcąc się wokół osi.
- Tęskniłam Meguna.- powiedziałam z uśmiechem.
- Mama zrobiła na obiad pizzę. Cieszysz się?
- Jasne.- odpowiedziałam, a wzrok dziewczynki spoczął na Peterze.- Morgan, to Peter - mój chłopak. Pet, to moja młodsza siostra.
- Hej, Morgan.- rzucił niepewnie Peter, na co ja się uśmiechnęłam.
- Lubisz moją siostrę?- spytała Morgan.
- Jasne. Bardzo ją lubię.
- To dobrze. Jest bardzo fajna.- na te słowa z pewnością się zarumieniłam.
- Gdzie mama?- spytałam, zmieniając temat, po czym odstawiłam siostrę na chodnik.
- Czeka na parkingu.
- Widzimy się później?- spytałam, na co Peter przytaknął. Cmoknęłam go w usta, a Morgan jęknęła zakrywając oczy rękami. Zaśmiałam się na ten gest, po czym zabrałam swoją walizkę i wraz z siostrą ruszyłam do miejsca, gdzie czekała Pepper.
- Thea.- powiedziała przytulając mnie mocno.- Nic ci nie jest, kochanie?
- Nie, w sumie to...jest bardzo dobrze.- wyjaśniłam, a ta się uśmiechnęła.- I miałaś rację, że wycieczka mi pomoże.
- Cieszę się, że tak mówisz. Jedziemy do domu? Zrobiłam pizzę...możesz zaprosić Petera, jeśli chcesz.
- Nie, spotykamy się później na mieście. Ale ja chętnie pizzę jem.- stwierdziłam wsiadając do samochodu mamy. Cieszyłam się, że tak potoczyły się losy wycieczki. Wróciliśmy do siebie z Peterem i otrząsnęłam się po śmierci ojca. Niestety, ten dzień nie zapowiadał tego, co się później wydarzyło.Hejkaaa
Chcieliście, to macie ♥️ z resztą dobiliście chyba rekordu, bo w jakieś trzy godziny - 18 gwiazdek ♥️🥰😍 mam nadzieję, że rozdział się podobał. Jeśli tak to:
1. Gwiazdka
2. Komentarz dotyczący waszych odczuć
3. Słowa w komentarzach, które ja umieszczę w rozdziale
CZYTASZ
The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter Parker
FanficJak to jest być nieśmiałą nastolatką, a przy tym córką najbogatszego człowieka w Nowym Jorku; bohatera, który ocalił świat; i człowieka, któremu nie jeden chce zaszkodzić? Thea wie o tym doskonale. Nie jest winna swoich genów, a jednak nie umie sobi...